[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To też mógł zignorować, stale takrobił.Gdyby postąpił inaczej, udowodniłby, że stare powiedzenie niekłamie: jaki ojciec, taki syn.W niczym nie był podobny do ojca.Pił tylko wtedy, kiedy chciał, i nigdy się nie upijał.W każdymrazie odkąd skończył siedemnaście lat, a i wtedy zrobił to absolutniecelowo.Nie winił innych za swoje porażki i nie skakał z pięściami namniejszych i słabszych, żeby samemu poczuć się dużym i silnym.Nawet nie winił specjalnie ojca.Według Gage'a grasz kartami,które dostałeś, albo się poddajesz i odchodzisz z pustymi kieszeniami.Kwestia rozdania.Dlatego był w pełni przygotowany do zignorowania tej nagłej iwyjątkowo silnej chęci na papierosa.Jednak kiedy pomyślał, że jest o267anulaouslaandcs kilka kilometrów od Hawkins Hollow, miasta, w którym zapewnezginie nagłą i bolesną śmiercią, ostrzeżenia lekarza wydały mu siębezsensowne, a własna siła woli zbędnym trudem.Gdy zobaczył znak stacji benzynowej, pomyślał: O, do diabła.Nie chciał przecież żyć wiecznie.Zaparkował przed całodobowymsklepem, kupił czarną kawę i paczkę marlboro.Wrócił do samochodu, który kupił tego samego wieczoru wWaszyngtonie, zaraz po wyjściu z samolotu, ale jeszcze zanim spłaciłswój mały dług.Wiatr rozwiewał mu włosy, czarne jak noc, niecodłuższe niż zwykle, bo nie miał zaufania do praskich fryzjerów.Nie ogolił się i twarz pokrywał mu lekki zarost, potęgującyjeszcze jego ciemny, niebezpieczny urok.Widział, jak na jego widokmłoda sprzedawczyni na stacji aż zadrżała z pożądania.Miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu i solidną budowę.Prowadził siedzący tryb życia, więc dbał o kondycję i wygląd, katującsię regularnymi, często morderczymi treningami.Nie szukał zwady, ale rzadko unikał bójek.I lubił wygrywać.Jego ciało, twarz, umysł, stanowiły narzędzia pracy.Tak jak oczy,głos i opanowanie, które rzadko tracił.Gage był hazardzistą, a bystry hazardzista trzyma wszystkienarzędzia w pogotowiu.Wrócił na drogę i rozpędził ferrari.Może było głupotąładowanie tak dużej części wygranej w samochód, ale Jezu, jak ongnał.I, do diabła, Gage tyle lat temu wyjechał z Hollow stopem, więccholernie dobrze było wrócić z klasą.268anulaouslaandcs Zmieszne, kiedy już kupił te piekielne fajki, to przeszła mu nanie ochota.Nie miał nawet chęci na kawę, prędkość dawała muwystarczającego kopa.Przemknął przez ostatnie kilometry autostrady międzystanowej iwpadł w zjazd, który prowadził do Hollow.Ciemna droga była pusta -nic dziwnego, o tej porze nocy.Widział cienie i kształty: domy,wzgórza, pola, drzewa.Czuł ucisk w żołądku, bo jechał do miasta, anie z powrotem; tak naprawdę to dziwne przyciąganie nigdy nieprzestało działać.Sięgnął po kawę bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby, alenagle musiał mocno schwycić kierownicę i wcisnąć z całej siłyhamulec, bo dokładnie przed sobą zobaczył przednie światłasamochodu.Naciskał klakson, patrząc, jak tamten zjeżdża na pobocze.Pomyślał: Cholera, cholera, cholera! Dopiero co go kupiłem.Gdy odzyskał oddech, a ferrari zatrzymało się w poprzek drogi,Gage uznał za cud, że nie doszło do kraksy.Centymetry, pomyślał.Nawet mniej.Miał cholerne szczęście.Wykręcił, zjechał na bok i wysiadł sprawdzić, co z drugimkierowcą, który - jak przypuszczał - był zalany w pestkę.Nie była pijana.Tylko potwornie wściekła.- Skąd ty się, do diabła, wziąłeś? - wrzasnęła.Wysiadła z auta,trzaskając drzwiami i wpadła w płytki rów na poboczu.Gage zobaczyłmasę ciemnych jak u Cyganki loków otaczających bladą, zszokowanątwarz.269anulaouslaandcs Zliczną twarz, uznał, o wielkich oczach, niemal czarnych na tlebiałej skóry, ostrym nosie i seksownie pełnych ustach, które mogłyzawdzięczać swój uroczy kształt kolagenowi.Kobieta nie drżała, nie było też w jej złości śladu strachu, choćstała na ciemnej drodze z zupełnie obcym mężczyzną.- Panienko - powiedział z godnym podziwu spokojem - skąd tysię tu, do diabła, wzięłaś?- Wyjechałam z tej głupiej drogi, która wygląda jak wszystkiegłupie drogi w tej okolicy.Popatrzyłam w obie cholerne strony inikogo nie zobaczyłam.Wtedy, w jakiś sposób.Och, nieważne.Niezginęliśmy.- Hurra.Oparła ręce na biodrach i odwróciła się, żeby obejrzeć swójsamochód.- Wyjadę stąd, prawda?- Tak.Ale masz dziurawą oponę.- Jaką oponę.Och, na litość boską! Musisz ją zmienić.-Zirytowana kopnęła w sflaczałe koło.- Przynajmniej tyle możesz dlamnie zrobić.Tak właściwie, to nie.Mógł wrócić do swojego auta i pomachaćjej na pożegnanie.Ale docenił jej tupet, wolał to od biadolenia.- Otwórz bagażnik.Potrzebuję zapasowej opony i lewarka.Zrobiła, jak kazał, a Gage wyjął walizkę z bagażnika i popatrzyłna oponę.I potrząsnął głową.- Masz zły dzień.Zapasowa też jest flakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl