[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyne, co mnie powstrzymało, to fakt, że materac wyglądał nastosunkowo nowy i nie śmierdział podejrzanie ani nie był poplamiony.Byłam jakaś podenerwowana i wcale nie czułam zmęczenia, przeciwnie, miałamdużo energii.Posprzątałam w sypialni mamy.Wszystko, co wyglądało na śmieci,wrzuciłam do czarnych worków, które znalazłam w spiżarni i wyniosłam na tylnyganek.W wysokiej komodzie i w szafce z lustrem, do których wcześniej niezaglądałam, nie było żadnych ubrań, a w szafie znalazłam tylko dżinsy i kilka swetrów.Nawet w połączeniu z tym, co walało się po podłodze, nie można tego było uznać zapełną garderobę.Kolejny dowód, że mama naprawdę gdzieś wyjechała.Nie wiedziałam, co o tym myśleć ani jak powinnam się czuć.Okradła mnie,zatrzęsła moim życiem w posadach.Okradła innych.I wyjechała, bo albospanikowała, albo doprowadziła się do takiego stanu, że nie wiedziała, co robi.Wyciągnęłam pieniądze z kieszeni i wyszło mi trzydzieści dolarów plus tedwadzieścia, które zostawili policjanci.To duża suma i chociaż miała więcejwspólnego z litością niż jakością moich usług kelnerskich, w sumie pięćdziesiąt dolcównapiwku pierwszego wieczoru to niezły wynik.Schowałam pieniądze do portfela izaniosłam torebkę do dolnej sypialni.Z westchnieniem pościeliłam łóżko i wypakowałam ubrania, które przywiozłam.Szybko wzięłam prysznic i wytarłam się w łazience, którą mama nazywała swojąprzytulną łaznią.Przytulną, bo jeśli się stanęło z wyciągniętymi rękami i narozstawionych szeroko nogach, można było jednocześnie dotknąć umywalki, wanny itoalety.Miałam już iść z powrotem do sypialni, kiedy zwróciłam uwagę na zaparowanelustro.Nie wiem dlaczego, zrobiłam to, co zrobiłam.Od lat nie przeszło mi to nawetprzez myśl, ale jednak nachyliłam się i starłam parę.Może to z powodu stresu.Albo tego, co powiedział ten koleś w barze.A może zpowodu Jaksa i pocałunku.Pewnie tak, właśnie dlatego, ale nieważne, skoro i takrobiłam to, co robiłam.Unikałam patrzenia na siebie, zwłaszcza zaraz po wypadku, a także po licznychprzeszczepach skóry, które nastąpiły pózniej.Naprawdę, minęły lata, odkąd ostatniowidziałam swoje ciało w lustrze.To było coś, na co sobie nie pozwalałam.Zagryzłam dolną wargę i zmusiłam się, żeby popatrzeć.Nie tylko zerknąć.Kolejnywdech utknął mi gdzieś między mostkiem a tchawicą.Obojczyk był w porządku, skóra kremowo-brzoskwiniowa.Bardzo fajny odcieńcery, doskonały do malowania się i pokazywania.Dekolt też gładki.A potem spojrzałam niżej.I tam już sprawa wyglądała jak na jakimś nieudanym portrecie Picassa.Taka sama blizna, jaką miałam na twarzy, przecinała moją lewą pierś.Biegła odgóry, przez aureolę, o milimetry mijając brodawkę.Miałam szczęście.Byłobyidiotycznie mieć tylko jedną brodawkę.Nie, żeby ktoś je w ogóle oglądał, ale mimowszystko wolałam nie być w swoich myślach Callą o Jednej Brodawce.Druga pierśbyła nienaruszona.Obydwie miały przyjemną wielkość, ale skóra między nimi byłaodbarwiona, jaśniejsza.Oparzenia drugiego stopnia.Blizny polegały na zmianiepigmentu skóry, ale niżej było gorzej.Wyglądałam jak stara kanapa, którą ktoś naprawiał, zszywając różne kawałki.Naprawdę tak było.Oparzenia trzeciego stopnia nie były już ani trochę zabawne.Wogóle.Niektóre fragmenty skóry były ciemnoróżowe, inne znacznie jaśniejsze i w sumiegładkie, ale krawędzie oparzonych miejsc na boku były wypukłe.Widziałam je wlustrze.Wyglądały trochę jak znamiona.Odwróciłam się tyłem i wygięłam szyję.Zobaczyłam plecy.Od tyłka aż po łopatki skóra wyglądała mniej więcej tak jak zprzodu, tylko że blizny były znacznie gorsze, poszarpane i wybrzuszone, a miejscamiwręcz pomarszczone i w znacznie ciemniejszym odcieniu, bo prawie brązowe.Tutaj nie miałam przeszczepów.Wtedy już tata nas zostawił.Uwolnił się od tego dramatu i żałoby, znikając niewiadomo gdzie.Kiedy zdałam maturę, odnalazłam go z pomocą Clyde a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl