[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciężko dysząc dobił do drzwi kościelnych, oparł się całym ciężarem o starą, gotyckąframugę i przechylił do środka.- Witam księdza& - rzekł, opanowując dygot głosu.Ksiądz drgnął i postąpił parę kroków ku wejściu.Nie widział twarzy, głowa Nowakabyła ciemnym punktem w plamie światła.- Zdaje się, że pan Nowak? - rzekł ksiądz.- Dzień dobry.- Przeszkadzam księdzu? - spytał z heroiczną uprzejmością Nowak.- Bynajmniej.Spisuję pewne dane dla pańskiej znajomej.Dla panny Ewy.Być może,będziemy odnawiać ten kościół.- Zlicznie - rzekł Nowak i zagryzł wargi z bólu, wywołanego nową próbą postawieniastopy na ziemi. Co z chłopakiem?&  - pomyślał półprzytomnie.- Kto będzieodnawiał ten kościół? Ksiądz i państwo? Parafia i miejscowy komitet partyjny?- Dlaczego nie wejdzie pan do środka? - rzekł spokojnie ksiądz.- Zagląda pan tu jakdo łazienki pięknej kobiety.Czyżby przekroczenie progu tego miejsca stanowiło dlapana taki wysiłek?- Znam ten kościół lepiej od księdza - mruknął Nowak.- Naszabrowałem tu tylestarych świątków, że można by za to sierociniec wystawić.Oczywiście, kradłem zanimjeszcze ksiądz tu przyjechał.- Ciekawe.Zawsze myślałem sobie o panu, że jeśli nawet pan to czynił, to z jakichśinteresujących pobudek.Na przykład: z pasji kolekcjonerskiej.- Można to tak nazwać - rzekł Nowak zjadliwie.- Nazywanie rzeczy to waszaspecjalność.Ksiądz postąpił znów parę kroków ku Nowakowi.Na sutannę miał narzuconą szarą,lichą jesionkę, szyję owiniętą tanim, tandetnym szalikiem w brązową kratkę.Szalikprzykuł uwagę Nowaka. Ten szalik - pomyślał szybko - o, Boże, żeby go mieć& Toby pomogło, mocno związać kolano szalikiem& - Nie przypuszczałem, mimo wszystko - rzekł pogodnie ksiądz - że szuka pan chwilkontemplacji na starych cmentarzach.Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć tu pana.- To fakt - rzekł Nowak z drwiną.- Kiedy mam kłopoty szukam samotności.- Kłopoty czy troski?- Wszystko jedno.- Nie wszystko jedno.Z troskami trzeba iść do ludzi.88 - Może do spowiedzi? - rzekł Nowak szyderczo.- Można także do spowiedzi - rzekł ksiądz spokojnie.- Czy mogę panu pomócw kłopotach?- Oczywiście.Niech mi ksiądz da swój szalik.Ksiądz chciał coś rzec, lecz tylko postąpił krok naprzód i teraz dopiero dostrzegłnienaturalność postawy Nowaka.Powolnym ruchem ściągnął szalik z szyi i wyciągnąłrękę ku Nowakowi.Dzieliła go jeszcze od Nowaka odległość paru kroków.- Proszę - rzekł bez zdumienia w głosie.- Czy mogę coś jeszcze uczynić dla pana?- Owszem.Podejść bliżej.Ksiądz podszedł do Nowaka i zobaczył lśniącą, spoconą bladość jego twarzy,krzywy, zły uśmiech.- Panie Nowak - rzekł ksiądz cierpko - znamy się dość długo, ale po raz pierwszy jestpan nieprzyjemny i agresywny.Dlaczego?- Po raz pierwszy potrzebuję od księdza pomocy.Naprawdę.Proszę mi podać rękę.Uchwycił rękę księdza i wykonał nagły, śmieszny skok w głąb kościoła, padając nanajbliższą ławkę.- O, kurwa! - rzekł, oddychając szybko - ale boli&- Co się stało? - spytał ksiądz rzeczowo.- A co ksiądz myśli? Proszę mi powiedzieć, błagam, jakimi ścieżynami błądzi myślksiędza?- Pańska maniera staje się nieznośna.Nie chce mi pan powiedzieć, dobrze.Niech panwięc powie jak panu pomóc.- Nie - upierał się bezsensownie Nowak.- Niech ksiądz powie.Będę odpowiadałwedług zasad gry  zimno-gorąco & No, niech ksiądz zaczyna, niech ksiądz pyta&Czy zabiłem kogoś na tym cmentarzu? Te domysły, no nie? Jakaś nocna rozprawa, lubo wczesnym świcie&- Nowak - rzekł ksiądz z ironią - po raz pierwszy, od kiedy pana znam, nerwy panazawodzą.- To fakt - Nowak przetarł dłonią twarz i zwilżył językiem spieczone wargi.- Muszęmieć lekką gorączkę. Co z chłopakiem? - pomyślał - Co z chłopakiem?& Z tego może być nieszczęście&Przecież ja nie rezygnuję, tylko odkładam, a ten gówniarz może przez przypadekzniszczyć wszystko& Przez przypadek& - Powie mi pan wreszcie, co się stało - rzekł ksiądz ze zniecierpliwieniem.- Dobrze - rzekł Nowak.- Widzi ksiądz, ja mam w lewym kolanie porwane ścięgna.Półtora roku temu wypadek narciarski na Kasprowym.Po zdjęciu gipsu lekarze chcielioperować, ja wolałem zrezygnować z nart.Od tego czasu miałem kilka razy takieprzygody.Pośliznę się, zaczepię lewą nogą o coś i ból pojawia się na nowo.Nicstrasznego, parę dni utykam, potem przechodzi.Ale dziś, tu, teraz& to jakieśszczególnie grozne.Boli piekielnie, jak za pierwszym razem.Boję się, że będę musiałpoleżeć w łóżku. To koniec! - pomyślał w panice.- Teraz w łóżku to koniec&  I znów poszarpało mugardło jakieś odczucie uciekania i wyciekania tego co najważniejsze z życia.- Więc co  teraz robić? - spytał ksiądz.- Przede wszystkim mocno związać w kolanie.Szalikiem.Widzi ksiądz, najgorsze, że89 nie mogę rozprostować nogi&Nowak ujął oburącz udo i próbował powoli rozprostować nogę.- O, kurwa& - syknął.- Czy nie byłby pan łaskaw przestać kląć? Ostatecznie, jest pan w kościele.- Przepraszam - rzekł Nowak.- Już nie będę.Postaram się.Ksiądz pochylił się nad kolanem Nowaka i przewiązał je mocno szalikiem.Nowakpoprawił węzeł, ściągnął go z całej mocy, silnie skrępowana noga dawała złudnepoczucie odporności.Wstał, opierając się o zakurzoną poręcz ławki i ostrożnie stąpnąłlewą stopą.Ból skrzywił mu twarz, lecz mimo to ustał przez sekundę na obydwunogach.- Grunt to technika - rzekł ze sztuczną zuchwałością.- Ksiądz pozwoli, że się na nimwesprę.Po raz pierwszy w życiu podtrzyma mnie kler.Ksiądz uśmiechnął się i objął Nowaka wpół.Nowak przerzucił lewe ramię przezbarki księdza i oparł się na nim wagą całego ciała.Ksiądz, mimo niewysokiej postaci,był krępy i silny i nie ugiął się.- Symboliczne - rzekł ksiądz.- To daleka i uciążliwa droga - rzekł Nowak surowo.- Aż do hotelu  Pod Zamkiem.Da ksiądz radę?- Spróbuję.Posuwali się powoli i w milczeniu.Za bramą cmentarza Nowak zwolnił, przystanąłi długo manipulował przy kolanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl