[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwytam torbę, otwieram frontowe drzwi i biegnę donajbliższej apteki, a tupot moich stóp uderzających o chodnik niesie się wdal. 72Biegnę z apteki do domu z testem ciążowym w ręku.Nie poczekałam,aż sprzedawczyni włoży go do reklamówki i wyda mi resztę, robiła tozbyt wolno.Biegnę najszybciej, jak tylko potrafię, moje stopy mocnouderzają o chodnik, a serce niemalże wyskakuje z piersi, bijąc tak szybko,że aż robi mi się niedobrze.Mama ma rację, ostatnio często miewałamnudności.Czy to możliwe? Czy to naprawdę możliwe? Modlę się dokażdego, kto może mnie wysłuchać, do każdego, kto może mieć jakiśwpływ na bieg wydarzeń - Boga, taty, pani w białym kitlu ze stronyinternetowej z poradami dla niepłodnych par.Proszę, proszę, proszę.Błagam.Mama i Chuck stoją w ogródku przed domem, z niepokojemspoglądając w stronę ulicy i czekając na mój powrót.Mama wygląda napodekscytowaną.Nie potrafię rozgryzć, co czuje Chuck.Myślał, żejestem w ciąży.On pierwszy to zauważył.Jeśli tak rzeczywiście jest.OBoże, proszę, proszę.Nie mam odwagi aż tak bardzo tego pragnąć.Nieśmiem wierzyć, że to prawda.Nigdy wcześniej nie czułam się tak bliskaspełnienia mojego odwiecznego marzenia, ale czy poradzę sobie z ewen-tualnym rozczarowaniem?Nie zatrzymuję się w ogrodzie, przepychając się przez moich bliskich,jakbym zupełnie ich nie zauważyła.Biegnę prosto na piętro, do łazienki.Chuck depcze mi po piętach, ale zatrzaskuję mu drzwi przed nosem izamykam je na klucz.Wiem, jak się robi takie testy.Robiłam je setki razy.Wydałam na nieserki funtów.Rozdzieram pudełko i biorę do ręki kawałek plastiku.To jest moja chwila prawdy.Sikam i modlę sięjednocześnie, mając nadzieję, że Bóg wybaczy mi niestosowność tejsytuacji.- Elizabeth, słyszysz mnie? - pyta Chuck.Przysiadam na brzeguwanny i odczekuję najdłuższe 120 sekund w swoim życiu.Nie potrafięzmusić ust do wyartykułowania odpowiedzi.Kiwam tylko potakującogłową, co oczywiście niewiele daje.Ale Chuck kontynuuje mimowszystko.- Elizabeth, kochanie, chciałem tylko powiedzieć, że ten wynikjest bez znaczenia.Chcę ciebie i chcę mieć dzieci, jeśli ty ich pragniesz.W sumie sam też chcę.A jeżeli wynik będzie negatywny, to też się niemartw, spróbujemy jeszcze raz.Będziemy próbować i próbować.Będzieprzyjemnie.- Zmieje się nerwowo.- Będziemy mieć rodzinę, Elizabeth.Obiecuję.Spróbujemy in vitro.A jeśli to nie pomoże, jest jeszczeadopcja.Wiesz, to co mówiłem wcześniej, to nie ma znaczenia, to byłoprzedtem.Przekręcam klucz w zamku i otwieram drzwi, stając z nim twarzą wtwarz.- Przed czym?- Przed tym, jak się w tobie zakochałem. EpilogJest idealna.Jest dla mnie wszystkim.Nawet ja, wieczna marzycielka,nie miałam pojęcia, że może być tak cudowna.Sprawia, że chcę śpiewać.Zmiać się.Tańczyć.%7łyć.%7łyć najlepiej, jak to tylko możliwe.Jest sensemmojego istnienia, jego istotą.Warto było na nią czekać.Nie żałuję anijednej chwili.Najbardziej lubię pokrywać ją pocałunkami.Uwielbiam całować jejrumiane policzki, pulchniutki brzuszek, gładkie nóżki.Moje ustazatapiają się w jej delikatnej, aksamitnej skórze i czuję się tak, jakbymzanurzała twarz w słodkiej śmietance.Chłonę jej zapach; jest lepszy niżaromat świeżo upieczonego ciasta czy włoskiej kawy.Jest nawetświeższy i bardziej odurzający niż kwitnące róże w ogrodzie mamy.No,przynajmniej zazwyczaj; czasami roztacza woń wymiocin albo czegośgorszego.Nie tylko ja jestem oczarowana Lily; gdziekolwiek pójdziemy,przyciąga tłumy.Passegiata trwa teraz trzy razy dłużej, niż kiedy byłamw ciąży, choć wciąż idziemy tą samą trasą, po wybrukowanych uliczkachBolonii.Teraz ludzie często zatrzymują nas, by zajrzeć do wózka.Wydają z siebie  ochy" i  achy" na widok jej jasnych loczków izielonych, błyszczących oczu; zauważają, że zrzuca z siebie nawetnajcieńszy kocyk, by wygrzewać się w ciepłym popołudniowym słońcu;zachwycają się jej uśmiechem, który, podobnie jak uśmiech jej ojca,rozpromienia całą jej twarz.Od samego początku kokietuje wszystkichwokół.Pewnie jak podrośnie, będzie straszną flirciarą; już się pogodziłamz faktem, że pewnie spędzę jej młodzieńcze lata, martwiąc się o długośćnoszonych przez nią spódniczek.Wy- daje z siebie radosne dzwięki i słodkie gruchanie, obdarzając swoimbezzębnym uśmiechem każdego, kto tylko zaglądnie do wózka.Ludziezawsze wciskają nam do ręki napełnione helem baloniki, kwiatki imaleńkie puchate zabawki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl