[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W lasach, w skałach,w drzewach.Każda rzecz ma swego manitou, swego ducha.Istnieją naturalne manitounieba, ziemi czy deszczu, istnieją też manitou wszystkich przedmiotów stworzonychprzez człowieka.Każdy indiański wigwam ma swego manitou, każda indiańska broń.Dlaczego jeden łuk strzela prosto, a inny wciąż chybia? Zależy to od wiary człowieka,który go trzyma i sympatii dla niego, jaką żywi manitou broni.Właśnie dlatego rewol-wery mogą być niebezpieczne.Rewolwer także ma swego manitou, którego moc zależyod zapału i umiejętności, włożonych w produkcję, lecz wasi ludzie w to nie wierzą.Dla-tego łatwo będzie zwrócić przeciw nim duchy ich własnej broni.Porucznik Marino słuchał cierpliwie, lecz z każdym słowem Zpiewającej Skały wy-glądał coraz bardziej i bardziej nieszczęśliwie.Detektyw Narro starał się pojąć, o cochodzi, ale zrozumiał tylko tyle, że Misquamacus jest psychopatycznym mordercą, ma-jącym bandę ukrytych gdzieś w budynku wspólników.W jego świecie duchy i niemate-rialne cienie z zaświatów zwyczajnie nie istniały.Chciałbym, by nie istniały i w moim. Przez bramę, jaką przygotował  mówił dalej Zpiewająca Skała  Misquamacuschce, moim zdaniem, wezwać najstraszniejszego ze wszystkich duchów, Wielkiego Sta-rucha. Wielkiego Starucha?  przerwał mu Marino. Kto to jest Wielki Staruch? To odpowiednik waszego Szatana czy Lucyfera.Gitche Manitou to wielki duch ży-cia i stwórca Indian, zaś Wielki Staruch jest jego odwiecznym wrogiem.W dawnych pi-smach Indian jest wiele wzmianek na jego temat, lecz autorzy nie są zgodni co do tego,jak wygląda i jak można go wezwać.Niektórzy twierdzą, że przypomina olbrzymią ro-puchę wielkości kilku świń, inni że chmurę z twarzą utworzoną z węży. Ciężko by było wysłać list gończy na podstawie takiego opisu  prychnął Mari-no.Zpiewająca Skała pokiwał głową. Nie będzie pan miał okazji, poruczniku.Wielki Staruch to najbardziej żarłocznyi najstraszniejszy z demonów.Powiedziałem, że jest jak wasz Szatan, ale Szatan wydałbysię przy nim dżentelmenem.Wielki Staruch jest istotą nieskończenie złowrogą i okrut-ną.Zapadła długa cisza.Wreszcie porucznik wstał i poprawił rewolwer u pasa.DetektywNarro zamknął notes i zapiął marynarkę.110  Dziękuję panom za informacje i pomoc  rzekł Marino. Teraz, jak sądzę, pój-dziemy łapać przestępcę. Poruczniku  odezwał się Zpiewająca Skała. Nie zabierze pan chyba pistole-tu?Marino uśmiechnął się tylko. Pańska opowieść o demonach i duchach była bardzo zajmująca, panie ZpiewającaSkała, ale ja jestem oficerem wydziału zabójstw.Szpital prosił nas, byśmy unieszkodli-wili oszalałego pacjenta, który zabił już jednego z pielęgniarzy i poranił lekarza.Moimobowiązkiem jest zejść na dół i wyciągnąć go stamtąd.%7ływego lub umarłego, jak będziewolał.Mówił pan, że jak on się nazywa? Mickey jak? Misquamacus  poprawił spokojnie Zpiewająca Skała. Poruczniku, ostrzegampana. Nie musi mnie pan ostrzegać.Pracuję w tym fachu dłużej, niż pan sobie wyobrażai wiem, jak postępować w takich sytuacjach.Nie będzie żadnych kłopotów i nie będziezamieszania.Wy macie tylko siedzieć spokojnie, dopóki wszystko się nie skończy.Otworzył drzwi i dziennikarze natychmiast wepchnęli się do wnętrza.ZpiewającaSkała i ja staliśmy między nimi milczący, załamani i przerażeni, gdy tymczasem Marinowygłosił krótkie, dwuminutowe resume swoich planów. Zablokujemy całe piętro  poinformował. Następnie przeszukamy wszystkiekorytarze.W razie potrzeby wprowadzimy do akcji strzelców wyborowych i użyjemygazów łzawiących.Załatwimy sprawę systematycznie.Będziemy regularnie nadawać dotego czubka ostrzeżenia, że jeśli nie wyjdzie spokojnie, będzie miał prawdziwe kłopoty.Posyłam też trzech ludzi windą, żeby odciąć mu drogę ucieczki.Reporterzy zanotowali skrzętnie jego słowa, by natychmiast zarzucić go gradem py-tań.Marino podniósł ręce prosząc o ciszę. Na razie nie mam nic więcej do powiedzenia  oświadczył. Możecie się przy-glądać, jak go wykurzamy.Potem porozmawiamy o szczegółach.Czy wszyscy są goto-wi? Gotowi, sir  potwierdził Narro.Patrzyliśmy przygnębieni, jak ośmiu uzbrojonych ludzi znika na klatce schodowej.Porucznik z przenośnym interkomem stanął naprzeciw windy czekając na moment,gdy jego grupa bojowa dotrze na dziesiąte piętro.Trzech policjantów  dwóch w mun-durach i detektyw Narro  stało przy nim z bronią w rękach, gotowych zjechać na dółi kilkoma strzałami zakończyć całą sprawę.Po dziewięciu czy dziesięciu minutach nie-spokojnego wyczekiwania interkom zabrzęczał. Jesteście już na dole?  spytał porucznik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl