[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo takieoczy miała, jak żary rozpalone, tak jakobyś we wodzie ogień roz-iskrzył.Kiedy spojrzała na człowieka - chyba że mu siedmdziesiątlat było, żeby go nie przejęło do szpiku.Jeden parobek z Ostrow-ska, co z winem jechał, kiedy ją zobaczył, oparł się o wóz plecamii stąpić przez chwilę nie mógł.a mowę to mu całkiem odjęło, tylkousta otworzył.Ona się uśmiechnęła i przeszła mimo, a on potempowiada: Diablica sie za babe przeoblekła cy jako?! Ale kieby takiew piekle były, fciałby ja hań gorzeć po same usy!.Nieradzi ją ludzie widzieli za nieużyczliwość i za pychę.Było jejjuż dwadzieścia lat, ale się wydawać nie chciała ani nikt nie słyszał,żeby jakiego kochanka miała.Nikt się nią nie pochwalił.- Nie bees sie to wydawać, Maryna? - pytała się jej ciotka.- A jest haw wtory godny ku mnie? - odpowiedziała.- A wies, jako to śpiewujom:Cemuz ty, dziewcyno, nie kces na mnie patrzić?Jak ja cie nie weznem, nie weznie cie ślakcic!- A nie słiseliście ciotko, co opowiadał stary Budz jako to króle-wic przyjehał ku kołodziejównie?- Bajki! Coby cie nie to królewic, ale jaki sprosty góral nie przespał!- Niedocekanie wase!Ale jej się oczy zjarzyły i zęby ścisnęły, boć przecie w takiejdziewce grała krew! Ino ją ta pycha, ta podufałość trzymała jak nałańcuchu.To to wolała ścierpieć i odrzec się, za czym dziewkomdusza do gardła lezie, aż im dech zapiera, niż tej natury swojej po-puścić.Takie to było.59 Kazimierz Przerwa-TetmajerI dopieroż musiało się stać, że się ten Jasiek Mosiężny muzykaz nią spotkał.A to tak.Nie mógł on się odżalić Chochołowskiej Marysi, w któ-rej się kochał, choć już lat parę zbiegło, może ze trzy.Nie szedł wię-cej w Kościeliska, nawet się mało co po Zimnym albo Skalnym, jakto je nazywają, Podhalu włóczył, ba się więcej doliną wsi trzymał.I już nawet mniej grywał, tylko się więcej robotą trudnił, ciesielkąi przy traczu, ale kiedy grał, to jeszcze sto razy piękniej niż przed-tem.Dość powiedzieć, kiedy go Cygani węgierscy do bandy chcieli,co nawet w samym Budzynie i w Peszcie grywali.Nie chciał.Dowiedział on się.że u Gąsiorka w Rogożniku robota przy drze-wie jest: zgodził się.Tu dziewki, baby rade, bo już o nim słychowały (jak to o tym Ja-nicku, co taki słynny z urody był, a tak smutno dla nieczułej dziew-czyny skończył), że to muzyka, jakiego nie ma drugiego we świecie.Ale lak powiadali, że on przez te trzy lata nijakiej sprawy z żadnąkobietą nie miał.To i tam.w Rogożniku, tak na te rogoznicankipatrzał.jak na gawrony na smreku.Tyle go obchodziły.Niedługo to jednak trwało.Powiada mu Kuba Gąsiorek, ten,co tracz miał:- Wies, Jasiek, kiebyś taki dobry beł, a zaniós jarcu do BiałegoMarcina zemleć.- Dobrze.Zaniesem.A stary Gąsiorek się przy śmiechu je i pyta: Widziałeś młynarecke?- Ze wtorom?- Wójtowom córke?- Nie.- No to sie waruj, bo cie zji.- Ej kie mie ta dosiela nic nie zjadło, to mie ta jus i nie zji.- Waruj sie! mówiem ci.Scepan Symcyków z Ludzimirza do Peś-tu bez niom wywędrował.Kuba Gąsiorek, haw naski, rogoznican.pije tak, co ani rady, Jahymiak Wacław, ten Kasin, tak jak ogłupiał.60 Na skalnym PodhaluJa sam, hociek stary, kie jom widzem, to jaze mi gra w usak! Bucnadziewka jak las!- Nie bojem sie.- Cy mas co od uroku?- Mam.Tu stary Gąsiorek ogromnie się rozciekawił.Nachylił siwą głowęz długimi kędziorami i pozaplatanymi warkoczykami od skroni kuJaśkowi i pyta się: Ze co? Ze co? Coz mas? Nie przezradzem cie.Powiedz mi!- E co ta mam, to ta mam - nic wam po tem.- Nosujes przy sobie?- Wse nosujem.- Ka? W opasku?- A moze to i być, kieby ino dość syroki był.- Jako to? Nie rozumiem.- Hej ojce.wiecie - - kieby taki syroki był, coby serce przykrył.Kaz ten jarzec?Popatrzył na niego stary Gąsiorek; pyta się:- To sie na serce przykłada?- No.- Jakze to? Przylepia sie? Cy je jaki plaster?- Nie przylepia sie, ba trza połknonć.coby do serca wlazło - mówiJasiek.Stary Gąsiorek przykrzywił głowę: Jakosi cudnie mówis - powia-da.- A ukazes mi to? Cybyk i ja nie połknon?- Ej, musielibyście jaze w Kościeliska jehać, coby uwidzieć, jakie to.- Tam je stela?- No.- A wtos ci to dał?- Cos sie ta telo ozpytujecie! Kaz to zboze? Stary Gąsiorek pomil-czał trochę, potem się rozśmiał i rzekł: Rychtyk - co się ozpytujem,kie ja mam haw na głowie nalepse odcynienie na seliniejakie uroki.61 Kazimierz Przerwa-TetmajerI pogłaskał się po siwych włosach.- Podz Jasiek, wsujemy jarcu do worka.A w Jaśka muzykę w chwilę potem jakżeby piorun trzał.Idzie, niesie worek na plecach, przychodu ku młynowi, a tu przedmłynem stoi Maryna wójtowa.- Do młyna? - pyta się.Popatrzył Jasiek na nią, nogi mu się ugięły, zbielał na twarzy, choćgodny worek na plecach dzwigał.Tak w niego uderzyły Marynineoczy, jak błyskawice.Ona się tylko uśmiechnęła, że ledwo przemknęło po wąskichwargach, i patrzy na niego z góry, śmiało, a on tak przed nią nachy-lony z tym workiem.- Podz - mówi - odbieremy.Oddał Jasiek worek młynarczykowi mleć.- Tyś niepili, nietutejsy? - mówi Maryna.- Tyś ten muzyka Jasiekod Gąsiorka?- No.Nie dwoi mu nic, tylko tak do niego mówi: ty, jak do pasterza.- Przyjdz jutro rano po monke.- Przyde.Chciał jej powiedzieć: Ostańcie z Pane Boge - ale ona się niespojrzała już więcej na niego i poszła od młyna przez łąkę kudomowi.Zabrał się i Jasiek wracać.A tu jak zadzwoni Marynin głos!.Jak się rozlegnie po powietrzu:Lelijo, lelijo, skądeś sie tu wziena?W dolinak urosła, w górak sie ozwiła.Daj mie, matko, daj mie, kie ludzie pytajom:Kie lelija kwitnie, wtedy jom targajom.Daj mie, matko, daj mie, kim mi krasa minie Wte lelija wonie, kiedy sie ozwinie.62 Na skalnym PodhaluDaj mie, matko, daj mie, bo ja jak w polu kwiat,Wiater mnie oderwie, poniesie mnie we świat.Ani, matusicko, nie bedzies wiedziała,Ka ci sie lelujka z ogródka podziała?.A to tak śliczny śpiew był, tak słodki, tak cudny, jakżeby dzieckudo snu.I nie mógł ten Jasiek Mosiężny pojąć, jak potrafił z takiej dziewki,co się widziała taka zuchwała i pyszna, taki miły, taki pieszczącygłos wyjść? Przebiło go to na wylot przez serce, bo przecie sam mu-zyką był i on to czuł lepiej niż inni.Idzie, ogląda się, a ta przez łąki sunie, w żółtej szmatce na głowie,w białej koszuli, w czerwonym gorsecie i w czerwonej zapasce naciemnej spódnicy, taka mieniąca, jak sama łąka od kwiatów, a takaświetna, jak pochodnia.I zapatrzył się.A ta śpiewa z daleka, jeszcze słodziej, jeszcze śliczniej:Janickowa nuta hodzi po dziedzinie,Jako te owiecki po kosodrzewinie.Janickowe imie nigdy nie zaginie,Jako se wirsku, tak se i w dolinie.Rozlega się głos, a jemu serce taje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl