[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I podczas tamtej rozmowy kariera detektywa Dilessia zawisła nawłosku.Skoczył Bordonowi do gardła, na szczęście Martin i jeden zmundurowych zdołali go odciągnąć.- Będzie dobrze, Martin.Wtedy mnie poniosło.Teraz go nie tknę,chociażby dlatego, że jest nam cholernie potrzebny.%7ływy.Wieszdobrze, że tamta sprawa sprzed pięciu lat nie została oficjalniezamknięta.Historia lubi się powtarzać.Bordon na pewno stał zatamtymi morderstwami, choć zamieszanych było więcej osób.Ktowie, może nawet i ten nieszczęsny Harry Tennant.Odezwał się telefon.Jake chwycił za słuchawkę.- Tu Blake.No i jak tam, Jake? Znów pracowałeś w weekend? - W niedzielę zrobiłem sobie wolne.- %7łeby posiedzieć nad aktami?- Odwiedziłem ojca.- A.to bardzo dobrze.Przeczytałem właśnie raport o ostatnimmorderstwie.Faktycznie, to bardzo przypomina sprawy sprzed pięciulat.Dlatego reaktywujemy grupę operacyjną i ty nią pokierujesz, o ileprzysięgniesz, że zachowasz zimną krew, a wszelkie spekulacje, niepoparte mocnymi dowodami, zachowasz dla siebie, jasne?- Tak jest.Dziękuję.- Ty wiesz najlepiej, co się wtedy działo.Aha, i naturalnie należyrozważyć, czy nie chodzi o naśladowcę.- Oczywiście.- Pamiętaj, Jake, nie jesteś samotnym jezdzcem.Pracujemy wzespole.- Tak jest, kapitanie.- Odprawa o wpół do jedenastej, w moim gabinecie.Do sprawywłączony został Franklin z FBI.Będzie z tym jakiś problem?- Nie, kapitanie.A niech to.Ethan Franklin działał na wszystkich jak czerwonapłachta na byka.Choć trzeba było przyznać, że w komputerzenaprawdę umiał grzebać jak mało kto.- Do grupy wejdą Bełk, Rosario, MacDonald i Rizzo.Poza tymzawsze dostaniesz tyłu mundurowych, ilu będziesz potrzebował.Awięc dziesiąta trzydzieści u mnie.- Tak jest, kapitanie. ROZDZIAA SZSTY- A teraz sprawy najważniejsze - oświadczył stanowczym głosemsierżant Brennan.- Podstawowe.Powiedzcie no mi, dlaczego tak wamto wbijam do głowy?Pytanie, naturalnie, było retoryczne.Sierżant sam udzielił sobiewyczerpującej odpowiedzi.- Bo jeśli o nich zapomnimy, to całą robotę, jaką odwali ekipadochodzeniowa, diabli wezmą.Nam nie wolno o niczym zapominać.Ani o tych podstawowych sprawach, ani o tym, do jakich celówpowołano policję.Jesteśmy tu po to, żeby pilnować prawa, bo bezprawa nic nie funkcjonuje.Dlatego nazywają nas stróżami prawa.Jacoby, na czym to dokładnie polega?Arne Jacoby siedział obok Ashley.Wyglądał jak obrońcauciśnionych albo.jak skończony sukinsyn.Metr dziewięćdziesiąttrzy plus sto trzydzieści sześć kilogramów samych mięśni.Bardzoprzystojny, o ciemnej karnacji, ciemnych, króciutko ostrzyżonychwłosach.A do tego jasnozielone oczy.Uśmiechnął się szeroko, niemal serdecznie.Lubił Brennana, jakzresztą wszyscy kadeci z tego kursu.Dla nich sierżant był nie tylkojednym ze specjalistów prowadzących zajęcia, lecz równieżopiekunem kursu.Sierżant był w porządku, choć czasami twardy, apoza tym lubił rozprawiać o zasadach etycznych.Jacoby wolał zagadnienia bardziej konkretne, co jednak nieoznaczało, że teraz dumał o niebieskich migdałach.Wstał.Twarzewszystkich, jak na komendę, zwróciły się w jego stronę. - Jesteśmy tu po to, żeby chronić innych i służyć im - oświadczyłmocnym, jasnym głosem.- Tak, dziękuję, Jacoby.O to właśnie chodzi.Chronić i służyć - tonasze mottto.Nie tylko ściganie tych, którzy nie przestrzegają prawa,ale przede wszystkim ochrona obywateli.Nie brakuje ludzi, dlaktórych życie drugiego człowieka nie przedstawia żadnej wartości.Widzieliście taśmy, poznaliście statystyki.Wiecie, jak w praktycewygląda praca policjanta.Wiecie, że będziecie ścigać przestępców,którzy w każdej chwili mogą strzelić wam w twarz.Chcecie dopaśćdrania i zaaresztować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl