[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzień byłciepły, pachniało zielenią i w tej chwili nie miał potrzeby, aby gdzieś gnać,planować coś, czegoś sobie życzyć lub żałować.Wystarczyło patrzeć, jakdwóch blondasków jedzie do Atlanty modelem z 1928 roku.Eleonora przestała się śmiać, ale na twarzy pozostał jej jeszcze uśmiech,gdy przyglądała się Willowi.Pochylił się z jednej strony samochodu, opierającciężar ciała na jednej nodze, a skrzyżowane ramiona oparł luzno na piersi.Słońce padało mu na czubek nosa, a na ustach pojawił się szczery uśmiech. No i cóż teraz widzimy?  zapytała miękko.74emalutkausoladnacs Podniósł wzrok i zobaczył, że na niego patrzy.A więc udało się uśmiechnął się.Uśmiechał się  czuł się tak cudownie, jak wtedy, gdy miałpełny żołądek.Nie chciał tego pomniejszać ani ukrywać, ale wiedział jednak,że to zasługa Eleonory Dinsmore. Dobrze się pan czuje?  spytała cicho.Piwne oczy złagodniały, gdy spojrzały z wdzięcznością w zielone. Tak, proszę pani  odpowiedział cicho.Uśmiechając się i widząc radość w oczach Willa, Eleonora wzruszyła się.Uświadomiła sobie bowiem, że to jej i chłopcom udało się wywołać tenuśmiech.Aż trudno uwierzyć, jak zmieniła się jego twarz  nie była jużkamienna, zupełnie pozbawiona emocji, kąciki oczu marszczyły się, a ustazłagodniały.Mogłabym sobie bez trudu poradzić z tym mężczyzną, teraz gdywiem, jak sprawić, by się uśmiechnął.Uśmiechał się cały czas, patrzył na jej zaokrąglony brzuch.Stałanieruchomo, gdy on uparcie mierzył ją wzrokiem.Zastanawiała się, o czymtak myślał.Na całe życie  to bardzo, bardzo długo.Niech patrzy, niech siędecyduje.Ona zrobi to samo.Nigdy nie obchodziło jej, jak ludzie wyglądają tak czy inaczej.Jednak Will Parker, wypoczęty i uśmiechnięty, to doprawdymiły sercu widok, co do tego nie było wątpliwości.Uświadamiając to sobie,poczuła się skrępowana, tym bardziej że lustrował ją wzrokiem.Podniósłoczy, a gdy spojrzenia ich spotkały się, Eleonora zarumieniła się. Wie pani, pani Dinsmore.Przerwał im nagle krzyk Tomcia.Will spojrzał przez ramię. Co się.Donald Wade krzyczał  zupełnie blady i przerażony.Will podbiegł donich szybko i krzyknął: Jezu Chryste, ratuj ich!  Popędził do samochodu i wyciągnął Donaldaza rączkę. Uciekaj! Musisz się stąd wydostać! To pszczoły!Kilka brzęczało już nad głową Willa.Jedna użądliła go w szyję, druga wnadgarstek, gdy sięgał po wyjącego Tomcia.Zanim wydostał się z samochodu,owady roiły się już wszędzie.Nie zwracając uwagi na ustawiczne użądlenia,odganiał pszczoły od Tomcia, uderzając je kowbojskim kapeluszem.Eleonorai Donald Wade zaczęli biec, ale gdy Will dogonił ich, chłopiec potknął się iupadł na buzię, głośno krzycząc.Will złapał go, cały czas biegnąc.Miał75emalutkausoladnacs dłuższe nogi niż Eleonora i wkrótce ją przegonił.Zatrzymując się niepewnie,odwrócił się za siebie.Gdzieś z tyłu z wysiłkiem posuwała się naprzód, idącbardzo niezgrabnie, podtrzymując brzuch jedną ręką, wachlując się drugą.Pszczół było coraz więcej i słychać było gniewne mruczenie. Pani Dinsmore!  zawołał. Wez dzieci i uciekaj!  krzyczała Eleonora. Nie czekaj na mnie!Will zobaczył przerażenie w jej oczach i zatrzymał się niezdecydowany. Uciekaj!  krzyknęła.Jedna pszczoła usiadła na ramieniu Tomcia.Płakał i zaczął miotać sięjak oparzony na ręku Willa.Will odwrócił się i wypadł na ścieżkę z wyjącymi iszamoczącymi się chłopcami.Kiedy przegonił rój pszczół, zatrzymał się,ciężko oddychając.Wtedy odwrócił się raz jeszcze.Zobaczył, że Eleonorapotknęła się i upadła na twarz.Serce podskoczyło mu w piersi.Zostawiłchłopców na środku ścieżki, rozkazując: Czekajcie tutaj! Następnie pobiegł doniej pędem, nie zwracając uwagi na wycia rozlegające się za nim.Nigdyjeszcze nie biegł tak szybko  pędził w stronę kobiety, która przewróciła się iteraz z trudem wstawała.Przysiadła na boku z zamkniętymi oczami, chwiejącsię i trzymając kurczowo za brzuch.Jezu, miłosierny Boże  Will modlił się wjedyny znany sobie sposób  spraw, by nic jej się nie stało! Zatrzymał sięnagle, wyciągając rękę. Pani Dinsmore. Z trudem chwytał powietrze.Otworzyła oczy. Chłopcy, czy chłopcom nic się nie stało? Przede wszystkim są przestraszeni. Zdjął kapelusz i ze złościąodganiał dwie brzęczące pszczoły krążące nad jej głową. Zmiatajcie stąd i toszybko!Cały czas z oddali dochodziły krzyki chłopców.Will rzucił na nichniepewne spojrzenie, a następnie popatrzył na Eleonorę, która walczyła zuczuciem paniki.Wziął ją za ręce i zmusił, by się położyła. Proszę poleżeć chwilę.Pszczoły już odleciały. Ale chłopcy. Chłopcy mają po kilka użądleń, mogą chwilę pokrzyczeć.A teraz niechsię pani położy, tak jak mówiłem. Przestała się opierać i bez sił opadła naziemię.Podłożył jej swój kapelusz pod głowę. Proszę oprzeć na nim głowę.Odpoczywając, czuła nieznaczny ból brzucha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl