[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy chłopiec zerwał już wszystkie całuny, w niszynadal było jeszcze kilkanaścioro dzieci, z głowamizwieszonymi jak podczas snu.Max zaczął drżeć, kiedyjego ciało wchłaniało energię z toczącej się obok walki.Zarzucił sobie po jednym dziecku na ramię, po czympognał przez komnatę, minął Peg i popędził po schodach.Na dworze położył dzieci na mokrej trawie.Wróciwszydo krypty, struchlał z przerażenia, kiedy zobaczył, jakmłot Augura zamierza zmiażdżyć głowę Ronina.Ale młotuderzył tylko o ziemię, a sobowtór Ronina zniknął i wułamku sekundy pojawił się znowu, jakby powstał zmagnetycznego dymu. Prawdziwy Ronin zakradł się za Augura.Potemwyciągnął zza pazuchy dubeltówkę.Huk rozszedł się pokomnacie potężnym metalicznym echem.Augur zachwiał się i zatoczył do przodu, ale nicwięcej.Ronin musiał odskoczyć, kiedy zamach młotazmiażdżył lufę strzelby.Kiedy Max położył na trawie ostatnią dwójkę dzieci,komnata zaczęła się walić.W drzwiach pojawił się błysk iMax usłyszał, że Ronin przeklina.Chłopiec wrzasnął naprzytomne dzieci, żeby odciągnęły pozostałe, i wróciłpędem do krypty.Ronin chwiał się przy kolumnie.Sobowtóry zniknęły,a on nie miał broni. Ronin!  krzyknął Max, podbiegając do niego. Jeszcze jeden, Max.Bierz go i uciekaj!  wysapałRonin, przytrzymując się kolumny i obchodząc jąchwiejnym krokiem, kiedy Augur szedł w jego stronę,przestępując nad roztrzaskanym stołem.Max spojrzał na Alexa bezwładnie siedzącego nakrześle.Tuż za nim oczy Astarotha uważnie goobserwowały. A co z obrazem?  krzyknął Max. Bierz chłopca i uciekaj!  ryknął Ronin. Trzymajich z dala od schodów! Augur nie może wyjść na górę!Ronin zrobił unik przed ciosem młota, który wyłupałw kolumnie wielką wyrwę, a potem wyciągnął z kieszenipłaszcza coś, co wyglądało jak szary krążek hokejowy zmetalu, i rzucił to na środek komnaty, po czym uchylił się przed kolejnym śmiercionośnym ciosem młota.Max podbiegł do Alexa, przerzucił go sobie przezramię i zerknął na obraz.Astaroth uśmiechnął się do niego.Kiedy Max odwrócił się, żeby pobiec do schodów,coś złapało go za nogę.Upuścił Alexa i upadł na ziemię.U jego stóp leżała Peg.Dysząc ciężko, podciągnęła się nawysokość oczu Maxa.Jej twarz zmieniała się to w pyskśliniącego się potwora, to w oblicze kobiety zszaleństwem w oczach, która goniła go w Chicago. Pójdziesz ze mną  wycharczała. Pójdziesz z Pegw serce ciemności.Max wykręcił szyję z dala od jej szponów iskoncentrował się na zdrowej prawej dłoni; poczuł, jakzapala się i wije wokół niej niebieski płomień.Przycisnąwszy dłoń do twarzy Peg, zamknął oczy, kiedyusłyszał nagły jęk i poczuł okropny swąd.Cielsko wielokapowoli zesztywniało i sturlało się, a na miejcu pyskazostała dymiąca masa futra i ciała.Max podniósł się, chwycił dłoń Alexa i pociągnął gow stronę schodów.Ronin kuśtykał za nimi, ale Augurwydał z siebie przerażający ryk i zamachnął się młotem.Trafił Ronina z paskudnym odgłosem prosto w plecy.Ronin przeleciał przez komnatę i wylądowałbezwładnie przy schodach.Nie ruszał się. Ani kroku dalej!  ryknął Augur, celując w Maxakościstym palcem. Wszyscy są na górze!  wrzasnął Max i poszukał po omacku dłoni Ronina, nie spuszczając wzroku z Augura.Nic im nie zrobisz! To bez znaczenia  powiedział stwór, opuszczającmłot i idąc wolnym krokiem przez komnatę. Astarothsię obudził i mamy ciebie.Jesteś wart znacznie wiecej niżte ich małe duszyczki.Max spróbował wzmocnić ciało, ale nie miał już siły.Zgrzytając zębami, szarpał się zaciekle, usiłując wciągnąćRonina i Alexa po schodach.Ręka mocno mu krwawiła ipulsowała z bólu; Ronin był taki ciężki.Nagle wkomnacie rozległy się trzy wyrazne piknięcia.Roninbardzo mocno ścisnął dłoń Maxa. Uciekaj  wyszeptał.Max mocniej chwycił dłoń Ronina, po czym rzucił sięw tył w momencie, kiedy metalowy krążek wybuchł.Chłopiec poczuł, jakby unosił się w powietrzu.Wuszach mu dzwoniło, ale mgła na twarzy była chłodna ikojąca.Leżał nieruchomo i głęboko oddychał.Kuswojemu zaskoczeniu, zdał sobie sprawę, że palce miałnadal zaciśnięte na dłoniach Ronina i Alexa.Zerknął wdół z miejsca, gdzie leżał na najwyższym schodku.Ronini Alex byli na pół zasypani kredową mieszaniną ziemi ikamieni.Alex był nieprzytomny; powieki Roninazatrzepotały, kiedy mężczyzna spojrzał pustym wzrokiemdo góry. Jestem połamany  wymamrotał. Moje nogi. Cśśś  wyszeptał Max, puścił Alexa i obiemadłońmi złapał nadgarstek Ronina.Nie zwracając uwagi na jego gwałtowny, urywany oddech wyciągnął go zrumowiska i położył na mokrej trawie.Wrócił chwiejnymkrokiem do Alexa i złapał go za rękę.Nagle usłyszałwydobywający się spod ziemi odgłos, wciągnąłprzestraszony powietrze i puścił dłoń chłopca.Ziemia zadrżała od stłumionego ryku furii i rozpaczy.Alex zaczął zapadać się wraz z masą ziemi i kamieni.Spanikowany Max złapał go za rękę i ze wszystkich siłpociągnął.Nic to nie dało.Coś znacznie silniejszego odMaxa McDanielsa trzymało Alexa i wciągało go powoli,nieuchronnie, do grobowca.Pomimo jęków i błagańMaxa, Alex wyślizgnął się z jego uchwytu i pochłonęła goziemia.Dygoczące dzieci zebrały się wokół Ronina.Mężczyzna spoglądał na niebo, bardzo spokojny i blady.Max przecisnął się przez pozostałe dzieci, po czym ukląkłi wziął go za rękę. Zawsze mnie ratujesz  wyszeptał. Warto cię ratować  uśmiechnął się Ronin.Jegozielone oko było zmęczone, ale mocno lśniło, kiedymrugało do Maxa.Drugie oko ciemniało, jego bielmorobiło się szare i martwe. Musimy cię zabrać do szpitala.Ronin pokręcił głową i uśmiechnął się, ściskając dłońMaxa. Kieszeń. wyszeptał, zamykając oczy.Głęboko w kieszeni płaszcza chłopiec znalazł to, cochciał mu dać Ronin.To był zegarek bezpieczeństwa. Max w kółko naciskał jego tarczę tak mocno, jak potrafił,aż na małym ekranie pojawiła się wiadomość.W drodze.Czas przybycia: ok.27 min.Max zwalczył wyczerpanie i przytulił głowę Roninado piersi, kiwając się do przodu i do tyłu, tak jak dawnotemu robiła to matka.Pozostałe dzieci siedziały wokółnich w ciszy, wątłe duszki wpatrujące się bez słowa wmgłę.Kiedy przybyli agenci, myślał, że to anioły. 20OJCIEC I SYNMaxa obudził aromat pieczenia, jakby ktoś szykowałcoś pysznego.Wniesiony wiatrem z pobliskiego oknazapach bzu musnął go po policzku i chłopiec poruszył sięna łóżku w miękkiej pościeli.Bolało go przedramię.Dotknął go i zobaczył, że jest zawinięte w cienką warstwępodobnego do gąbki materiału.Usiadł na łóżku i oparł sięo zagłówek.Zmierzchało i pokój pogrążony był w cieniu:był purpurowo-granatowy z wyjątkiem smużki żółtegoświatła pod drzwiami.Max podszedł powoli do drzwi i wyszedł na korytarz,gdzie dobiegły go odgłosy śmiechów.Ignorując szum wgłowie, oparł się dla równowagi o ścianę zabandażowanądłonią i ruszył chwiejnym krokiem do przodu.Kilka osób jadło kolację przy dużym stole.Pierwszazobaczyła go jakaś brunetka, która popijała wino. Witaj  powiedziała słodkim głosem, jak dozgubionego szczeniaka.Pozostali dorośli przestali rozmawiać i spojrzeli naMaxa z przejęciem. Musisz umierać z głodu  powiedział mężczyzna zrumianymi policzkami i silnym irlandzkim akcentem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl