[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długość do połowy łydki dawno już wyszła z mody, akrój sukni podkreślał kanciastą sylwetkę, wąskie ramiona ipłaskie piersi.Jej twarz doskonale pasowała do reszty ciała miała blisko osadzone oczy i odrobinę za długi nos.Gdy sie-działa wyprostowana na krześle, przypominała mu jednego ztych morskich ptaków o długich nogach i długiej szyi, któresiadywały na słupach wzdłuż kanałów. Chciałbym zadać pani kilka pytań, signora Breddes. Jestem niezamężna  poprawiła go odruchowo. Mam nadzieję, że bez trudu porozumiemy się po włosku. Oczywiście.Mieszkam tu od dziesięciu lat. Oznajmiłato takim tonem, jakby poczuła się urażona jego słowami. Jak długo pracowała pani dla maestra? Dwadzieścia lat.Dziesięć w Niemczech i dziesięć tutaj.Kiedy maestro kupił to mieszkanie, poprosił mnie, żebym tuprzyjechała i je prowadziła.Zgodziłam się.Dla maestra poje-chałabym dokąd bądz. Powiedziała to w taki sposób, jakby210 mieszkanie w dziesięciopokojowym apartamencie w Wenecjibyło dla niej swego rodzaju cierpieniem, które jest gotowaznosić tylko dlatego, że jest tak bardzo oddana swemu panu. Czy zajmuje się pani domem? Tak.Wprowadziłam się tu niedługo po tym, jak tomieszkanie zostało kupione.Pan Wellauer przyjechał i wydałmi polecenia odnośnie jego umeblowania i odnowienia.Zaj-mowałam się urządzeniem pokoi, a potem utrzymywałam tuporządek, kiedy pana nie było. A kiedy tu mieszkał? Także. Jak często przyjeżdżał do Wenecji? Dwa albo trzy razy do roku.Rzadko kiedy częściej. Przyjeżdżał, żeby pracować? Prowadzić orkiestrę? Czasami tak.Ale także żeby odwiedzić przyjaciół, pójśćna biennale. Powiedziała to takim tonem, jakby mówiła oziemskich próżnościach. Co należało do pani obowiązków, gdy maestro Wellauertu mieszkał? Zajmowałam się gotowaniem, ale zatrudniano też wło-skiego kucharza, gdy były wydawane przyjęcia.Ustawiałamświeże kwiaty w wazonach.Kierowałam pracą pokojówek.SąWłoszkami. To wyjaśnienie, uznał Brunetti, pozwalało zro-zumieć, dlaczego kierowanie ich pracą było konieczne. Kto zajmował się zakupami? Kupowaniem jedzenia iwina? Kiedy maestro tu mieszkał, planowałam posiłki i każde-go rana wysyłałam pokojówki na bazar na Rialto po świeżewarzywa.Brunetti doszedł do wniosku, że po tym wstępie pani Breddes211 będzie gotowa udzielić mu odpowiedzi na właściwe pytania. A zatem maestro ożenił się, gdy pani dla niego pracowa-ła. Tak. Czy spowodowało to jakieś zmiany? Gdy tu przyjeżdżał,oczywiście. Nie wiem, co pan ma na myśli  odparła, choć niewąt-pliwie domyśliła się, o co mu chodzi. Pytam o zmiany w prowadzeniu domu.Czy pani obo-wiązki zmieniły się po ślubie maestra? Nie.Czasem gotowała pani, ale rzadko. Tylko tyle? Tak. Czy obecność córki pani Wellauer powodowała jakieśkłopoty? Nie.Dziewczynka jadła dużo owoców.Ale nie sprawiałatrudności. Tak, rozumiem  mruknął pod nosem Brunetti, wyjmu-jąc z kieszeni kartkę i niedbale coś zapisując. Proszę mipowiedzieć, czy podczas ostatnich tygodni, gdy maestro tuprzebywał, zauważyła pani jakąkolwiek zmianę w jego za-chowaniu, coś, co panią uderzyło?Siedziała w milczeniu, trzymając ręce splecione na podoł-ku. Nie rozumiem  odparła w końcu. Czy wydał się pani dziwny?  Milczenie. Jeśli niedziwny  tu uśmiechnął się, prosząc, by okazała zrozumieniedla jego trudnej roli  to może inny niż zazwyczaj. Gdy dalejmilczała, dodał:  Pani znała maestra tak długo i niewątpliwienajlepiej ze wszystkich domowników, więc jestem przekonany,212 że zauważyłaby każdą zmianę. Tym pochlebstwem połechtałjej próżność, wcale nie mając pewności, czy to przyniesiepożądany skutek. Ma pan na myśli jego pracę? To mogło wiązać się z pracą  powiedział, posyłając jejporozumiewawczy uśmiech  ale też z czymkolwiek innym,może ze sprawami prywatnymi, niekoniecznie z jego karierączy muzyką.Aączyła panią wieloletnia zażyłość z maestrem idlatego niewątpliwie była pani wyczulona na wszelkie tegorodzaju zmiany.Widząc, że przynęta budzi jej zainteresowanie, dodał dlawzmocnienia efektu: Ponieważ, znała go pani tak długo, mogła pani zauważyćcoś, co inni przeoczyli. Tak, to prawda  przyznała.Oblizała nerwowo wargi,połechtana jego pochlebstwami.Siedział w milczeniu, nieru-chomo, nie chcąc, by się spłoszyła.Bezwiednie bawiła sięguzikami na przodzie sukni, kręcąc nimi raz w jedną stronę,raz w drugą.Wreszcie powiedziała:  Zauważyłam coś, ale niewiem, czy to ważne. Kto wie, czy nie okaże się ważne.Proszę pamiętać, si-gnora Breddes, że wszystko, co pani powie, może być pomoc-ne dla maestra. Był przekonany, że naiwność nie pozwoliłajej dostrzec wyjątkowej bezsensowności tego stwierdzenia.Odłożył pióro i splótł ręce w księżowskim geście, czekając, copowie. Zauważyłam dwie rzeczy.Od początku ostatniego poby-tu tutaj wydawał się coraz bardziej roztargniony, tak jakbymyślami był gdzie indziej.Nie, to nie tak, niezupełnie tak.Sprawiał wrażenie, jakby przestało obchodzić go to, co się213 wokół niego dzieje. Umilkła, niezadowolona z siebie. Czy mogłaby pani podać mi przykład?  przycisnął ją.Zdegustowana, pokręciła przecząco głową. Nie, zle to ujęłam.Nie wiem, jak to wyjaśnić.Dawniejzawsze mnie pytał, co się wydarzyło podczas jego nieobecno-ści, pytał o dom, o pokojówki, o moje zajęcia. Czyżby sięzarumieniła?  przebiegło przez myśl Brunettiemu. Maestrowiedział, że uwielbiam muzykę, że chodzę na koncerty i doopery, gdy go nie ma, i zawsze pytał, jak mi się podobały.Alegdy przyjechał tym razem, nie zrobił niczego takiego.Przywi-tał się, spytał, jak się miewam, ale w ogóle nie zainteresowałsię tym, co mu miałam do powiedzenia.Kilka razy.nie, tozdarzyło się raz.Musiałam pójść do gabinetu, żeby zapytaćgo, o której mam podać obiad.Tamtego popołudnia miał pró-bę i nie wiedziałam, o której się skończy, więc poszłam dogabinetu, żeby go zapytać.Zapukałam i weszłam do środka tak jak zawsze.Ale on nie zwrócił na mnie uwagi, udał, żemnie nie widzi, i kazał mi czekać kilka minut, dopóki nieskończył czegoś pisać.Nie wiem, dlaczego tak postąpił, alekazał mi czekać jak służącej.Poczułam się tak zażenowana, żemiałam zamiar wyjść.Po tych dwudziestu latach nie powinienbył tak mnie potraktować  musiałam stać tam jak przestępcaprzed sędzią. Gdy mówiła te słowa, Brunetti dostrzegł w jejoczach udrękę. Kiedy odwróciłam się, żeby wyjść, w końcu uniósłwzrok i udał, że dopiero teraz mnie zauważył.Udawał, żewyrosłam spod ziemi, żeby zadać mu pytanie.Zapytałam, októrej wróci do domu.Przykro mi, ale powiedziałam to zezłością.Po raz pierwszy od dwudziestu lat podniosłam na214 niego głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl