[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie zatrzymali się przed ostatnimi lewymi drzwiami.Zerwana srebrna plomba zwytłoczonym Silvestere wisiała na klamce. Byłaś za tymi drzwiami? Nie.Przestraszyłam się plomby. Nie tyją zerwałaś.? Oczywiście, że nie ja. Dziwne.Myślałem, że to już była część snu. Chodzmy. Zaczekaj. Zasłonił jej drogę ruchem ręki. Tam mogą być niebezpieczne ruchome rzezby. Popatrz na te ślady! To ślady krwi. Na posadzce salki były brunatne plamy i mniejszekropki.Wiodły do prawych drzwi i potem prawym, nie zaplombowanym korytarzem.Schyliła się. To są inkrustacje z czerwonego trawertynu powiedziała. Piękna robota.Rzeczywiście: nieregularne plamy z brunatnego kamienia otaczała cienka granica z żółtegometalu.Wyśmienity rzemieślnik odrobił krople krwi, umieszczając w posadzce z szarego kamieniaotoczone mosiężną taśmą kawałki czerwonego trawertynu, a następnie szlifując do równejpowierzchni.Adams obejrzał swą prawą dłoń: na środku widniała blizna.Na lewej równie rozległa, chociażtylko po otarciu.Skąd wziąłby się ceglany pył, którym tak wybrudził but? Wejdzmy już, Adams.Inaczej nie sprawdzisz, co się tam kryje.Spojrzał na nią bez słowa i pokiwał głową.Przyłożył ucho do drzwi: zupełna cisza.8.Adams nacisnął klamkę, otworzył drzwi i znieruchomiał: nadchodził gigantyczny skorpion zesnu.Wyglądał jak żywy, nie jak mechaniton.Liliane odepchnęła go i zatrzasnęła drzwi. Ale bydlę! mruknął z podziwem. Widzisz, co tu wyhodowali.? Co skrywają w podziemiach? Watykan ma parę gospodarstw, ale tam są ledwie mleczne krowy, a nie jakieś grozne stwory. Przecież jeśli wypuszczą to na świat, rozprzestrzeni się plaga.Trzeba to powstrzymać! Nie podejrzewam papieży o diaboliczne zamiary. Nie rozumiem, jak można tak myśleć! jej twarz stężała. Zarówno pajęczaki, jak i owady, oddychają tchawkami.To mało efektywny system dla dużychzwierząt.Im większe, tym bardziej niezdarne i co chwilę dostają zadyszki wywodził. Dalej nie rozumiem. Rozgniewana wyglądała pięknie. Przecież owady są doskonałymitworami przyrody.A muchy są najdoskonalsze spośród owadów. Skoro tak twierdzisz.Ale tylko, jeśli małe.Gdyby były za duże, to cała ekonomia ich budowyodwróciłaby się przeciw nim. Ty wszystko wiesz lepiej! To sam zobacz!Gwałtownie otworzyła drzwi, ominęła wyciągniętą dłoń Afrodyty z Melos i desperackopodbiegła do skorpiona, który tkwił niemal w tym samym miejscu, co poprzednio. Liliane! zerwał się za nią.Skorpion przebierał łapami, w takt ich ruchów kiwając się na boki.Ledwie się przemieszczał.Dziewczyna szybko ominęła niezdarną poczwarę.Zaszła ją od tyłu i błyskawicznie schwyciła zaodwłok, jego ostatni masywniejszy segment, zakończony żądłem.Okazja, o której marzą mangusty. To przecież nie jest żywe zachichotała. Zobacz.Adams zbliżył się i lekko, szybkim ruchem kopnął w lewe szczypce stwora, kierując go wbok.Skorpion ociężale dotarł do ściany między posągami i napierając na nią, to zaciskał, to unosiłcęgi, bądz poruszał kolcem jadowym.Adams trzymał w ramionach Liliane.Była ciepła, jej włosy pachniały, odwzajemniała uścisk.W ręku nadal miała pilniczek do paznokci.Teraz broń, wcześniej narzędzie.Przed chwilą bał się, bynie stało się jej coś złego.Mały skorpion czasem zabija, porcja trucizny od metrowego nie dawałaszans. Może już zmarłem, i właśnie to jest drugi świat.? , pomyślał. Pamiętam zranienieskorpionim żądłem. To nie miało sensu. Lekko gładził jej włosy. Pilniczkiem do paznokci chciałaś z nimwalczyć.? Powiedziałeś, że musi być powolny. Wolniejszy niż kręgowiec.Szybkość decyduje o skuteczności ataku.Duże tchawkowcepewnie też się jakoś przystosowały.Ta szarża mogła cię kosztować życie.Szybka jesteś dodał pochwili. Chciałam go przebić pilnikiem i odciąć żądło, ale był za twardy.Skorpion nadal przebierał łapami.Można go było dotykać, potrącać.Liliane złapała za nasadękolca jadowego, nie wywołując reakcji stwora. Ależ jest dziwaczny.Jak to się nazywa? zapytała. Atrapa, makieta, ruchomy model. Wzruszył ramionami. Zamiast części gębowej ma płytę zwizerunkiem głupawo uśmiechniętej twarzyczki.Chyba z brunatnej żywicy epoksydowej, bo ciepływ dotyku.Gdzież mu do rzezb ze snu.Rozejrzał się.Wokół znajome posągi.Z kamienia spajanego mosiądzem, ale bez możliwościruchu.Afrodyta z Melos przykucnięta i z wyciągniętą ręką.Ciekawe, niespotykane ujęcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Chodakiewicz Marek Jan Po Zagładzie. Stosunki polsko żydowskie 1944 1947
- Bankowicz Bożena i Marek Dudek Antoni Leksykon historii XX wieku
- Marek Krajewski, Mariusz Czubaj 2009 Róże cmentarne
- PS99 Pan Samochodzik i Bractwo Dębu Marek Żelech
- § Kedzierski Marek Do domu bylo daleko
- Marek Tuliusz Cyceron O Naturze Bogów
- Jarosław Marek Rymkiewicz Leœmian. Encyklopedia
- Marek Karpiński Najstarszy zawód œwiata
- Ekonomia Zenon Stachowiak
- wampiry
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.keep.pl