[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprosił o podsta-wienie wozu pod dom, jak najszybciej.IVMinął przedsiębiorstwo Rega Dorkinga i zaparkował wóz wgłębi bocznej uliczki.Po chwili wysiadł i ustawił się tak, by mieć naoku drzwi wejściowe do biura handlarza.Czekając, zapalił papie-rosa.Pięć minut pózniej pod plac z używanymi samochodami zaje-chała taksówka.Wysiadł z niej Dawid, zapłacił kierowcy i po-śpieszył w kierunku biura.W jego dłoni Greg dostrzegł dyplo-matkę.Kiedy drzwi zamknęły się za bratem, wsiadł do samochodu iodjechał do domu.Reg Dorking, błogo przejedzony, siedział z nogami na biurku.Wygrzebując wykałaczką resztki obiadu, uważnie przeglądał pro-gram wyścigów we wcześniejszym wydaniu jakiejś popołudniów-ki.Grubym palcem ciągnął po liście koni biegnących w gonitwie oczternastej trzydzieści, wreszcie zatrzymał palec na Rudej Dzier-latce.Niezła klaczka, jak ma swój dzień; kiedyś była druga, aostatnio odpadła - przypomniał sobie.Dżokej tylko pięćdziesiątkilo! Podniósł słuchawkę; na znak uznania puścił oko do strojnej wkapelusz dziewczyny z kalendarza i wykręcił numer.- Harry - powiedział, uzyskawszy połączenie - postaw midychę na Rudą Dzierlatkę.Odłożył słuchawkę i podniósł wzrok na wchodzącego DawidaForrestera.- Dzień dobry.- Nawet jeśli poznał gościa, nie pokazał tego po sobie.- Mogę czymś służyć?- Tak - rzucił Dawid.- Przychodzę kupić pocztówkę.Dorking obdarzył go zdumionym spojrzeniem.- Co proszę?- Powiedziałem, że chcę kupić pocztówkę.Dorking przez chwilę przyglądał mu się z uwagą, po czymrzucił katalog na biurko.- Ja handluję samochodami, przyjacielu.Jeśli potrzebujeszpocztówek, kopnij się do papiernika na rogu.- Nie potrzebuję pocztówek - oświadczył Dawid spokojnie.-Chodzi mi o jedną, szczególną pocztówkę.Dorking odchylił się z krzesłem nieco do tyłu.- A skąd ci przyszło do głowy, że akurat ja mam tę szczególnąpocztówkę, przyjacielu? - Przyglądał się Dawidowi z niezmąco-nym spokojem ducha.- Chciał ją pan sprzedać mojemu bratu za tysiąc pięćset fun-tów.- Kto to panu powiedział?- Brat.Dorking wzniósł oczy do sufitu.- Facet zwariował.Dawid zajął krzesło na wprost Dorkinga, opierając się łokciamina biurku.- Zadzwonił pan nie do tego człowieka.W świńskich oczkach Dorkinga pojawiła się czujność.- Co pan wygaduje?- To, co pan słyszy - beznamiętnie odparł Dawid.- Wybrał pannie tego Forrestera.Jest nas dwóch: Greg, artysta malarz, i Dawid,nauczyciel.Ja jestem Dawid.- No, no, czyż to nie urocze? - zakpił Dorking.- Jak w kon-kursie na szczęśliwą rodzinkę.- Zdjął nogi z biurka, obrzucającDawida wrogim spojrzeniem.- Posłuchaj, ja nic nie wiem o tychwszystkich pocztówkowych koszałkach opałkach i nic nie chcęwiedzieć.Jeśli mi się nie wyniesiesz stąd w cholerę, to zadzwonię po gliny.- Sięgnął po telefon.- Zmiało - zachęcił Dawid, zupełnie nie zbity z tropu.- Po-wiedz im, że nazywam się Forrester i daję ci tysiąc pięćset funtówza pocztówkę.To powinno ich zainteresować, i to bardzo.Dorking popatrzył na Dawida niemal z zachwytem.- Niezły z pana zawodnik - przyznał.- Na pewno nie tak sobiewyobrażałem nauczyciela.- Pewnie zle pan sobie wyobrażał - uprzejmie wyjaśnił Dawid.- Nie chciałbym, żeby pan uczył moje dzieci.- Miło mi to słyszeć.- Jesteś zbyt gładki w mowie, przyjacielu - ciągnął Dorking.-Zbyt złotousty, na mój gust.Masz głos niczym.jak to się mówi? -Pożerał Dawida wzrokiem.- Ten.eee.trele słowika?- Tak, o to chodziło.- Oczy Dorkinga zaświeciły się chciwie,gdy wskazał na dyplomatkę.- Ile tam masz?- Tysiąc pięćset funtów.Handlarz pokręcił głową.- Za mało.- Więcej nie dostaniesz, przyjacielu - rzekł Dawid tym samymuprzejmym tonem.Dorking przyglądał mu się przez chwilkę, po czym z uśmiechemwzruszył krągłymi ramionami.Wyciągnął portfel, wyjął pocz-tówkę i wręczył ją Dawidowi.- W porządku, profesorku.:.Greg Forrester wyniósł z kuchni na tacy dzbanek świeżo za-parzonej herbaty, dwie filiżanki, mleko i cukier.Postawił tacę nastole i nerwowo odpalając papierosa od papierosa, czekał na brata.Dawid przybył punktualnie o wpół do czwartej, najwyrazniej wświetnym humorze.Zatarł ręce, uśmiechając się od ucha do ucha.- To się nazywa obsługa - skomentował.- Pozwól płaszcz i kapelusz - zaofiarował się Greg z pomocą. - Niestety, nie posiedzę dłużej.Mam spotkanie o czwartej.Greg uniósł brwi.- Jeszcze jedno? Ostatnio sprawiasz wrażenie strasznie zała-tanego.-  Nie mają spokoju bezbożni - zażartował Dawid.Nalał so-bie herbaty, dodał mleka i cukru.- Jak ci idzie portret Alison?- Trochę jak po grudzie.Nie leży mi, prawdę mówiąc.Chybaza długo malowałem te moje śliczne obrazki.Dawid spróbował herbaty.- A tak na marginesie - napomknął od niechcenia - widziałeśsię dziś z naszym przyjacielem, majorem Colbym?- Nie.Dlaczego pytasz?- Tak sobie.Przyszło mi na myśl, że może by go zainteresowałpowrót sukienki i zdjęć.- Jeśli o to chodzi, był tu wczoraj wieczorem - nieco opry-skliwie powiedział Greg.- Wezwałem go.Mówiłem ci o tym przeztelefon.Dawid uśmiechnął się.- Tak, wiem.Tylko myślałem, że będzie dalej prowadzić toswoje, że tak powiem, śledztwo.- Pewnie je prowadzi gdzie indziej.- W głosie Grega nadalpobrzmiewał cierpki ton.- Pewnie tak - zgodził się Dawid, jakby nieobecny myślami.Greg wychylił się z fotela.- Nie wierzyłeś w moją historię o sukni i zdjęciach, prawda?- Oczywiście, że wierzyłem - zapewnił Dawid bez wahania.-Ale cieszy mnie, że się odnalazły, i że Briggs się pojawił, bo todowodzi prawdziwości twojej historii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl