[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aysy adonis jużpochwycił białą jej rączkę i wyciskał na niej rumianych warg swych pieczęcie,oczy i policzki śmiały mu się z radości.Zapomniał nawet owego strachu, zktórego się spowiadał przed Dołęgą, cały przejęty rozkoszą widzenia owejślicznej Lelki, do której tak nieszczęśliwą miał słabość.Patrzał jej w oczy, aokrągła twarz jego, po dobrym śniadaniu, pod wrażeniem czaru niewieściego idobrego wina nabierała wyrazu starożytnego satyra, który nimfę zastał wkąpieli.Nie spojrzał nawet na rumieniącą się za niego Hannę. O! jakże, jakże mi pani moja cudownie wyglądasz!  zawołał głośno  coza świeżość! jakie czarujące wdzięki! Jakżem rad, że panią tu widzę!.Zliczności moje!Lelia śmiała się do rozpuku i to jakoś wielkie zapały Olesia obracało w żart naszczęście. Pani wie  mówił  że ja byłem, jestem i będę do zgonu jej adoratorem.- Nie, o tym nie wiedziałam - śmiejąc się, odpowiedziała Lelia - lecz od dziśdnia zapisuję go na listę i wciągam do szeregów.Tylko pomnij pan, że tociężkie wkłada obowiązki!Na komplementa te weszła, głos posłyszawszy, babcia.- O! o! - wołała ode drzwi - już Oleś w adoracjach dla Lelki.a! stary, stary, żeteż ty się nigdy nie poprawisz!Odskoczył pan Aleksander, trochę zmięszany, biegnąc całować ręce staruszki,która mu dała klapsa.- Pfe! coż to za bałamut z asana! całą noc na hulance, cały ranek gdzieś lata, ateraz zastaję w umizgach do wdówki.Na pokutę by cię nasadzić należało.Gdzieżeś był?- Babciu dobrodziejko - zaczął się tłumaczyć Junosza  wczoraj mnie Ramułtpochwycił  dobre jakieś, serdeczne chłopczysko, drzwi na klucz pozamykali inie było sposobu wyjść.Babka głową kiwała. A tobie w to graj! Dziś chodziliśmy z Dołęgą po.po sprawunki. kończył Oleś. Co siętyczy przywitania dawnej naszej sąsiadki, w tym grzechu nie widzę.Jeszcze się tłomaczył, gdy służący wszedł, oznajmując hrabiego Ramułta.Usłyszawszy to nazwisko, Lelia chciała się wycofać z Hanną, babka niedopuściła; Oleś wyszedł ku drzwiom na przyjęcie gościa, poprawiając trochęwłosów rozpierzchłych po łysinie. Ty go znasz?  zapytała Hanna Lelii.  Widziałam go z daleka tylko, choć niby mój brat przyrodni, nie był ciekawmnie poznać bliżej, jam też nie spieszyła.On jest hrabią Ramułtem, a ja iSylwan proste sobie biedaki.Domawiała tych słów po cichu, gdy wyświeżony i wyelegantowanymłodzieniec, w paliowych rękawiczkach, z głową świeżo od fryzjera, wsurduciku leżącym jak ulany, w lakierowych bucikach, ukazał się w progu zpańsko-pogardliwo-grzeczną minką znudzonego swą wielkością człowieka.Przywitali się po wczorajszej znajomości u wieczerzy jak starzy przyjaciele zserdecznym dla wszystkich Olesiem, który natychmiast przedstawił hrabiegostarościnej, swej córce i.nie wiedząc, co ma uczynić z Lelią, rzekł:- Państwo zapewne znajomi.Lelia odwróciła się szybko - Herman począł się jej przypatrywać zdziwiony,jakby po raz pierwszy z bliska ją zobaczył, i zmięszany rzekł:- Wszak pani jest siostrą brata Sylwana.a zatem i moją.Lelia nic nie odpowiedziała. Miło mi, że mogę się jej przedstawić.Po tym szybkim intermezzo począł rozmawiać Herman ze staruszką, ale zoczów siostry przyrodniej i Hanny nie spuszczał.Hanna ani nań spojrzałaprawie.Spędziwszy kilka chwil około starościnej, widocznie chciał Herman zbliżyć siędo młodszych pań, lecz Oleś swą niezmierną grzecznością pokrzyżował jegozamiary.Z pierwszą wizytą niepodobna było bawić długo.Ramułt, majączaledwie czas przemówić kilka słów do Hanny, która mu bardzo zimno na nieodpowiedziała, ukłonił się i począł żegnać. Pani starościna pozwoli  rzekł  aby jej matka moja złożyła uszanowanie.Jest to jej gorącym życzeniem.Wymieniono jeszcze kilka słów grzecznych i na tym ceremonialna się skończyławizyta.Oleś odprowadzał go aż do sieni i słychać było długo ich wesołeśmiechy.- Bardzo ładny chłopak! - odezwała się staruszka do Lelii i Hanny - nieprawdaż?- Ano, lalka, tylko już bez rumieńca i świeżości - poczęła wdówka - żal mi tegobraciszka.jakoś mu zle z oczów patrzy, choć ma ładne oczy.- Trzeba by go widzieć przy wieczerzy w kawalerskim towarzystwie - przerwałOleś, który wszedł na te wyrazy - c'est le convive le plus aimable, le plus anim,qu'on puisse imaginer.Przymiot ten, zwykle mało przez kobiety ceniony, nie podniósł go podobno wich oczach; spojrzały po sobie i zamilkły.VByli niegodziwi ludzie, którzy utrzymywali, że Viola, ulubienica publiczności,którą obrzucano bukietami, ilekroć występowała na scenę, przez rodzaj pychy zubóstwa mieszkała na poddaszu; bliżej znający ją zaręczali, że nie stawało jej na lepsze pomieszkanie.Sławni artyści po wielkich stolicach, obsypywani złotem,opływają nie tylko w dostatki, ale nawet we wszystko, co najśmielszawyobraznia wyroić sobie może.Popsute dzieci sławy częstokroć dziwaczyćmuszą, aby przesyciwszy się wszystkim, nie umierać z nudów.Tym talentomwybranym wady ich nawet cenią się i opłacają jak najcenniejsze przymioty.%7łycie artysty prowincjonalnego teatrzyku wcale nie jest tak rajskim zawodem, achoć w nim czasem jaśniejsza błyśnie chwilka, płaci się ona długimi dniamidoskwierających niedostatków, walki i boleści.Olbrzymi talent zaledwiepodołać może temu zadaniu nad siły człowiecze.Tu słuchacze są chciwinowości i nie artystycznego wykończenia wymagają, ale samej fabuły, bawi ichnie pędzel mistrza, ale jaskrawo nałożona barwa i wydatne ruchy a jędrne słowo.Nie obchodzi ich gra i tajemnicza zagadka Hamletowego charakteru, raz tylkochcieliby zobaczyć jakiego takiego Hamleta, jutro Romea, pojutrze ZbójcęSchillera, Marię Stuart, a na ostatek choćby Pumpernikla, byle nie Hamleta dacapo.Nie jest to ta publiczność smakoszów., która każdy ruch ocenia i nadkażdym lubuje się słowem, ale parter głodny, co klaszcze wyrazistości, śmiejesię szczególniej z gestów rubasznych i smakuje w tłustym słowie.Jemu potrzebacoraz coś świeżego a zmiennego.Rad by mieć wszystko i za tanie pieniądze.Dla zwabienia go muszą być czerwone afisze, poczwarne tytuły i bodaj bęben udrzwi z piszczałką.Co mu po takiej komedii, w której dwie osoby, siedzące ustolika, dramat serdeczny w kilku cichych wypowiedzą słowach? On ziewa,jemu trzeba akcji, a akcja dla niego to podstawianie nogi i grzmocenie kijem pogrzbietach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl