[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczerwieniła się.Właściwie dlaczego uważała, że każdy mężczyzna powinien ją od razuadorować? Była to zwyczajna babska próżność.Zrobiło jej się wstyd. Chyba powinniśmy sobie mówić per  ty  bąknęła. Tak będzie wygodniej.Michał skinął głową. Słusznie.Tu jest pani, przepraszam, twój paszport. Podał jej paszport z godłemParagwaju. Pamiętaj tylko, że jesteśmy małżeństwem, a resztę zostaw mnie.Będzie dobrze.Celina poczuła, że ramię Michała jest równie silne i umięśnione jak Krzysztofa.yleoceniła tego mężczyznę.Uśmiechnęła się lekko, zakłopotana.Wejście do kasyna nie stanowiło żadnego problemu.Przywitał ich terkot ruletki i brzękkieliszków od szampana.Wśród gości przeważali niemieccy oficerowie, choć nie brakowało teżwarszawskich nowobogackich, których można było poznać po licznych pierścieniachi sygnetach.Michał zauważył, że jeden z graczy, który wyglądał w swoim drogim garniturze jakopięty ciasno baleron, miał pierścień na każdym z dziesięciu palców. Gdzie ten twój Halbe?  szepnęła Celina. Na razie go nie widzę  odparł Michał, rozglądając się uważnie po sali.Naglezauważył, że otyły władca pierścieni wyciera chusteczką twarz i wstaje od ruletki, a jego miejscezajmuje szczupły major.Poznał go od razu.To był on, człowiek, który zastrzelił Hanię.Dotknął ramienia Celiny, wskazując go lekko głową. Idziemy  powiedział.Podeszli do stołu z ruletką.Halbe był całkowicie pochłonięty obstawianiem, nie zwracałuwagi na innych graczy. No, kochanie, na co czekasz?  powiedziała głośno Celina do Michała. Obstawiaj. Michał położył cztery żetony na czarny kolor, sięgając przez cały stół tuż przed twarząHalbego. Mimo ostatnich doniesień z frontu moja żona nadal nie wierzy w czerwony kolor wyjaśnił.Dowcip był ryzykowny, ale Halbe parsknął śmiechem. A wie pan, że ja też zaufam kobiecej intuicji.Położył wszystkie swoje żetony na czarnym polu.Podniósł wzrok na dowcipnisia i wtedyzobaczył Celinę.Zamarł na chwilę.Celina uśmiechnęła się do niego lekko.Halbe w jednej chwili stracił zainteresowanie dlahazardu.Choć koło ruletki właśnie ruszyło, widział tylko Celinę. Czarne, parzyste, manque!  oznajmił krupier. Zdaje się, że wygraliśmy, panie majorze  powiedział Michał. Proszę?  Halbe wzdrygnął się, odrywając wreszcie wzrok od Celiny. Ach, doskonale.Bardzo dziękuję.Czy mógłbym panią, to znaczy państwa, zaprosić na kieliszek koniaku?Chciałbym się odwdzięczyć. Z przyjemnością  odparł Michał.Wstali od stołu. Państwo pozwolą, że się przedstawię. Halbe trzasnął obcasami. Major Martin Halbe. Kurt Heinemann, a to moja żona Katrin.Jesteśmy tu w interesach.Na stałe mieszkamyw Paragwaju. O!  zaciekawił się Halbe. Stąd ta pani niezwykła uroda.Michał się zaniepokoił.Ryba chwyciła przynętę zdecydowanie za mocno. Pani talent do ruletki też jest niezwykły  zachwycał się dalej Halbe. Szczęście początkującego  odparła ze śmiechem Celina. Niemożliwe! To pani pierwszy raz? Mam nadzieję, że nie zarazimy się od pana tym nałogiem  powiedział Michał,próbując jakoś oderwać wzrok Halbego od Celiny. W moim przypadku to żaden nałóg  odparł Halbe, wciąż na niego nie patrząc. Po prostu lubię grać. Przegrywać też?Dopiero teraz Halbe obrócił się w stronę Michała, przeszywając go zimnym spojrzeniem. Ja nigdy nie przegrywam, Herr Heinemann. Celina zorientowała się, że rozmowa zaczyna przybierać niewłaściwy ton. O, to musimy się pana trzymać  zażartowała. Proszę bardzo  odparł Halbe ze śmiertelną powagą, całując ją szarmancko w rękę.Michał już chciał zareagować, kiedy nagle rozległ się brzęk tłuczonej szyby.Jakiś ciemnyprzedmiot wpadł przez okno do kasyna i upadł głucho na podłogę. Bandyci!  krzyknął panicznie jakiś głos.Na podłodze leżała wiązka granatów.Michał błyskawicznie pociągnął Halbegoza kamienny filar.Potężna eksplozja zdmuchnęła jak piórko stojącego najbliżej grubasaz pierścieniami na obu rękach.Michał zdążył jeszcze zobaczyć, jak wielkie ciało przelatujew powietrzu, uderzając w Celinę i powalając ją na podłogę, po czym kasyno wypełniło siękurzem i dymem.Czyjaś pięść trafiła Janka prosto w żołądek.Uklęknął na bruku, próbując odzyskaćoddech.Z obu stron trzymali go nadal dwaj napastnicy, a trzeci świecił prosto w oczy silnąlatarką.Pojawili się tak szybko, że nie zdążył jeszcze ocenić sytuacji.Jedno tylko wiedziałna pewno  to nie byli Niemcy. Gdzie masz pieniądze? Gadaj! Nie mam żadnych pieniędzy  wykrztusił z siebie Janek. Lepiej oddaj po dobroci, gnido!Kolejny cios trafił Janka w głowę.Pięść napastnika z latarką ześliznęła się boleśniepo uchu. Przeszukajcie go!A więc był to zwyczajny rabunek.Jeden z mężczyzn, którzy trzymali Janka z obu stron,zaczął obszukiwać jego kieszenie.Janek poczuł, że jedną rękę ma wolną.Uderzył w szyjędrugiego napastnika, a tego, który go obszukiwał, kopnął w krocze.Sięgnął do kieszeni po nóż,ale w tym momencie człowiek z latarką przystawił mu do czoła lufę pistoletu. Nie ruszaj się, bo strzelam!Janek się zawahał. Nie mam żadnych pieniędzy.Przeszedłem przez mur, bo.Ktoś walnął go w tył głowy  chyba kostką brukową.Oślepiające światło latarki najpierwwybuchło jak słońce, a potem nagle zgasło.Janek runął na bruk nieprzytomny.Ocknął się w jakiejś piwnicy.Pochylała się nad nim twarz pięknej dziewczyny, oświetlając go zapaloną świecą. To na pewno ten?  spytała dziewczyna. Czas i miejsce się zgadzało  odparł jakiś głos. Zresztą wygląda na Aryjczyka.Dopiero teraz Janek dostrzegł, że w głębi za dziewczyną stoi kilka ciemnych sylwetek. Czego ode mnie chcecie?  stęknął, próbując się podnieść.Poczuł, że głowę z tyłu malepką od krwi. Jesteś więzniem %7łydowskiego Związku Wojskowego.Jeśli do jutra nie dostaniemyod ciebie dwustu tysięcy złotych, zostaniesz rozstrzelany  wyjaśniła dziewczyna. Gdzieschowałeś pieniądze? O czym ty mówisz, dziewczyno? Jakie pieniądze? Wszystko wiemy o waszych interesach.Podaj swój kontakt w getcie. Jakie interesy? Bierzecie mnie za kogoś innego.Przyszedłem tu, bo.Tuż przed jego oczami pojawiła się lufa pistoletu. Kontakt  powtórzyła dziewczyna.Janek zdał sobie sprawę, że trzeba zmienić taktykę. Romek Sajkowski.Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Co? Chciałaś mój kontakt w getcie.Romek Sajkowski. Znasz Romka Sajkowskiego? Jestem narzeczonym jego siostry. Ty jesteś.Janek? Skąd wiesz?Dziewczyna opuściła pistolet i obróciła się w stronę ciemnych sylwetek. Opatrzcie go natychmiast.Herszel, sprowadz tu Romka.Pół godziny pózniej Romek był w piwnicy.Uściskali się z radością.Okazało się, że Janekwpadł w zasadzkę, którą grupa Cywii przygotowała na pewnego jubilera z aryjskiej strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl