[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Centrum stolicy wyglądało jak wielkiefalujące morze twarzy i sztandarów.Pojazdy z trudem przeciskały się przezdziesiątki tysięcy ludzi którzy nadbiegli ze wszystkich stron i szaleńczowiwatowali na cześć naszych żołnierzy.Tłum oblegał nas jak morze, wznosiłokrzyki, rzucał tysiące róż, pierwszych róż w roku, najdelikatniejszych,najsłodszych, które zapowiadały nadejście wiosny.Mój transporter zatrzymałsię przed kolumnadą Giełdy.Posadziłem na pancerzu poruszoną gromadkę moichdzieci.Czułem w dłoniach ich malutkie, gorące rączki.Razem z moimiżołnierzami patrzyłem na to wspaniałe święto, wspólnotę ludzi umiejącychdocenić sławę.Na ulicy usłanej kwiatami cały czas pojawiały się z warkotemkolejne transportery.Dokładnie tą samą drogą pięć miesięcy pózniej wkrocządo Brukseli czołgi anglo-amerykańskie.VIIEstońska epopejaNasz legion miał zostać zreorganizowany w maju 1944 roku w Polsce, nawielkim poligonie wojskowym w Dębicy, między Krakowem a Lwowem.Przeszłoośmiuset belgijskich robotników z fabryk w Rzeszy, pod wpływem mojejagitacji, zaciągnęło się latem do naszej brygady.Zaledwie pierwszykontyngent trzystu naszych rodaków dotarł w lipcu 1944 roku do obozu, gdyrozpoczęła się nowa sowiecka ofensywa.Mińsk padł.W dwa tygodnieniesamowita powódz przelała się przez niemiecki front zmywając wszystkieoddziały i docierając do trzystu kilometrów na zachód.W tym samymmiesiącu sowieckie wojska dotarły do granicy Litwy z Prusami, zajmując także połowę Polski.Dotarły do przedmieść Warszawy.Droga na Berlin stałaotworem.Do ogarniętej powstaniem Warszawy rzucono dywizję "Wiking" znowymi, niedotartymi czołgami.Część impetu Sowietów skierowała sięprzeciwko pozycjom wojsk niemieckich broniących się w Estonii, u brzegówZatoki Fińskiej.Najdalej wysunięty odcinek pod Narwą była obsadzonyelitarnym korpusem SS, III Korpusem Pancernym, składającym się zochotników ze wszystkich krajów germańskich.Byli tam Flamandowie,Holendrzy, Duńczycy, Szwedzi, Norwedzy, Estończycy i Aotysze.Wszyscydzielnie stawiali opór.Ponosili jednak wielkie straty.Trzeba było pilniepozatykać powstałe dziury.***Pozatykać, ale czym? Niektóre urzędy w Berlinie rozumiały to na opak iporozsyłały we wszystkie strony zupełnie nieskoordynowane telegramy.Obóz wDębicy otrzymał rozkaz wysłania jeszcze tego samego dnia na front wEstonii naszych trzystu ochotników walońskich, którzy dopiero co przybyli.Setka z nich została wcielona do pułku zaledwie cztery dni wcześniej.Dwustu pozostałych znajdowało się w obozie dopiero od dwóch tygodni iledwo poznali jak obchodzić się z karabinem! %7ładen nigdy nie miał doczynienia z pistoletem maszynowym.Akurat w tym czasie wezwano mnie doBelgii, gdzie mojego brata bestialsko zamordowali terroryści.Kiedydowiedziałem się o tych nonsensownych rozkazach, naszych trzystu chłopcówjechało już w kierunku Morza Bałtyckiego, razem z setką weteranów, którzymieli służyć im w Dębicy za instruktorów.Wszystkich wyekspediowano razem.W ostatniej chwili wydano im pistolety maszynowe i polecono opanowaćobsługę tej skomplikowanej broni podczas podróży koleją.Początkowo niemogłem w to uwierzyć.Kazałem dzwonić do Berlina.Potwierdzono wiadomość.Podobnie wyglądała sytuacja innych jednostek.Dokładnie w ten sam sposóbzostali wysłani w drogę ochotnicy flamandzcy.Byłem załamany.Trzystuwolontariuszy uzna mnie za kłamcę i blagiera.Zaciągnęli się do naszegolegionu ponieważ mi zaufali.I zaledwie przybyli do obozu, oczekując, żeotrzymają solidne przeszkolenie wojskowe, już wysłano ich na front.Mójniepokój potęgował dodatkowo fakt, że po Czerkasach Hitler zabronił miosobiście angażować się w walki.Co mogłem zrobić, żeby ratować moichnowych żołnierzy, albo chociaż uchronić ich od katastrofy? Zuchwalewysłałem telegram do sztabu Himmlera, w którym ostro zaprotestowałemprzeciwko wyjazdowi, domagając się anulowania rozkazu lub chociażzezwolenia na dołączenie do moich ludzi.Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.Ziemia paliła mi się pod nogami.Po trzech dniach bezskutecznegooczekiwania wysłałem kolejny telegram:  z pozwoleniem lub bez wyjeżdżamjutro na front w Estonii".Berlin wysłał mi kilka godzin pózniej suchąodpowiedz:  to kwalifikuje się pod sąd wojenny".Odpowiedziałemnatychmiast:  pod sąd wojenny kwalifikuje się również decyzja o posłaniu dowalki rekrutów, którzy przebywali w koszarach zaledwie cztery dni".Wnocy nadszedł z Berlina ostateczny werdykt:  niech pan robi, co się panupodoba!".O świcie mój samochód był gotowy.Wieczorem dotarłem do Berlina,ale ominąłem miasto obawiając się, że być może czeka tam na mnie odwołaniepoprzedniego rozkazu.Ruszyłem do Gdańska.Tam dowiedziałem się, że moiżołnierze przejechali przez terytorium litewskie tuż przed odcięciem liniikolejowej do Rygi przez czołówki sowieckie.Od tej chwili nie można jużbyło przedostać się do Estonii drogą lądową.Nie dysponowałem też żadnymsamolotem.W końcu znalazłem starą krypę która płynęła do Finlandii.Wracając miała zawinąć do Rewla (Tallinn).Po krótkiej wymianie zdań udałomi się wprowadzić na pokład mojego starego citroena.W południe nasz statek podniósł kotwicę i opuścił wspaniałą redę.Tymczasem nad zatoką naniebiesko-złotym niebie pojawiła się sowiecka eskadra.Pod NarwąStatek, stary transportowiec bananów z Gwinei, wyszedł na pełne morze iruszył wzdłuż brzegu wschodniopruskiego.Była to jedna z ostatnichjednostek która wypłynęła do Finlandii.Ta bowiem kilka dni pózniejpodpisała zawieszenie broni.Na pokładzie było około tysiąca ludzinależących do najprzeróżniejszych formacji.Wpatrywaliśmy się w spokojne,mieniące się, jasnoszare morze.Czasami zamiast wodnika wyłaniał sięperyskop i ukazywał się okręt podwodny, ociekający wodą jak grzbietwieloryba.Podmorski przyjaciel czuwał.Okręty podwodne są jak ludzie.Więcej jest złych niż dobrych.Niejeden konwój żołnierzy zatonął w Bałtyku.Byliśmy obwieszeni kołami ratunkowymi i wszyscy spaliśmy na pokładzie,niedaleko luków jak wielkie pingwiny.Minęliśmy wybrzeże Litwy i Aotwy.Wostatnią noc nasz statek dostał rozkaz zmiany kursu i skierowania siębezpośrednio do Rewia, gdzie setki rannych oczekiwały transportu.O piątejrano wpłynęliśmy do spokojnej zatoki w kolorze stalowo-niebieskim, nawprost stolicy Estonii, słynnego Rewla (Tallinn), miasta Krzyżaków,rozłożonego na zboczu wzgórza, usianego smukłymi dzwonnicami i ozdobionegopotężnymi basztami sławnej fortecy.Wszystkie stare miasta bałtyckie byłysilnie naznaczone przeszłością: każde posiadało majestatyczny,ufortyfikowany zamek, który był przez wieki centrum kultury i germańskiegoporządku; białe kościoły o niebieskich, wysmukłych jak strzały dzwonnicach,domy kupców o fundamentach z potężnych, ciosanych kamieni, spatynowaneprzez sto zim i misternie rzezbione, ładne i rozważne jak ich siostry zLubeki, Bremy czy Brugii, ostatnie kwiaty z festonu bogactwa i rozkwituHanzy.Reda w Rewlu, noszącym w nazwie dolinę i marzenie, tworzyła nadługości około mili delikatny łuk, usiany potężnymi czerwonymi kamieniami.W oddali, na tle pozłacanych pól odcinały się potężne ruiny gotyckiegospichrza, dokładnie takiego, jaki można jeszcze spotkać na flandryjskimwybrzeżu.Jeden z generałów poinformował mnie, gdzie mogą stacjonować moiżołnierze.Było to gdzieś pod Narwą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl