[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnąłrękę.Przekonana, że trzyma broń, rzuciła mu woreczek i pager prostow twarz i popędziła w stronę budynku Liberty.Ale obaj prawie deptali jejpo piętach.Wbiegła na jezdnię, gdzie z obu stron nadjeżdżały auta.Mężczyzni zaczęli krzyczeć. Stój, mała kretynko! Stój! Policja! Stój! Policja! Policja!Jasna cholera! Przecież miała ich pieniądze.Rozdzwięczały się klaksony.Jakiś samochód wjechał na chodnik i zahamował.Jada rozluzniłapalce, wyrzuciła banknoty w górę i pognała uliczką za Liberty.Biegłaprzez całą drogę, aż do garażu Gordona.Dopiero po paru godzinach, kiedy nikt się nie zjawił, przybiegła do domu i, wyczerpana i roztrzęsiona,opadła na kanapę. W porannym powietrzu dało się czuć lekki zapach róż.Gordon właśniespryskiwał krzewy płynem z sodą, gdy od strony domu pani Jukas dostrzegł nadłamany długi pęd.Był oberwany u nasady.Zeszłego wieczoruDelores zaniosła pani Jukas kawałek wiśniowego placka i, zamiast pójśćścieżką, widocznie przedzierała się przez krzewy.To do niej podobne, pomyślał, przycinając całkiem zdrowy pęd.Przez ten swój niewolniczy instynkt uszczęśliwiania innych robiła więcej szkody niż pożytku, uznałw myślach, nagle rumieniąc się ze wstydu i pożądania.Delores była pierwszą kobietą, z którą się przespał.To przeżycie okazało się zarówno silne, jak i niepokojące.Nie był aż tak naiwny, by wierzyć, że poza nim nie miała żadnego mężczyzny, ale czuł, że było ich niewielu.Po prostu nie należała to tego typu kobiet.Erotyczny charakter ichzwiązku dostarczał mu takich emocji, o których nawet mu się nie śniło.Jeszcze nigdy nie czuł takiej bliskości z drugą istotą, tak bezbronną, a zarazem silną.Ale kiedy było już po wszystkim, ogarniała go jakaś pustka.Delores przywierała do niego całym ciałem, chciała się przytulać, rozmawiać, a on nie mógł się doczekać, aż sobie pójdzie, byleby tylko zostałsam.A kiedy już dotarła do domu, od razu dzwoniła do niego.Zmuszałsię, by podnieść słuchawkę.Delores zasługiwała na tyle bezgranicznejczułości i życzliwości, ile sama świadczyła, ale jego nie było na to stać.Może nigdy nawet nie miał tego w sobie.Może tak naprawdę nigdy niczego nie osiągnął, a to wszystko było jedną wielką farsą, cokolwiek by się gonie tyczyło.I może na zawsze pozostanie tylko cieniem, podążającym zainnym życiem, bardziej realnym i sensownym niż jego własne.Kobietomłatwiej jest angażować się uczuciowo, powiedziała Delores zeszłej nocy,po raz kolejny usiłując dotrzeć do jego świadomości.A on nie umiał jejwyznać, jak bardzo przerażały go takie rozmowy, bo uświadamiały muwłasną płytkość i poczucie niższości, a wtedy sam już nie wiedział, co jest212 gorsze: to, że nie miał jej nic do ofiarowania, czy to, że tak naprawdę niczego od niej nie potrzebował.Ani zresztą od nikogo innego.Wiercąc się w łóżku w środku nocy, widział we śnie słodką twarz Jil-ly Cross i bardzo go to niepokoiło.Po przebudzeniu czuł się jak obłudnyhipokryta, pozbawiony wszelkich zasad.A przecież nawet w swoich więziennych fantazjach zawsze starał się być wierny tym samym kobietomz rozkładówek.Kiedy zmieniał plakat, robił to z poczuciem winy i niechęci do siebie samego.Te wiecznie młode kobiety na wytartym papierzenigdy nie rozkładały nóg przed sprośnym obiektywem aparatu, nie dotykały się ani nie rzucały bezwstydnych, wyzywających spojrzeń, tylko patrzyły nieśmiało, delikatnie odwrócone, jakby wraz z pstryknięciem migawki miały zaraz okryć swoje ciała.Właśnie kończył jeść płatki śniadaniowe, kiedy zadzwięczał dzwonek.Szybko wypłukał miskę i ruszył do sąsiedniego pokoju, gdy usłyszał przerazliwe walenie do drzwi.Tamta noc z Jadą wzmogła jego czujność i wyjrzał przez okno.Na podjezdzie stał samochód jego brata. Dennis!  zawołał, otwierając drzwi.Dennis wparował do środka. Do diabła, co z tobą? Może byś takchociaż raz się zastanowił? Ale o co ci. Niezle ją wystraszyłeś! Co ty wyprawiasz? Po co za nią łazisz i jąprześladujesz? Aleja. Sama mi mówiła! Poszła na pocztę i nagle ni stąd, ni zowąd zjawiasz się ty? I grozisz jej? Każesz jej trzymać się ode mnie z daleka? Ja tylko powiedziałem, że masz żonę i. Jakby o tym nie wiedziała! Posłuchaj no  ciągnął, trzęsąc gniewnie głową, szukając właściwych słów. Nie wiem, jak inaczej ci to wydu-maczyć.Ale nie możesz tak dalej.Nie wolno ci tak po prostu schrzanić miżycia! Dłużej tego nie wytrzymam.Przez tyle lat próbowałem jakoś towszystko uporządkować.Nie wolno ci tego robić! Jeśli chcesz, żeby między nami jakoś się układało, to trzymaj się z daleka od moich spraw, Gordon! Słyszysz? Rozumiesz, co do ciebie mówię?  Wyrzucił ręce w górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl