[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zgłaszała zastrzeżeń i niedyskutowała, bo nie widziała powodu.Teraz gorzko tego żałowała.Z perspek-tywy czasu wydało się to bardzo naiwne.Po prostu głupie.W tamtym czasie jejczęść w akcjach dynamicznie rozwijających się firm miała wartość rzędu pięć-dziesięciu milionów, a w ciągu kilku następnych lat mogła się podwoić lubpotroić.Uznała je za adekwatną rekompensatę za swój udział w skoku.Teraz wątpiła, by mogła je sprzedać za jakąkolwiek cenę.Mądra forsa błyska-wicznie opuściła ich banki, a teraz nawet głupia szykowała się do wyjścia.Wytaczano im sprawy sądowe o zaniedbania, składanie fałszywych obietnic,niedotrzymywanie umów, przekraczanie terminów.Były też pozwy rozwście-czonych, pogrążonych w żałobie rodzin ofiar katastrofy samolotu linii lotni-czych, z której usług skorzystał jeden z durniów Siergieja Golicyna.Kto wie,jaki wypadek zdarzy się jutro? Choć nie miała przyjaciół wśród prawników,wiedziała, że prokuratorzy bacznie śledzą działania Golicyn Associates.Zlinilisię i czekali, aby urwać jakąś część dla siebie.199 Tatiana była realistką.Wiedziała, że jej słowa nie zmienią sytuacji.Golicyn,mimo błyskotliwego umysłu i sprytu, nie interesował się prowadzeniem intere-sów i nie miał do tego smykałki.Jego zbiry miały takie kwalifikacje do prowa-dzenia firmy, jak trzylatki do zabawy głowicami jądrowymi.Co innego wyry-wać paznokcie bezbronnym więzniom, a co innego wyciskać gotówkę z wy-brednych klientów. Skontaktowałam się z Koniewiczem  szepnęła prawie niedosłyszalnie. Co?Pochyliła się bliżej. Nie udawaj, że nie słyszałeś, Siergiej.Z Koniewiczem.Wysłałamurzędnika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z propozycją. %7łycie ci zbrzydło?! Jakim prawem? No cóż.przepraszam.Działałam w naszym wspólnym interesie. Na-wet ona nie mogła sprawić, by zabrzmiało to autentycznie.Twarz Siergieja Golicyna poczerwieniała, oczy zmieniły się w wąskiegniewne szparki. Odpowiedz mi na jedno pytanie, Siergiej.Jaki procent dostajesz od ban-ku, w którym ulokowałeś pieniądze? Nie twój interes. Nie będzie mi przykro, no ile? Mnóstwo forsy.Całą górę.Niewielki procent wystarczy. Jeśli to szwajcarski bank, pewnie jeden procent.Mam rację? Coś w tym stylu  burknął.Nie żeby się wstydził.Jeden procent oddwustu pięćdziesięciu milionów był nie do pogardzenia.Poza tym nie uloko-wał forsy w Szwajcarii, aby mieć z tego procenty. A gdyby Koniewicz mógł podwajać ten majątek co kilka lat? To ge-niusz.Bez trudu wprowadzimy kilka dodatkowych zabezpieczeń.Nie będziemiał dostępu do forsy.Za niewielki udział w zyskach kupimy jego złoty dotyk. Nie jestem zainteresowany. Czemu? Czyżbyś zbijał fortunę w Golicyn Associates?  zapytała, silącsię na uśmiech.Ponieważ Golicyn Associates była firmą prywatną, nie musiała składaćsprawozdań finansowych ani przesyłać oficjalnych informacji akcjonariuszom.200 Przez ułamek sekundy zastanawiał się, jak dużo wie Tatiana Aukina.Zbyt wie-le, sądząc po przebiegłym tonie.Pociągnął głębszy łyk whisky i przyznał: Ponieśliśmy pewne straty. Czy Nikoła o tym wie?  spytała, wbijając nóż nieco głębiej. Jest trze-cim wspólnikiem, a przynajmniej był nim ostatnim razem, gdy sprawdzałam.Golicyn machnął ręką, jakby się tym nie przejmował.Nie odczuwał radości,że poruszyła tę kwestię.Nikoła należał do partnerów, których lepiej było nierozczarować. Do czego zmierzasz?  spytał złośliwym tonem. Chcę zwrócić ci uwagę na dwie rzeczy.Po pierwsze, Koniewicz umierobić pieniądze  powiedziała to takim tonem, aby aluzja stała się jasna i bole-sna.Golicyn i jego banda głupków potrafiliby zamienić złoto w nędzny kit.Po drugie, jeśli zatrudnimy faceta  ciągnęła  będziemy mieli go w garści.Niebędzie biegał wkoło i paplał, bo przestanie mu się to opłacać.Stanie się jednymz nas. Gdzie jest? W Nowym Jorku. To duże miasto.Gdzie dokładnie? Nie wiem.Wiedział, że kłamała.Wargi jej drżały, więc łgała jak pies. Jeśli nie wiesz, gdzie przebywa, jak się z nim skontaktujesz? Jakie to ma znaczenie? Wchodzisz w to czy nie? Co będziesz z tego miała? Rozsądny udział w zyskach.Nic wielkiego, powiedzmy, trzydzieściprocent.W końcu to mój pomysł.Golicyn dobrze wiedział, do czego zmierza.Chciała się dobrać do forsy,poczuć gotówkę.Jego miliony.Mogła to obmyślić z Koniewiczem, a pózniejwykombinować, jak go oskubać do gołego.Wiedział też doskonale, czego on pragnie.Bardziej niż kiedykolwiek, bar-dziej od wszystkiego pragnął śmierci Koniewicza.Chciał, aby gość po prostubył martwy.Wiedział, że doprowadzi firmy Koniewicza do upadku  był bole-śnie świadom pogłosek i plotek, które krążyły po mieście  co pogłębiało jedy-nie jego pogardę dla Aleksa.201 Rozsiadł się wygodnie i kilka razy głęboko odetchnął, próbując oczyścićumysł.Może zabicie Koniewicza nie było najlepszym pomysłem.Może działałzbyt porywczo i krótkowzrocznie.W sumie wciągnięcie Koniewicza do spiskumogło być wspaniałym posunięciem.Po chwili pomysł wydał się jeszcze lep-szy.Niech ten geniusz podwoi lub potroi jego pieniądze, niech pobrudzi sobieręce brudną forsą.Jeśli popełni choć jeden błąd, znajdzie sposób, aby na niegodonieść i ponownie go upokorzyć.Właściwie czemu nie?Zawsze przecież będzie mógł go zabić. Jak przyjął propozycję?  spytał niewinnie, nie okazując zaciekawienia. Jest zainteresowany.Postawił kilka warunków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl