[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z ani jedną. Więc co robiłeś w Madrycie? A ta kobieta w Quaglino s? Usiądz. Wstaje i zaczyna ciągnąć mnie w stronę łóżka, aleodtrącam go stanowczo. Nie. Podchodzę do drzwi sypialni i otwieram je na oścież.Nic, co powie, nie jest w stanie wyciągnąć nas z tego bagna, a nawetjeśli znajdzie słowa pocieszenia, wciąż pozostanie żigolakiemstosującym nieczyste zagrania.Muszę posłuchać Williama.Nie zamierza wcale wyjść, jego piękny umysł działa naprzyspieszonych obrotach. Zapraszam cię na kolację, a ty przyjmiesz zaproszenie, boniegrzecznie jest odmawiać dżentelmenowi, który pragnie cię ugościć. Kiwa głową, zadowolony z doboru słów. Zapytaj babci. W przyszłym tygodniu  proponuję, żeby się go pozbyć, zanimsię ugnę.Zastanawiam się, czy kiedykolwiek będę gotowa, żeby stawićmu czoło.Nie wiem, skąd mu przyszło do głowy, że mam dość sił,żeby mu pomóc.Miller robi wielkie oczy. W przyszłym tygodniu? Obawiam się, że to nie wchodzi w grę.Dziś wieczór.Zabieram cię na kolację dziś wieczór. Jutro  odpowiadam bez namysłu, zaskakując samą siebie. Jutro?  pyta, najwyrazniej obliczając w myślach, ile to jeszcze godzin, po czym wzdycha ciężko. Obiecaj mi. Obiecuję  szepczę, a jego usta przyciągają mnie jak magnes,jakby pocałunek mógł wszystko naprawić. Dziękuję. Jego wysoka postać w zmiętym garniturzepodchodzi do mnie i zatrzymuje się w drzwiach. Mogę ciępocałować?  Jego maniery mnie szokują.Zwykle nie dba o nie wsytuacjach takich jak ta.Kręcę głową, wiedząc, że otumani mnie i skończę pod nim włóżku. Jak sobie życzysz. Jest okropnie rozdrażniony. Tym razemuszanuję twoją prośbę, ale tylko tym razem  ostrzega i naburmuszonyrusza korytarzem, tupiąc drogimi butami. Jutro  powtarza, znikającna schodach.Zamykam drzwi, czując ulgę, zagubiona i dumna jednocześnie.Ale wciąż pragnę Millera Harta. Rozdział 8Ponieważ nie gościmy dziś pewnego dżentelmena, babcia podajena kolację zwyczajne dania, które jemy przy kuchennym stole, a nie wjadalni.George ma odpięty guzik pod szyją i nikt nie jest besztany zazłe maniery.Nie ma wina, najlepszych niedzielnych ubrań aniodwróconego ciasta z ananasa.Są za to wycelowane we mnie trzy pary ciekawskich oczu, któreobserwują uważnie, jak zmuszam się do jedzenia.Moje milczenie jestbardzo wymowne, a Gregory, któremu babcia, zanim zeszłam na dół,streściła pokrótce wydarzenia wczorajszej nocy, wprost wyłazi zeskóry.Słyszałam przyciszone głosy, zszokowane westchnienia,słyszałam też, jak babcia uspokaja rozgoryczonego Gregory ego,tłumacząc mu, że doszło do nieporozumienia i że wzięłam partnerkę winteresach za kogoś innego.Gregory tego nie kupuje, więc muszępozostać przy stole jak najdłużej, żeby uniknąć jego natarczywychpytań.Ma podbite oko i spuchniętą dłoń.Nie da się tego przeoczyć ijestem bardzo ciekawa, jak wytłumaczył się babci.Kiedy babcia zaczyna sprzątać ze stołu, Gregory przekrzywiagłowę na bok, dając mi znak, żebym wyszła za nim z kuchni.Wiem, żenie mogę go dłużej unikać.Dziękuję babci, z sympatią poklepujęGeorge a po ramieniu i wychodzę za moim najlepszym przyjacielem nakorytarz.Atakuję pierwsza. Co ci przyszło do głowy?  syczę, oglądając się na drzwi, poczym ciągnę go po schodach na górę. Nie musiałeś zgrywać chojrakai wdawać się z nim w bójkę!Docieramy na szczyt schodów, a gdy odwracam się, widzę, żemoja tyrada wywołała u niego opad szczęki. Broniłem cię! Tak, na początku, ale potem walczyliście już tylko o to, kto mawiększe ego! To ty zadałeś pierwszy cios! On cię maltretował!Równocześnie odwracamy głowy w bok, słysząc głos babci: Co tam się dzieje? Nic!  wołam, wciągam Gregory ego do swojego pokoju i zatrzaskuję drzwi. To ty mu mnie wydarłeś i upuściłeś na chodnik,zanim powaliłeś go na ziemię!  Pochylam się, wskazując swoją głowę. Spędziłam kilka godzin na izbie przyjęć, żeby to opatrzyć, podczasgdy wy naparzaliście się w najlepsze na środku ulicy! Nagle zniknęłaś ot tak!  krzyczy, celując palcem w mojątwarz. I nie masz pieprzonej komórki!  Z frustracji wyrzuca ręce wpowietrze.Zastygam na moment, myśląc o czymś, o czym chciałam nazawsze zapomnieć. A jednak ma na nas wpływ  mówię cicho.Chowa szyję w ramionach. Tak, masz rację. Nie mówię o Millerze. Więc o&  Zamyka usta i robi wielkie oczy. O nie! Nieobwiniaj tego drobnego incydentu. Wskazuje ręką łóżko, śmiejąc sięsarkastycznie. To, co się dzieje między nami, to wina tego fiuta, wktórym się zakochałaś! On nie jest żadnym fiutem!  krzyczę, usiłując się opanować. Przysięgam na Boga, Livy, jeśli znów się z nim spotkasz, znami koniec! Nie gadaj głupot!  Jestem przerażona jego słowami.Pomagałam mu się pozbierać po wielu paskudnych zerwaniach i nigdynie rzucałam takich grózb. Nie gadam głupot  mówi spokojniej. Mówię serio, Olivio.Wiesz równie dobrze jak ja, że ten lachociąg oznacza same problemy.Wiem też, że nie mówisz mi wszystkiego. Mówię!  zaprzeczam zbyt szybko. Nie obrażaj mnie! Przynajmniej zależało mu na tyle, żeby mnie odszukać!Gregory cofa się z odrazą. On cię zniszczy. Zagryza wargę i przygląda mi się uważnieprzez kilka długich sekund.Nie podoba mi się wyraz jego twarzy iwiem, że nie spodoba mi się to, co zaraz powie.Za bardzo się nad tymzastanawia. Nie mogę się z tobą spotykać, dopóki on jest częściątwojego życia.Odwraca się i wychodzi, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, aja stoję osłupiała na środku sypialni.Odebrało mi mowę, czuję się zraniona i wściekła.Nie może stawiać warunków, kiedy to dla niegowygodne.Ja nigdy tak nie robiłam.Przeklinając ze złością, rzucam się na łóżko i chowam w pościeli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl