[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak nas podstępnie załatwił ten parszywy pies!Och, przypuszczam, że moglibyśmy się bronić, ale wątpię, czy udałoby nam się wygrać. Dowody" przeciwko nam były niezwykle mocne.Wyglądaliśmy marnie, co mogłoby byćskutkiem całonocnego wiosłowania i buszowania w świątyni; dziewczyny, z którymispaliśmy, nie mogły ani potwierdzić, ani zaprzeczyć naszej obecności w ciągu nocy, booczywiście  nafaszerowaliśmy" je środkami odurzającymi, i co było najbardziejobciążające, Ow-n-ow pokazał te złote miniatury, niezbity dowód, że istotnie obrabowaliśmyświątynię ślimaczych bogów.I nic nie przemawiało na naszą korzyść! Nie mieliśmy żadnego dowodu naszejniewinności, nawet cienia dowodu, a wszelkie zaprzeczenia czy kontroskarżeniamusielibyśmy przekazywać przez Atmaasa, którego z pewnością by uznano zanastawionego do nas przychylnie.Tak więc nie stawiając oporu, wciąż trochę osłupialicałą tą sytuacją, zostaliśmy ze związanymi rękami i nogami zamknięci w maleńkiejbambusowej klatce, gdzie spędziliśmy cały dzień, próbując się wyswobodzić z krępującychnas więzów i śniąc o słodkiej zemście na tym małym, czarnym diable, którego nikczemnesztuczki przywiodły nas do tego stanu.Póznym popołudniem odwiedził nas Atmaas i jedno jedyne spojrzenie na jegowydłużoną smętną twarz wystarczyło, aby nam uświadomić, że czeka nas najgorsze.Zebrała się rada pigmejów, która uznała nas za winnych; naszą karą miało być.miałobyć.Ale nie musiał mówić więcej; nawet ślepiec potrafiłby przewidzieć naszą przyszłość.Zapytałem młodzieńca, jak to się stanie.I kiedy.Ale zanim zdążył odpowiedzieć,zacząłem go przekonywać o naszej niewinności i zdradzie Ow-n-owa.Chyba mówiłemtrochę nieskładnie (bo oczywiście bałem się o swoje życie), ale Phata Um szturchnął mniełokciem, żebym siedział cicho.Oczywiście miał rację, bo lud N'dola gardzi tchórzami, aAtmaas był przecież członkiem tego ludu.W końcu po kilku minutach smętnego milczenia, chłopak powiedział nam, jak i kiedyma to nastąpić.A to wcale nas nie uspokoiło ani nie rozwiało naszych najgorszych obaw.Miało się to odbyć jeszcze dzisiejszej nocy! Och, tej nocy ślimaczy bogowie uraczą sięmięsem słodszym niż mięso świń czy bawołów.Zostaniemy przywiązani do pala na skrajubagniska, pośród szczątków zarżniętych i upieczonych zwierząt, a kiedy w odpowiedzi nawezwanie Ow-n-owa pojawią się wielkie ślimaki, naszą niedolę szybko zakończy kanonadazatrutych strzał.Zobaczymy ślimaczych bogów - i to naprawdę z bliska! - ale na szczęścienie doświadczymy powolnego, palącego działania ich soków trawiennych.Zanim Atmaasnas opuścił, poprosiłem go jeszcze o jedno: o to mianowicie, aby dopilnował, żeby truciznazadziałała szybko.Odpowiedział, że nie powinienem się martwić.Jedna czy dwie strzałypowodują jedynie paraliż, ale pięć czy sześć z pewnością nas uśmierci.Ponieważ wystrzeląw nas co najmniej z tuzin strzał.i wzruszył ramionami ze smutkiem, po czym odszedł.Przyszli po nas, kiedy nad brzegiem rzeki zaczęła kłębić się mgła, a słońce zaczęło sięzniżać, powoli znikając za drzewami, którymi nie poruszał nawet najlżejszy wietrzyk.Bezceremonialnie załadowano nas do kanu, które miało płynąć na końcu długiegopochodu łodzi.Wkrótce łodzie pchane wiosłami okrążyły wyspę i w cieniu drzew rosnących wzdłuż rzeki ruszyliśmy w stronę wielkiego kanionu.Jeżeli nasza poprzednia wyprawa tąsamą drogą wydawała się długa, to ta minęła w mgnieniu oka.Wydawało mi się, że w bardzo krótkim czasie przybiliśmy do pokrytego iłem bagnistegobrzegu.Tam wywleczono nas z kanu i zaniesiono na skrawek względnie suchego gruntu, poczym przywiązano do pni drzew tak zgniłych, że dziw, iż jeszcze się nie przewróciły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl