[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz widzę, że Anglicy nie lubują się też wsztuce konwersacji i ze smutkiem muszę stwierdzić, że wolą prostackie kon-krety.- Jeśli signora pozwoli, dodam tylko, że Anglicy nie znajdują przyjemno-ści w małostkowych, zawoalowanych zniewagach.Jeśli na tym polega włoskakoncepcja konwersacji, to chylę czoła przed pani maestrią.Oczy Giovanny niebezpiecznie pociemniały.- Jak śmiesz, ty mała ladacznico!Cassie zdobyła się na uśmiech.- No proszę, hrabino, szybko się uczysz angielskiej szczerości.Chociażśmiem zauważyć, że  ladacznica" nie bardzo tutaj pasuje.Chyba że ma pani namyśli własne.skłonności.- Ale ja przynajmniej byłam już zamężna, kiedy ty.- Giovanna zawiesi-ła głos.- Kiedy ja co? - Chociaż poczuła, że żołądek podchodzi jej do gardła,głos nawet jej nie drgnął.Zaczęła się zbierać do odejścia, stwierdziwszy, żewcale nie musi wysłuchiwać tych obelg.Giovanna Powachlowała się smukłymi dłońmi i uśmiechnęła szeroko,ukazując białe zęby.SR - Czy tak bardzo boisz się usłyszeć prawdę, signorina, że uciekasz i cho-wasz się przed nią?- Bardzo proszę, signora.- Cassie usiadła z powrotem.- Jeśli ty znasz tę prawdę", to chętnie ją usłyszę.Głos Giovanny był wyrazny i lekko drwiący.- Nigdy nie będziesz hrabiną Clare, ty angielska przybłędo! Hrabia jestwybrednym mężczyzną i wreszcie się opamiętał.To ja dostąpię tego zaszczytu.Od kilku miesięcy dzielę z nim łoże i wkrótce będę nosić jego nazwisko.Dociebie, maleńka, czuje on tylko litość i nie wie, jak ma się ciebie pozbyć.Cassie nawet jej już nie słuchała.- On.on się z tobą kocha? - wykrztusiła.- Ależ oczywiście.Przecież już ci mówiłam: jak myślisz, gdzie spędzapopołudnia?- Nie wierzę ci! Jesteś podła i podstępna!- Mam ci więc opisać bliznę na jego lewym ramieniu? Chociaż jeszcze minie opowiedział, skąd ją ma, to jest dość świeża.- Giovanna uśmiechnęła się,bardzo z siebie zadowolona.Cassie poczuła nagłe otępienie.Niezgrabnie podniosła się z krzesła, pod-nosząc przy tym lekko stół i zrzucając szklankę na kolana Giovanny.Zebrałaspódnice i puściła się biegiem w dół, przez plątaninę ulic i uliczek.Girolamo z brzękiem odstawił kufel piwa na stół, rzucił hrabinie morder-cze spojrzenie i pobiegł za Cassie.Zza pleców dobiegł go dzwięczny śmiechGiovanny.Dogonił Cassie przy Palazzo Bianco, gdzie zostawili konie podopieką młodego chłopaka.- Madonna! Nie wolno ci słuchać jej złośliwych bredni!SR Cassie podniosła pobladłą twarz.Czy Girolamo był wściekły, ponieważwiedział, że hrabia jezdził do Giovanny? Opanowało ją zwątpienie, a potemjałowy gniew.Wyciągnęła do niego rękę.- Mam nadzieję, Girolamo, że masz na zapłatę dla chłopca.- Ale Scargill.- Pieniądze, poproszę.Nie mam zamiaru pozostawać dłużej w Genui.Chcesz wrócić ze mną do willi, czy nie?Girolamo zdusił przekleństwo, wręczył chłopcu parę scudi i posadziłCassie w siodle.* * *Scargill wracał na Via San Lorenzo żwawym krokiem.Humor natych-miast mu się popsuł, kiedy zaczął rozglądać się za Cassie i Girolamem, ale ni-gdzie nie mógł ich dostrzec.- O Boże! - wykrzyknął i posiniał na twarzy.Zaraz jednak udało mu sięuspokoić.Przecież to niemożliwe, żeby madonnie stała się krzywda w białydzień i to w samym centrum miasta.Szybko poprosił właściciela kawiarni na słówko.Dowiedział się, że niemiało tu miejsca nic niezwykłego.Czyli madonna z jakiegoś powodu niechciała zostać.Girolamo, oczywiście, pojechał z nią do willi.Popędził krętymi uliczkami.Trzymający jego konia chłopiec miał trochęniewyrazną minę.Powiedział mu, że dziewczyna i mężczyzna coś jakby sięposprzeczali, ale potem wsiedli na konie i odjechali w kierunku zachodniejbramy miejskiej.Wracając do willi, Scargill odkrył, że im mniej się martwił o jej bezpie-czeństwo, tym bardziej go ten wybryk gniewał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl