[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Roberta Nóżkę (strzelając girą potrafił musnąć żyrandol!), Wieka  Magistra (to byłten jąkała, ale kopyto miał nie jąkające się), Marka  Uważaj (bo ostrzegałklientów:  Uważaj! ), Ludwika  Ludka , Tomka  Walentino , drugiegoTomka  Wuja , Jędrka  Kuśkę , Mariusza  Zwiętego (nigdy nie przeklął i nielubił jak inni rzucają miechem), Stefka (on jeden nie miał żadnej ksywy),Konrada  Szpinaka albo  Hindusa (był jaroszem), Marcina  Moskita , Jurka Szwagra i Heńka  Pelego (bo kibicował kopanej).Studenciaki, artychy,wolne ptactwo, forsa od starych lub z doskoku (kreślenie, malowanie, mycieokien, te rzeczy).Ubranka po byku: dżinsownia, bajery motocyklowe, koszulki Japan , faramuchy spod gruchy, cymes! Paznokcie jak u noworodka,pucowane ząbki, sitowie bez zarzutu, czy to przedział, czy grzywka, czy fala.Hobby: spacer pózną nocą ulicami, gdzie ostatni raz widziano glinę przedwojną; trzech lub czterech, biały mankiet, krawacik, chusteczki wbutonierkach, lalusie cacane, czerwona płachta dla urkowni spod bram ikrzaków, w których frajer traci portfel, frajerka cnotę, a oboje życzliwość dlawłasnego plemienia. Zdzichu, dołożymy cwelom? A jak! No to startuj. Te, cwel chono tu!.Słyszałeś, kurwa twoja!? Przepraszam, pan do mnie mówi? A do kogo, kurwa?.Widzisz go, Zenek?.I łubudu! %7łulia kwiczy, smarka juchą, użyznia padół, a lalusle otrzepujągrabulki i płyną spacerowym krokiem, filując, czy ktoś jeszcze się nienaprasza.Im więcej żuli na jednego, tym lepiej.Zabawa w szeryfów, wspołeczną żandarmerię, w karzący kułak Pana Boga; leczenie własnychkompleksów bańkami karate.Dowodził  Dżek.Miał posłuch, choć przezywali go  faworyt (bo prawaręka Karśnickiego).Karśnicki to nie był wódz, tylko Budda, który zszedł na64 Ziemię.Skąd nazwa  batalion załapałem w jego urodziny.Przynieśli mu białekimono z wielkim czarnym smokiem na plecach i śpiewali pod melodię Pierwszej Brygady : My, batalion trzeci,Karśnickiego dzieci!.Korciła mnie gęba, żeby dołączyć do tego chóru; na  dzieckoKarśnickiego awansowałem ratując mu życie, który mógł się równać? Aleczułem obcość, nie znałem ich, więc mieli dwóch słuchaczy.Mieszkając u niego zaliczyłem lepszy numer: zrobił mnie swoim bratem!Fakt, że tylko na parę godzin, ale  Dżeka i cały  batalion zazdrość skręciłabyw śrubę, gdyby wiedzieli.Któregoś dnia, tak pod wieczór, dzwonek u drzwi.Myśleliśmy, że  Dżekalbo jeden z chłopaków.Otwieram, patrzę, nieznajomy typ. Czy to?.Ja do pana Karśnickiego!  gada.Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Karśnicki zjawił się w korytarzu. Słucham!Tamten nic, tylko patrzałki mu się śmieją. Książę podszedł bliżej,ustąpiłem na bok. Pan w jakiej sprawie? W jakiej sprawie?!!!.Stefciu, Stefuniu, Stefulku, kochaniutki, pies cimordę lizał! To ja muszę do ciebie ze sprawą? Po upływie marnegodziesięciolecia zapomniałeś już o  Baletmistrzu ? No nieee, kurrrczątko!.Ktoholował kici kici, kto robił miuzik, od kogo pożyczałeś chatę, żeby twojekrólewny śnieżki miały gdzie obracać krasnoludka, Stefek, co jest?!.Kto cięprzytulił na cały miesiąc w  Hybrydach jak dałeś nogę z rodzinnychpieleszów, Stefaniutki, powiedz?.Tak, toczno, Bolek  Baletmistrz ! Przepraszani, nie poznałem.przytyłeś. Dobrobyt mamy, Stefciu, sam widzisz! Partia z narodem, naród zpartią, Bolek i Lolek dostali kolek! Tysiąc kalorii na tysiąclecie.Daj pycha!Obłapił Karśnickiego i ślinił mu twarz z dubeltówki. Wiesz, jak cię nakryłem? Mój chłopak biega do twojego klubućwiczyć ping pong.Mówi: tato, chcę na kung fu, do pana Karśnickiego, jasłucham, co jest?! myślę sobie, Karśnicki nie taka znowu częsta godność,sprawdzam, Stefan!, kurrrczątko! myślę, to musi być Stefula!, no i popatrz,gol!.Urwałeś się nam, nie było mądrych! Jedni mówili, że Stefanek siedzi, boskatował cizię, drudzy, że prysnął w Tokio, cholera, nikakich parametrów,człowiek fantomas! Chodzmy do pokoju  zaproponował  Książę.65  A ta młodzież kto? Na syna trochę przystary. Mój brat, Józek.Tamten wyciągnął grabę. Czołem, Józek! Mów mi Bolo!.Dwie krople wody! Popatrz, nic niemówił, że ma brata! O kim było mówić, o szczylu z podstawówki? Racja, kurrrczątko! jak ten czas pedałuje! Podeszli do stołu i Baletmistrz wyciągnął flakon czyściochy, cholera wie skąd, był w koszuli iw spodniach, magik. Kawalerskie, Stefciu! A propos.Stan cywilny? Wciąż kawaler. Prawidłowo, spocznij! Ja też.Ochajtnąłem się trzy razy, Boh trojculubit, i trzy razy pogoniłem w pizdu, wolność, kurrrczątko!, nigdy więcej!Masz coś na zęba? Józek, zrób. rzucił Karśnicki.Wychodząc z pokoju słyszałem jak ten palant zasuwa: Hi, hi, mores! Wychowałeś braciułę! Dawaj szkło.Robiłem zakąski; ser, szynkowa, małosolniak, keczup na jaja i po szklanceherbaty; otwarłem puszkę sardynek;  Baletmistrz trajlował: Też nie mam dyplomu, wypieprzyli za niewinność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl