[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie było to z mojej strony wysoceniesprawiedliwe.Czy lekarki i pielęgniarki w ogólezauważały, że ich leżący w śpiączce pacjent był przystojny?Mało prawdopodobne, tym bardziej że przez cały czas miały do czynienia z jego płynami ustrojowymi i zawartościącewnika.Stłumiłam łkanie.To było takie niesprawiedliwe.Luke przecież znaczył o wiele więcej.Boże, powinnamprzestać ciągle płakać.Nawet Frankie, córka Dee, zaczęłasię wczoraj łagodnie domagać, bym wzięła się w garść.Byćmoże powinnam ulec namowom i przyjąć wystosowaneniewątpliwie w dobrej wierze zaproszenia ze strony grupywsparcia dla osób w żałobie.Być może przestałabymwreszcie użalać się nad sobą niczym sześciolatka, którejzaginął ukochany kotek.Pociągnęłam nosem i znów spojrzałam w kierunkugrupy lekarzy i pielęgniarek.Jedna z odzianych na białoosób wydała mi się znajoma, szczególnie jej jasne włosy,teraz rozświetlone mdłym słońcem, próbującym nieśmiałoprzebić się przez chmury.Miała na sobie dopasowanąpopielatą spódniczkę i świeżo wyprasowaną białą bluzkę.Tobyła Stella.Stella Tiggs, kobieta, którą mój mąż określałpieszczotliwym przezwiskiem.Mój mąż, mężczyzna, doktórego lubiła od czasu do czasu napisać SMS a.Oparła się o ścianę, przypuszczalnie po to, by ulżyćbolącym plecom.Ześlizgnęłam się wzrokiem na okrągłybrzuch, w którym rozwijało się jej dziecko.Natychmiastzbudziła się we mnie zwykła w takich sytuacjach zazdrość,tym razem mocno przytłumiona przez inne uczucie.Mętlikw głowie.Niewygodne ukłucie.Pytanie bez odpowiedzi.Ichoć wiedziałam, że samo w sobie jest niewinne,potrzebowałam& Czegoś.Domknięcia.Jakby czując mój wzrok, Stella podniosła głowę. Zobaczyła mnie i zawahała się.To wahanie pchnęło mnie dodziałania.Gdyby po prostu pomachała do mnie i poszła wswoją stronę, pewnie dałabym sobie spokój, ale jej postawasprawiła, że zareagowałam. Proszę tutaj  zawołałam.Wyprostowała się.Przełknęła ślinę i wygładziłaspódniczkę na brzuchu.Nie wiedziałam, że szyją takprofesjonalnie wyglądające spódnice dla kobiet wzaawansowanej ciąży.Sama nigdy nie doszłam do tegoetapu.Widać było, że nie czuje się komfortowo, że nie maochoty na tę rozmowę.Obserwowałam, jak idzie w moimkierunku, jak z rękoma wbitymi w kieszenie białegofartucha wchodzi do niewielkiego ogrodu, ociągając sięniczym Frankie prowadzona przez Dee do dentysty. Lucy  drżącym głosem wypowiedziała moje imię. Stella. Przygryzłam wargę i postawiłam wszystko najedną kartę. Tiggsy. Gwałtownie wyciągnęła rękę zkieszeni i wsparła się o mur.Zrobiła to wszystko bardzopłynnie, ale znamienne drżenie zdradziło, że starała sięuspokoić.I znów uderzyło mnie, jak młodą osobą była StellaTiggs  przynajmniej dziesięć lat młodszą ode mnie.Zaledwie kilka lat starsza od Nell.Co poza wymienianiemuwag zawodowych mogło łączyć ją z Lukiem?  Pracujesztu?  zapytałam.Nie tego chciałam się dowiedzieć, ale odczegoś trzeba było zacząć.Milczała chwilę. Tak.Ja& nie chciałam tego, ale znów mnie tuprzenieśli.Dopiero kilka tygodni temu.Nie widziałam Luke a od& od dawna.Jeszcze przed wypadkiem  dodała. Jak go poznałaś?  zadałam następne pytanie.Ostatnimi czasy stałam się bardzo bezpośrednia.To przezwypadek Luke a.Tym razem Stella wyraznie drgnęła. Byliśmy przyjaciółmi.Jesteśmy przyjaciółmi poprawiła się.Machnęłam na to ręką.Ostatnio nawet Patricii mieszałysię czasy gramatyczne. To wiem.Po prostu nie rozumiem, dlaczego nigdy otobie nie wspominał. Usta Stelli drgnęły i wykrzywiły sięnieznacznie.Wyglądało przez chwilę, jakby żyły własnymżyciem, być może będącym odbiciem pracy jej mózgu, któryteraz gorączkowo szukał odpowiednich słów.Mnie mózgpodpowiadał, że błądzę po omacku, natomiast żołądek cośzupełnie przeciwnego.Czułam, że robi mi się niedobrze.Albo cierpiałam na koszmarną niestrawność, albo zarazmiało dojść do czegoś niesamowicie ważnego. Czy jest&Sama nie wiem, o co chcę zapytać.Ty i Luke& zamilkłam.Stella wyglądała na udręczoną.Dzwoniło mi wuszach.Brzęczenie zagłuszało wszystko inne.Wstałam z dłońmi zaciśniętymi w pięści.Zdołałamrozprostować palce, ale wymagało to nie lada wysiłku  niedlatego że byłam zła, lecz ponieważ byłam spięta.Stellaspojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami.Malowała sięw nich wina, wina, wina.Do brzęczenia w uszach dołączyłoteraz łomotanie serca, aż hałas osiągnął punkt krytyczny.W końcu Stella się poddała.  My& sporo rozmawialiśmy.Luke dużo mówił.Osprawie z dzieckiem.O sprawie z dzieckiem? Równie dobrze mogłaby mi daćw twarz.Te cztery słowa degradowały tragedię naszychzmagań do niezobowiązującej pogawędki.Bolało jakcholera, ale nie miałam pewności, że Stella chciała mniezranić.Ledwie zmusiłam się, żeby zadać następne pytanie,ale coś wewnątrz popychało mnie w kierunkunieuchronnego, zdawałoby się, wniosku. A jak już skończyliście rozmawiać o sprawie zdzieckiem?Jak sądzę, był to jeden z tych momentów, jakie czasamiwiduje się w filmach.Jedno z tych ujęć, gdy kamera krążywokół głównych bohaterów, by zbudować atmosferę,podnieść napięcie.I wtedy któryś z nich wykonujenieświadomie gest znaczący więcej niż tysiąc słów.Ja, drugaz bohaterek tej sceny, obserwowałam w zwolnionym tempienajbardziej wyświechtany banał  Stella przestałapodtrzymywać się ściany.Uniosła dłoń, zamarła na chwilę wpół ruchu, a potem położyła ją na brzuchu.Na swoimdziecku.Przekaz, choć niezamierzony, niemal ściął mnie znóg.Zadał mi cios prosto w serce.Gdy Luke i Stellaskończyli już gadać o dzieciach, wzięli się za zrobieniejednego.Nogi ugięły się pode mną, zupełnie jakby ktośfaktycznie mnie uderzył.Nagle Stella zaczęła bełkotać, jeśli tak można określićlawinę niepowiązanych z sobą i pozbawionych sensu słów. Lucy, tak mi przykro.Nie chciałam tego.Ja& Luke& my& to było tak dziwne i strasznie mi z tym zle.Wybaczmi, proszę& wybacz&  Poczułam się ogłuszona, wręczprzerazliwie zaskoczona.Stella płakała, a łzy płynęły jej popoliczkach.Ja chyba zdołałam się powstrzymać, ale na tymetapie zupełnie już nie wiedziałam, co się dzieje. Musiszwiedzieć, że to był przypadek& to nie była niczyja wina, aniLuke a, ani moja. Stella starała się wziąć w garść; właśniewycierała twarz znalezioną w kieszeni fartucha chusteczką,ale znów zaczęła płakać, a jej zaczerwienione oczy zmieniłysię w dwie szparki.W uszach mi szumiało.Potrząsnęłamgłową, by odzyskać jasność myślenia, usiłując pozbyć sięwsączonej tam trucizny.Ona mówiła o Luke u.MoimLuke u.Luke u Harcie, który oświadczył mi się w koszulcez Wookieem w Boże Narodzenie.Nie zrobiłby mi tego, niemógłby.Nie po wszystkim, co razem przeszliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl