[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzyłem, jak rozważne, inteligentne twarze zasępiają się pod wpływem słyszanych słów.Szok przyjaciół był zaledwie cieniem naszego, jak gdyby z dobrej wolistarali się naśladować to uczucie, i dlatego korciło nas, by przesadzać, rzucać linę patosu nad przepaścią, która oddziela przeżycie od jego przedstawienia w anegdocie.Przez kolejne dnii tygodnie Clarissa i ja wielokrotnie opowiadaliśmy naszą historię przyjaciołom, kolegom i krewnym.Stwierdziłem, że używam ciągle tych samych zwrotów, tych samych przymiotników,w identycznym porządku.Mogliśmy już relacjonować te wypadki, nie przeżywając ich na nowo w najmniejszym stopniu,nawet ich nie pamiętając.Odprowadziłem Tony'ego i Annę o pierwszej w nocy, a gdywróciłem, ujrzałem, że Clarissa przegląda jakieś notatki dowykładów.Oczywiście jej urlop naukowy dobiegł końca.Po-40 szedłem do swojego gabinetu i zerknąłem na kalendarz, choćwiedziałem dokładnie, co tam figuruje - dwa spotkania i tekstdo oddania na piątą.W pewnym sensie byliśmy dobrze zabezpieczeni przed katastrofą.Mieliśmy siebie, a także wielu starych przyjaciół.Musieliśmy się też podporządkować wymogominteresującej pracy, która nas pochłaniała.Stałem w świetlelampy na biurku, spoglądając na kilka listów, na które nie odpowiedziałem.Leżały nieporządnie na kupce, a ja dzięki nim poczułem się spokojniejszy.Rozmawialiśmy jeszcze z pół godziny, ale tylko dlatego, żebyliśmy zbyt zmęczeni, by cokolwiek zrobić przed pójściem dołóżka.Dowlekliśmy się do niego o drugiej w nocy.Upłynęłozaledwie pięć minut, odkąd zgasiliśmy światło, gdy zadzwoniłtelefon i wyrwał mnie z pierwszego snu.Bez wątpienia dokładnie pamiętam jego słowa.- Czy to Joe? - zapytał.Nie odezwałem się.Rozpoznałemten głos.- Chcę tylko, byś wiedział, że rozumiem, co czujesz.Ja odczuwam to samo.Kocham cię.Odłożyłem słuchawkę.- Kto to był? - wymamrotała w poduszkę Clarissa.Może z powodu zmęczenia, a może by ją osłonić, zataiłemprzed nią słowa, które właśnie usłyszałem, ale wiem, że popełniłem pierwszy poważny błąd, gdy odwróciłem się na swojąstronę łóżka i powiedziałem:- Nic takiego.Pomyłka.Idz spać.4Gdy obudziliśmy się następnego ranka, wydarzenia te nadalrozbrzmiewały w powietrzu nad łóżkiem, lecz dzień, z pasmemciążących na nas zobowiązań, był jak balsam na nasze nerwy.Clarissa wyszła o wpół do dziewiątej, by poprowadzić seminarium dla studentów na temat poezji romantycznej.Wzięłaudział w zebraniu poświęconym sprawom administracyjnymwydziału, zjadła drugie śniadanie z kolegą, oceniła zadania semestralne i przez godzinę sprawdzała postępy prac doktoranta,41 który pisał o Leigh Huncie.Gdy wróciła do domu o szóstej,mnie jeszcze nie było.Załatwiła kilka telefonów, wzięła prysznic i poszła na kolację ze swym bratem Lukiem, któregomałżeństwo po piętnastu latach zaczęło się rozpadać.Ja wziąłem prysznic rano.Zabrałem ze sobą do gabinetu termos z kawą i przez kwadrans zastanawiałem się, czy nie ulecpokusom wolnego zawodu - gazetom, telefonom, marzeniomna jawie.Chciałem przemyśleć wiele spraw.Wpatrując sięw ścianę, miałbym cały czas zajętą głowę.Ale wziąłem sięw garść i postanowiłem skończyć artykuł o teleskopie Hub-ble'a, przygotowywany dla amerykańskiego czasopisma.Projekt ten interesował mnie od dawna.Ucieleśniał niemodny heroizm i majestat, nie służył celom militarnym, nie możnabyło zbić na nim błyskawicznej fortuny, a zrealizowano goz powodów prostych i szlachetnych - by wiedzieć i rozumiećwięcej.Gdy odkryto, że dwuipółmetrowe zwierciadło głównejest o ćwierć milimetra za płaskie, nie wywołało to na Ziemipowszechnego rozczarowania.Zapanowała wesołość z rodzajuSchadenfreude, poczucie triumfalizmu, a przez całą planetę przeszedł szyderczy chichot.Od czasu zatonięcia  Titanica" surowosądziliśmy naszych techników, wyszydzając ich wygórowaneambicje.Ludziska powiadają: oto największa zabawka w przestrzeni kosmicznej, wysoka jak czteropiętrowy budynek, któramiała ukazać cuda naszym siatkówkom, obrazy zarania wszechświata, nasze początki u początków czasu.Zawiodła nie z powodu jakichś algorytmicznych arkanów oprzyrządowania, leczw wyniku zupełnie zrozumiałego błędu - złego ogniskowania,którego przyczyną były wady w staroświeckim polerowaniu.Hubble stał się głównym obiektem ataków telewizyjnych humorystów, nasuwał fonetyczne skojarzenia z bublem i stanowił dowód na ostateczny upadek amerykańskiego przemysłu.Zamysł Hubble'a świadczył o niezwykłym rozmachu, leczoperacja ratunkowa przeprowadzona została z najwyższą techniczną finezją.Setki godzin spędzonych przez astronautówpoza statkiem kosmicznym, dziesięć zwierciadeł korekcyjnych,z nieludzką precyzją umieszczonych wokół krawędzi wadliwejsoczewki, a na Ziemi, w stacji kontroli lotów, wagnerowska orkiestra naukowców i komputerów o dużej mocy.Z techniczne-42 go punktu widzenia była to operacja trudniejsza niż wysłanieczłowieka na Księżyc.Błąd naprawiono, obrazy z przestrzenikosmicznej, liczące dwanaście miliardów lat, były przekazywane wiernie i ostro, świat zapomniał o swej pogardzie i nie mógłwyjść z podziwu - przez jeden dzień - po czym zajął sięwłasnymi sprawami.Pracowałem bez przerwy przez dwie i pół godziny.Gdy wystukiwałem artykuł, męczył mnie jakiś niepokój, doznanie fizyczne, którego nie potrafię dokładnie określić.Pewnych błędów nie zdołają naprawić całe zastępy astronautów.Jak mojegowczoraj.Ale co ja takiego zrobiłem, czego zaniechałem? Jeśliwina leży po mojej stronie, w którym momencie zaczyna sięodpowiedzialność? Przy linach pod balonem czy też kiedy jepuściłem, a może potem przy zwłokach albo gdy wczoraj wieczorem odebrałem telefon? Czułem coś niemiłego na skórzei nie tylko, jakbym się nie umył.Lecz gdy przerwałem pisanie i rozważyłem wszystkie wydarzenia, nie dopatrzyłem sięw nich śladu swojej winy.Potrząsnąłem głową i zacząłem pisaćszybciej.Nie wiem, jak pózną nocą udało mi się odsunąćwszelkie myśli o telefonie.Zdołałem połączyć go z wszystkimikłopotami poprzedniego dnia.Chyba nadal byłem w szokui starałem się ukoić nerwy wytężoną pracą.Skończyłem artykuł, poprawiłem go, wydrukowałem i prze-faksowałem do Nowego Jorku, pięć godzin przed ostatecznymterminem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl