[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mmmm.masz ładne, duże, soczyste pomarańcze.Zaraz je zjem.- Pochylił głowę,jak gdyby rzeczywiście chciał ją ugryzć, ale Laura odtrąciła go.- Zapomina pan o dobrych manierach, panie Dalton! Najpierw trzeba grzeczniepoprosić.Przewrócił ją na ziemię i potoczyli się razem, odprowadzani rozleniwionym wzrokiemAajby.- Pokażę ci, jak się je pomarańcze, ty mała łasico! Podczas szamotaniny jeden owocwypadł na trawę, Rye złapał drugi.Zmusił Laurę do poddania się, przytrzymał ją i ukląkł,przyciskając kolanem jej pierś.Próbowała go odepchnąć, śmiejąc się resztką tchu.- Udusisz mnie!- I wreszcie będzie spokój - rzekł, obierając pomarańczę.Pierwszy kawałek skórkiwylądował Laurze na policzku.Potrząsnęła głową, żeby go strącić.- A zatem - ciągnął Rye - najpierw trzeba pomarańczę obrać:, o, tak.- następnykawałek omal nie wpadł jej do oka.- Rye, ty przerośnięty gburze!- Ale nie obiera się całej, żeby było za co trzymać.Pac! Fragment skórki puknął ją wnos.Laura zmarszczyła się, z całej siły odpychając jego kolano.- Zejdz ze mnie! Rye z namaszczeniem dalej robił swoje, nie zwracając najmniejszejuwagi na jej wysiłki.- A kiedy odsłonisz już najbardziej soczystą część.- ciągnął, upuszczając następnykawałek skórki na górną wargę Laury - można zacząć jeść.Wciąż starała się go odepchnąć, zagryzając usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.Dostojny i krzepki, przygniótł ją do ziemi i, wpatrując się w jej oczy, wbił zęby wpomarańczę.Patrzyła to na jego wargi, pokryte słodkim sokiem, to na jego nagą męskość,kołyszącą się tuż nad nią.Rye odgryzł następny kęs, leniwie przeżuł go i połknął.- Chcesz trochę? - spytał, unosząc brwi.- Chcę.- Ale co chcesz?- Pomarańczę.- A gdzie maniery? Najpierw trzeba grzecznie poprosić.- Czy mogę dostać pomarańczę? Wzrok Rye'a prześliznął się po piersi Lauryprzypłaszczonej jego kolanem, po białym brzuchu, ciemnym trójkącie włosów, i niespiesznie wrócił na jej twarz.- Myślę, że tak - rzekł poważnie.Owoc zbliżył się powoli do jej ust.Rozchyliła jepomału, aż soczysty miąższ dotknął jej zębów.Odgryzła kawałek drapieżnym szarpnięciem,nie spuszczając płonącego wzroku z jego błękitnych, zwodniczo chłodnych oczu.Rye zacząłprzesuwać kolanem po jej piersi, aż sutek nabrzmiał od dotyku owłosionej skóry.Lauraprzełknęła i oblizała wargi.- Mniam.słodkie - wymruczała.- Sama słodycz - powtórzył ochryple.Jego wzrok wypalał w niej dziurę.- Twoja kolej - powiedziała cicho.- Tak.Jego ciemna dłoń przesunęła się nad nią, trzymając pomarańczę.Mocny przegub, błękitne żyły biegnące wierzchem dłoni stwardniałej od ciężkiejpracy, świadczyły o sile.Palce Rye'a z wolna zaczęły ściskać owoc.Pierwsze chłodne kroplepociekły na pierś Laury.Strużka soku pełzła w dół do pępka, potem do pachwiny.Jasna głowa Rye'a nachyliła się nad nią, język powędrował słodką, wilgotną ścieżką.W sercu Laury rozszalała się burza.Rye przeżył na morzu pięć lat w towarzystwie osamotnionych mężczyzn.W czasierejsu tęsknoty i wspomnienia układały się w słowa.Wiele się nauczył z tych opowieści.Spijając z niej słodki sok, dał jej rozkosz, o jakiej dotąd nawet nie marzyła.Potemobrał następną pomarańczę i wręczył ją Laurze.Jej oczy rozszerzyły się, ale wzięła owoc, iteraz z kolei Rye legł na wznak, by i ona mogła się czegoś nauczyć. ROZDZIAA 12Popołudnie upływało i musieli zważać, którą godzinę wybija kościelny dzwon.Leżelina plecach, z nogami przerzuconymi przez podciągnięte kolana tak, że podeszwy ich stópstykały się.Rye trzymał Laurę za rękę, pocierając machinalnie kciukiem wnętrze dłoni.- Wiesz, co zrobiłam wieczorem w przeddzień twojego wyjazdu? - zagadnęła go,uśmiechając się na wspomnienie.- Co takiego?- Schowałam czarnego kota w balii.Rye ryknął śmiechem i oparł głowę na zagiętymprzedramieniu.- Nie mów mi, że wierzysz w te bajki!- Już nie.Ale wtedy próbowałabym wszystkiego, byłeś nie odjeżdżał.Ten kot miałsprowadzić silny przeciwny wiatr, by rankiem okręt nie mógł wypłynąć z portu.Cóż, widaćmu się nie udało.Obrócił się, żeby się jej przyjrzeć.- Czy tęskniłaś za mną tak, jak ja za tobą?- To było.potworne, straszne.- cień przebiegł po twarzy Laury.Rye uniósł się nieco i położył jej dłoń na brzuchu.- Brzuszek ci się zaokrąglił.i biodra też masz szersze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl