[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz snujęsię po alejce z makaronami, zaglądam na stoisko z serami,przyglądając się kawałom gorgonzoli i trójkątom brie.Patrzę naszeregi butelek win ze starego i nowego świata, słoiki Nutelli, stoiskoowocowo - warzywne z awokado i świeżą bazylią.Plotki głoszą, że Jenny, przedsiębiorcza młoda kobieta zprowincji Anhui, zarabiała kiedyś na życie, sprzedając koper, bazylię imiętę na lokalnym targowisku.Minęło dziesięć lat i szefujeprawdziwemu imperium złożonemu z pięciu sklepów noszących jejimię.Kończę zapełniać koszyk i odnajduję Claire przy kasie.Musiałasporo czasu spędzić w dziale z napojami.W koszyku ma:słodzoną zieloną herbatę - 12 butelek odtłuszczone mleko - jeden kartonikpłatki śniadaniowe ekologiczne - jedno pudełkoWidzę, że zagląda do mojego koszyka i marszczy brwi, jak gdybypróbowała podliczyć kalorie.Mój koszyk zawiera:parmigiano - reggiano - kawałek godny głodnego jaskiniowcaspaghetti - dwie paczkipełnotłustą ricottę - dwa opakowaniamrożony szpinak - jedna torbajajka - tuzinsolone masło - kilogramoliwę z oliwek extra virgin - duża butelka- Ojej! Sporo nabiału! - woła, znacząco patrząc na moją talię.-Jesteś pewna, że chcesz.Urywa.Widzę, że waży słowa, jak przystało na przemądrzałąstarszą siostrę, i czuję przypływ znajomego gniewu.Dlaczego jesttaka zadowolona z siebie? Dlaczego zawsze czuję się tak, jak gdyby toona postępowała właściwie, a ja trułam się nasyconymi kwasamitłuszczowymi?- Jesteś strasznie krytyczna - rzucam.- Dlaczego zawsze torobisz?Wzrusza ramionami i rozchodzimy się do różnych kas.Potem zzakupami jedziemy do domu w milczeniu.14:00.Stoję nad zlewem w kuchni, wyciskając rozmrożonyszpinak.Geraldine poprosiła, żebym na jej imprezę świątecznąprzyniosła pierożki i oczywiście się zgodziłam.Jest tylko jedenproblem: nie wiem, jak się robi chińskie pierożki, a nie mamazjatyckiej książki kucharskiej.Rozwiązanie? Szpinakowo - seroweravioli.W końcu każdy wie, że Marco Polo ukradł ravioli z Chin.Kiedy ludzie słyszą, że lubię gotować, zawsze pytają, czyprzyrządzam chińskie potrawy, i bardzo są zaskoczeni, gdy mówię, żenie. Dlaczego nie?" pytają, unosząc brwi, jak gdyby chińskieprzepisy kulinarne przekazywane były genetycznie wraz z czarnymiwłosami i skośnymi oczami.Nauczyłam się ignorować to pytanieuśmiechem i wzruszeniem ramion, odkąd miałam osiem lat imieszkaliśmy obok Melanie Stansfield.Nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.Ona lubiła bawić sięlalkami Barbie, podczas gdy ja chciałam przerabiać ich suknie balowena minispódniczki przy pomocy nożyczek.Mieszkałyśmy jednakblisko, więc oczywiście bawiłyśmy się razem.Bardzo często u niej jadałam.Jej matka serwowała wołowinę duszoną z warzywami iziemniaki puree albo klopsy.Melanie skubała potrawy, ale ja zawszeopróżniałam talerz do czysta, rozkoszując się zwyczajnością tegojedzenia - było takie, jakie widziałam w telewizji.Pewnego dnia, abysię odwdzięczyć, moja matka zaprosiła Melanie na obiad.Ciąglepamiętam tamto uczucie paniki i marzenie, żeby czym prędzej wróciłado domu.Ale Melanie nie wróciła do domu.Usiadła przy okrągłymkuchennym stole, zbyt szybko zakręciła obrotową tacą i patrzyła, jakposługujemy się pałeczkami, podczas gdy ona walczyła z jedzeniemza pomocą widelca i noża.Wybałuszyła oczy na widokgrubołodygowego smażonego jielan - to chińskie brokuły, wyjaśniłamoja matka - i myślałam, że zacznie krzyczeć, kiedy na stół wjechałaryba na parze z otwartym pyszczkiem i nieruchomym okiem.Sięgnęłałyżką po mapo tofu i nie zdołała powstrzymać łez, gdy czili dotknęłojej nieprzyzwyczajonego języka.Zaś żeberka w sosie z czarnej fasoliukryła w serwetce.Patrzyłam, jak męczy się z jedzeniem, i czułamzawstydzenie tym posiłkiem, który w oczach Melanie nie był wcaleegzotyczny, tylko dziwaczny.Kilka dni pózniej, kiedy byłam u Melanie po szkole na przekąscezłożonej z razowych krakersów i mleka, jej matka zwróciła się domnie.- Co zwykle jesz w domu na obiad, Isabelle? - Spojrzała na mnieciekawie, jak gdyby dopiero teraz zorientowała się, że jestem Chinką.- Ach, chińskie jedzenie.- Próbowałam uniknąć szczegółów.- Czy to, co ostatnio jadła u was Melanie, to było tofu?- Tak.Chyba tak.- Aha.- Zabrała się za opróżnianie zmywarki i rozmowa sięzakończyła.Po tamtym posiłku Melanie oddaliła się ode mnie, tak jak topotrafią tylko małe dziewczynki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl