X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.".Fragmenty zdań na zawsze odciskały mi się w pa-mięci, gdy ślęczałem nad płaskimi zdjęciami - pozowała do nich w mieszkaniu w Chelsea, zapewne należącym do fotografa - i zrozumiałem, że jej potrzebuję.Była w moim wieku.To przeznaczenie.Charlotte miała dziewiętnaście lat.Potem zacząłem regularnie kupować Penthouse 'a z nadzieją.że ujrzę ją ponownie, ale nie.Nie wtedy.Sześć miesięcy później mama znalazła ukryte pod moimi łóżkiem pudełko po butach i zajrzała do środka.Najpierw obrzuciła mnie wyzwiskami, potem wyrzuciła pisma, i wreszcie wyrzuciła mnie z domu.Następnego dnia znalazłem sobie pracę i pokój na Earl's Court.O dziwo jedno i drugie okazało się całkiem łatwe.Moją pierwszą pracą była posada pomocnika w warsztacie elektrycznym przy Edgeware Road.Umiałem jedynie wymienić wtyczkę, w tamtych czasach jednak ludzi stać było na to, by nawet do takich prac wzywać elektryka.Szef twierdził zresztą, że wkrótce nabiorę doświadczenia.Przetrwałem trzy tygodnie.Pierwsze zadanie okazało się nie-samowite - wymiana wtyczki w lampce przy łóżku angielskiego gwiazdora filmowego, który osiągnął sławę dzięki wielokrotnie powtarzanej roli małomównego cockneyowskiego Casanovy.Gdy tam dotarłem, baraszkował w łóżku z dwoma superkociaka-mi.Wymieniłem wtyczkę i wyszedłem — wszystko odbyło się bardzo porządnie, nie dostrzegłem nawet cienia sutka i nikt nie zapraszał mnie, bym się przyłączył.W trzy tygodnie później niemal jednocześnie wyleciałem z roboty i straciłem cnotę.Działo się to w wytwornym aparta-mencie w Hampstead.Zastałem w nim tylko pokojówkę, drobną, ciemnowłosą kobietę, o kilka lat starszą ode mnie.Ukląkłem, żeby zmienić wtyczkę, a ona weszła na krzesło obok, aby odkurzyć drzwi.Uniosłem wzrok.Pod spódnicą miała pończochy, pas i, Bóg mi świadkiem, nic poza tym.Wówczas odkryłem, co powinno być na zdjęciach w miejscach, których nie pokazują.Straciłem zatem dziewictwo pod stołem jadalni w Hampstead.W dzisiejszych czasach nie widuje się już pokojówek.Odeszły, niczym stare garbusy i dinozaury.Wkrótce potem wyleciałem z pracy.Nawet szef, głęboko przekonany o mym całkowitym nieuctwie, nie uwierzył, że wymiana wtyczki zabrała mi trzy godziny, a nie mogłem mu przecież wyjaśnić, że dwie z tych godzin spędziłem ukryty pod stołem w jadalni, gdy właściciele mieszkania niespodziewanie wrócili do domu.Potem nastąpiła seria krótkotrwałych dorywczych zajęć: drukarza, składacza.W końcu wylądowałem w małej agencji reklamowej nad barem kanapkowym przy Old Campton Street.Wciąż kupowałem Penthouse'a.Na zdjęciach wszyscy wyglądali niczym statyści w serialu Rewolwer i melonik, ale dokładnie tak samo wyglądali otaczający mnie ludzie.Artykuły traktowały o Woody Allenie, wyspie Safony, Batmanie i Wietnamie, striptizerkach z biczami, modzie, filmach i seksie.Garniturom wyrosły aksamitne kołnierze, dziewczęta rozbu-rzyły włosy, moda była wszystkim, Londyn stał się swingujący, okładki pism psychodeliczne, a jeśli nawet do wody pitnej nie dodawano LSD, zachowywaliśmy się, jakby tam było.Ponownie ujrzałem Charlotte w 1960 roku, długo po tym, gdy już z niej zrezygnowałem.Sądziłem, że zapomniałem już, jak wygląda.I wtedy pewnego dnia szef agencji rzucił na moje biurko Penthouse 'a.Umieściliśmy tam reklamę papierosów, z której był szczególnie dumny.Miałem dwadzieścia trzy lata i byłem wschodzącą gwiazdą - kierowałem działem artystycznym, udając, że wiem, co robię.Czasami nawet coś mi wychodziło.Nie pamiętam zbyt wiele z zawartości numeru.Zapamiętałem jedynie Charlotte.Miała rozczochrane płowe włosy, jej oczy patrzyły prowokująco, uśmiechała się, jakby znała wszystkie sekrety życia i ukrywała je w swej nagiej piersi.Nie nazywała się wcale Charlotte, tylko Melanie, czy jakoś tak.Podpis informował, że ma dziewiętnaście lat.Żyłem wówczas z tancerką imieniem Rachel w mieszkaniu w Camden Town.Rachel była najładniejszą, najmilszą kobietą jaką kiedykolwiek znałem.Tego dnia wróciłem wcześniej do domu ze zdjęciami Charlotte w aktówce, zamknąłem się w ła-zience i spuściłem tyle razy, że zakręciło mi się w głowie.Wkrótce potem zerwaliśmy z Rachel.Agencja reklamowa rozkwitała; w latach sześćdziesiątych wszystko rozkwitało.W 1971 polecono mi znaleźć „twarz" dla firmy odzieżowej.Szukali dziewczyny ucieleśniającej wszystko co zmysłowe, dziewczyny, która będzie nosić ich ubrania tak jakby miała zaraz zedrzeć je z siebie, o ile jakiś mężczyzna nie zrobi tego pierwszy.A ja znałem idealną dziewczynę: CharlotteZadzwoniłem do Penthouse'a.W redakcji nie wiedzieli o czym mówię, zdołałem ich jednak przekonać, by skontakto-wali mnie z oboma fotografami, którzy w przeszłości robili jej zdjęcia.Facet z Penthouse'a nie wydawał się przekonany, gdy twierdziłem, że na obu jest ta sama dziewczyna.Dotarłem do fotografów, próbując znaleźć jej agencje.Odparli, że ona nie istnieje.A przynajmniej nie da się do niej dotrzeć.Owszem, obaj zna-li dziewczynę, o której mowa, ale, jak to określił jeden z nich „to było niesamowite" - sama do nich przyszła.Zapłacili jej za pozowanie i sprzedali zdjęcia.Nie, nie znali żadnego adresu.Miałem dwadzieścia sześć lat; byłem głupcem.Natychmiast zorientowałem się, co jest grane.Spuszczają mnie ze schodów.Jakaś inna agencja już do niej dotarła, planuje wielką kampanię reklamową, opłaciła fotografów, by milczeli.Przeklinałem i wrzeszczałem przez telefon.Proponowałem skandalicznie wielkie sumy.Powiedzieli, żebym się odpieprzył.W następnym miesiącu znów była w Penthousie.Czasy psy-chodelii minęły, pismo nabrało klasy - dziewczynom wyrosły włosy łonowe, w oczach lśniło pożądanie.Mężczyźni i kobiety o rozmiękczonych konturach wędrowali przez uprawne pola: różowe ciała na złotym tle.Jej imię, głosił podpis, brzmiało Belinda.Handlowała anty-karni.To była Charlotte, bez dwóch zdań, choć włosy miała ciemne i kręcone, upięte wysoko.W podpisie podano też jej wiek: dziewiętnaście lat.Zadzwoniłem do znajomego z Penthouse'a i zdobyłem na-y.wisko fotografa: John Felbridge.Skontaktowałem się z nim.Podobnie jak pozostali, twierdził, że nic o niej nie wie, ja jednak miałem już doświadczenie.Zamiast krzyczeć przez telefon, zaproponowałem mu prace przy sporym zleceniu - zdjęcie chłopca jedzącego lody.Felbridge miał długie włosy i czterdziestkę na karku.Był ubrany w wyleniałe futro i rozchełstaną koszulę, okazał się jednak niezłym fotografem.Po sesji zaprosiłem go na drinka.Zaczęliśmy rozmawiać o paskudnej pogodzie, pracy fotografa, systemie dziesiętnym, jego doświadczeniach zawodowych i o Charlotte.- Twierdzisz, że widziałeś ją wcześniej na zdjęciach w Pen-ihousiel — spytał Felbridge.Przytaknąłem.Obaj byliśmy lekko podchmieleni.- Opowiem ci o niej.Wiesz co? To przez nią postanowiłem zrezygnować z robienia aktów i zająć się zwykłą robotą.Mówiła, że nazywa się Belinda.- Jak ją poznałeś?- Właśnie do tego zmierzam.Myślałem, że przyszła z agencji.Zapukała do drzwi, ja na to „ale odlot!" i zapraszam ją do środka.Wyjaśniła, że nie jest z agencji, że sprzedaje.- Zmarszczył brwi, zakłopotany.— Dziwne, prawda? Zapomniałem, co sprzedawała.Może w ogóle niczego nie sprzedawała, nie wiem.Niedługo zapomnę własnego nazwiska.Wiedziałem, że jest wyjątkowa.Spytałem, czy zechce mi pozować.Wyjaśniłem, że wszystko jest uczciwie, że nie chcę po prostu dobrać jej się do majtek, i zgodziła się.Rach, ciach, pięć rolek filmu, od tak bez niczego.Gdy tylko skończyliśmy, ubrała się i ruszyła do drzwi — ot tak, bez niczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.