[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Will spojrzał na nagą pierś Elly i mocniejsię zaciągnął.- A ty nie zjesz swojego hamburgera? - spytała.- Nie jestem jeszcze teraz głodny.A jaki jest twój hamburger?- Pyszny.- Jednak odłożyła kanapkę na bok, do połowy zjedzoną, i oboje wiedzieli,dlaczego.Zaczęła pić mleko.Kropelka spadła z zimnej szklanki na policzek Lizzy idziewczynka zareagowała od razu, puszczając pierś Elly, jej buzia zmarszczyła się, zaczęławywijać piąstkami, niezadowolona, że przerwano jej tak nagle.- Szsz.- Elly uciszyła ją i przystawiła do drugiej piersi.Will spojrzał na drugą pierś, wilgotną i nabrzmiałą.Nagle zerwał się z łóżka, zgniótłpapierosa i zniknął w łazience.Elly odchyliła głowę, zamknęła oczy i poczuła, że sama jestjuż gotowa, aby go przyjąć.Och, Lizzy P, pośpiesz się i skończ już jeść, kochanie.W łazience płynęła woda, zabrzęczało szkło, a następnie zapadła pełna napięcia cisza.Po chwili Will pojawił się w drzwiach, wycierając ręce białym ręcznikiem.Odrzucił go nabok, zerwał z siebie koszulę i stał w podkoszulku, który uwydatniał jego mięśnie.Zaczął mówić ochrypłym, niskim głosem, z trudem nad sobą panował.- Tak ciebie pragnę jak żadnej innej kobiety w całym moim życiu.Wiesz o tym, Elly?- Chodź tutaj, Will - szepnęła.Odrzucił na bok koszulę i usiadł przy niej, wyciągając rękę i obejmując ramię Elly.Jego palce wędrowały po nagiej piersi.Pochylił głowę, a ona uniosła swoją.Podniosła ramię,przygarnęła go do siebie, czując nieznaną sztywność krótko przystrzyżonych włosów, zapachnieznanego mydła, gdy dotykał jej wolnej piersi.- Ile mamy czasu? - Zamknęła oczy.- Muszę zameldować się jutro o osiemnastej.- Która to godzina?- Szósta po południu.Złapię pociąg o drugiej trzydzieści.Lizzy już skończyła jeść.Czy możemy ją teraz położyć?Uśmiechnęła się do Willa i spytała:- Czy tak zawsze jest z tobą?- Jak? - Jego głos był cichy i niski.- Tak jak gdyby się miało umrzeć, jeśli czekałoby się jeszcze jedną minutę?Ręka na jej piersi zacisnęła się.uniosła.Przesunął palcem po twardniejącej sutce.- Tak, od dnia, kiedy stałem przy studni z jajkiem na twarzy i zakochałem się w tobie.Wstań.- Wstała i patrzyła, jak Will pośpiesznie zestawia razem fotele, licząc sekundy, gdynakrywał je kołdrą.Kiedy się pochyliła, aby położyć Lizzy, dotknął jej nagiego ramienia.Wyprostowała się i stali po przeciwnej stronie foteli, patrząc na siebie w oczekiwaniu,cierpiąc wskutek tego rozdzielenia, które sami sobie narzucili, i jeszcze bardziej siebiepragnąc.Wyciągnął rękę, a ona położyła w niej swoje dłonie i stali tak ogarnięciniewysłowioną czułością.Uścisnął ją mocniej, przyciągając do siebie nad prowizorycznym łóżeczkiem.Oczyich spotkały się i zatopiły w sobie pociemniałe z przemożnej miłości.Gdy się dotknęli, byli pełni żaru i niecierpliwości, dwa wygłodzone stęsknione ciałapo długich miesiącach rozłączenia.Były to miłość i pożądanie doskonale zespolone ze sobą.Opanowały ich te naglące uczucia, mieli przemożne pragnienie, aby dotknąć każdegomiejsca, spróbować wszystkiego, zanim jeszcze opadły z nich ubrania.- Elly.Tak za tobą tęskniłem.- Jego ręce biegły w dół, obejmowały ją czule.- Czułam się taka samotna w naszym łóżku bez ciebie.- Dotknęła jego spodni,sięgając do klamerki paska.Ubranie sfrunęło na ziemię.Szepcząc, padli na łóżko.- Pozwól mi spojrzeć na siebie.- Cofnął się jeszcze, a ręce i oczy już wędrowały poukochanym ciele, okrywał je pocałunkami.Leżała na łóżku z otwartymi ramionami, stając się naczyniem, z którego pił.I onatakże cieszyła się jego obecnością, kosztowała jego ciała.Nieśmiałość znikła, przegnana razna zawsze, bo gdzieś w głębi duszy uświadamiali sobie, że może to ostatnia szansa.W końcu złączyli się ze sobą.Drżeli, zamknięci w słodkim sam na sam, tak długo oczekiwanym połączeniu serc iciał.Nie myśleli o koszmarach, jakie niesie wojna, zapomnieli o śmierci i pogrążyli się wsobie, przyjmując to spełnienie jako należne śmiertelnikom.- Kocham cię - powtarzali wciąż na nowo i na nowo ochrypłym szeptem.- Kochamcię.Czerpali siłę do przetrwania.Zabiorą ją ze sobą, gdy opuszczą ten pokój.Słońce zachodziło gdzieś na horyzoncie, gdzie nie sięgał ich wzrok.Gdzieś daleko cośzagrzmiało.Zapach wilgotnego słonego powietrza dotarł do okna.Ręka, opadła z sił i ciężka,leżała na ramieniu Elly, kolano obok jej uda.Dotknęła palcem jego wargi.Uśmiechnął się znużony, ale nadal miał zamknięte oczy.- Hej, Will?- Hm?- Jestem bardzo zadowolona, warto było przejechać całą Georgię w brudnychpociągach.- Ja także.- Otworzył oczy.Znikły uśmiechy i patrzyli na siebie nasyceni.- Tak bardzo za tobą tęskniłam, Will.- Ja także za tobą tęskniłem, moja zielonooka dziewczyno.- Czasami odwracam się i patrzę na stos drewna i spodziewam się, że zobaczę, jakrąbiesz drzewo.- Będę znowu to robić, już wkrótce.Przypomniało im to, że jutrzejszy dzień jest już tak blisko, a więc uciekli znowu wdzień dzisiejszy, dotykając się, szepcząc, całując się, kochając.Leżeli obok siebie, palce ichwyruszały na długie wędrówki, a kolana i stopy dopasowywały się, jak gdyby stworzono jedla siebie.Gdy odpoczęli, znowu zapłonęli miłością i rozkoszowali się nią drugi raz łagodniei niespiesznie, patrząc sobie w oczy, gdy rozkosz raz jeszcze dosięgła ich ciał.Później rozmawiali o domu i tym, co trzeba tam jeszcze zrobić - o generatorze, złotejżyle, jaką były części używanych samochodów - wtedy Will zapalił jeszcze jednego papierosai położył się, służąc jej ramieniem jak poduszką.Patrzyła na prześcieradło owinięte wokół jego stóp i zdecydowała się zadać pytanie,którego się obawiała najbardziej:- Dokąd cię wysyłają, Will?Zaciągnął się głęboko i wolno, zanim odpowiedział:- Nie wiem.- Chcesz powiedzieć, że jeszcze ci nie powiedzieli?- Krążą pogłoski, że będzie to na Oceanie Spokojnym gdzieś na południu, ale nikt niewie gdzie, nawet komendant bazy.Dowództwo używa stale słowa Grot - a ty chyba wiesz, coono oznacza.- Nie, co to znaczy?Sięgnął po popielniczkę, położył ją sobie na brzuchu i pukał w nią papierosem.- To znaczy, że przejdziemy do ataku.- Do ataku?- Inwazji, Elly.- Inwazji? - Podniosła głowę, aby spojrzeć mu w oczy.- Na co?Nie chciał o tym mówić i prawdę mówiąc, nic nie wiedział.- Kto wie? Japończycy są na całym Oceanie, kontrolując go prawie w całości.Jeśliwysyłają nas tam, możemy w końcu trafić wszędzie, począwszy od Wake, a kończąc naAustralii.- Ale czy mogą cię gdzieś wysłać i nawet nie powiedzieć, dokąd jedziesz?- Zaskoczenie to część strategii wojskowej.Jeśli tak to planują, to tak musi być, my poprostu wypełniamy rozkazy, to wszystko.Przetrawiała tę wiadomość przez długie minuty, słuchając miarowego bicia jego serca.- Czy boisz się, Will? - spytała cicho.Dotknął jej włosów.- Oczywiście, że się boję.- Rozważał to i dodał: - Czasami.Kiedy indziej znówprzypominam sobie, że należę do najlepiej przygotowanych oddziałów militarnych w historiiświata.Jeśli będę musiał walczyć, wolę w marines niż gdziekolwiek indziej.Chcę, żebyśpamiętała o tym, kiedy zaczniesz martwić się o mnie, gdy już wyjadę.W piechocie morskiejkażdy odpowiada za grupę.Nikt nie dba jedynie o własną skórę.Każdy myśli o towarzyszachi jest przez nich asekurowany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl