[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chcecie, zostanę z nią do rana.—Nie śmiałbym prosić.— zaprotestował Joseph.—Proszę, z chęcią pomogę.—Posiedzę z tobą kilka minut — rzekłem.— Musimy pomówić o innej sprawie.Joseph wyszedł, nie przestając dziękować.Słyszeliśmy jego ciężkie kroki na schodach.—Dziękuję ci za to, co uczyniłeś, Guy.—Nie ma za co.Muszę wyznać, że jestem zaintrygowany.To dziwny stan.—Mam coś jeszcze bardziej intrygującego — rzekłem, sięgając do kieszeni i wyciągając cynowy słój owinięty w tkaninę.— Sądzę, że w środku jest ogień grecki.Nikt nie wie, że go mam.—Odwinąłem naczynie i postawiłem na stole, pierwej przenosząc lampę oliwną na podłogę.— Niezbliżaj płomienia, Guy.Lękam się, że substancja owa mogłaby się zapalić.Zbadał płyn w słabym świetle, rozcierając w palcach ciemną ciecz i wdychając z niesmakiem jej woń.—Zatem to jest ogień grecki — powiedział.Nigdym nie widział, by jego twarz była tak poważna.—Tak.Byłem ciekaw, jak to możliwe, aby ogień był czarny.Teraz rozumiem, że chodziło o barwę płynu.—Albo mrok, który dzięki niej może zapanować w ludzkiej duszy.—Być może.W dawnych księgach nazywają go też łzami diabła.— Opowiedziałem mu, jak odnalazłem go w Smithfield, ledwie umykając ze szponów Richa.— Weź go.Zdołasz to zbadać do jutra?—Jeśli przystaniesz na moje warunki.Nie mam zamiaru pomagać Cromwellowi.—Zgoda.Potrząsnął głową.—Znalazłbyś się w poważnych tarapatach, gdyby Cromwell dowiedział się, że dałeś go komuś innemu.Uśmiechnąłem się nerwowo.—Zatem musimy dopilnować, aby pozostało to tajemnicą.— Potrząsnąłem głową.— Chociaż Cromwell uczynił wiele złych rzeczy.— zawahałem się — ma wizję chrześcijańskiej wspólnoty, Norfolk zaś na powrót wtrąci Anglię w przesądy i mrok.—Chrześcijańskiej wspólnoty? Czy coś takiego jest możliwe w naszym upadłym świecie?Roczniki z ostatniego tysiąclecia dowodzą, że to niewykonalne zadanie.Z tego powodu wielu podobnych do mnie ukryło się w klasztorach, zanim je zlikwidowano.—Tak, stary Kościół nieodmiennie głosił, że grzeszny świat zmierza ku ostatecznej zagładzie, a ludzkie działania nie zdołają temu zapobiec.Tłumaczył tym wiele niegodzi-wości.—Trzeba by użyć ostrych środków, aby stworzyć doskonałą wspólnotę.Aby położyć kres biedzie i żebractwu, musiałbyś odebrać złoto bogatym.—Czasami myślę, że nie byłoby to takie złe.—Mówisz jak anabaptysta.Zaśmiałem się.—Nie, jak zagubiony stary prawnik.Spojrzał na mnie poważnie.—Wiesz, że położenie kresu niesprawiedliwości społecznej nie jest głównym celem Cromwella.Najważniejsza jest dla niego protestancka wiara, nie zawahałby się użyć ognia greckiego, aby ją szerzyć.Skinąłem smutnie głową.—Tak, masz rację.Nie można mu go powierzyć.Nie można go powierzyć nikomu.Spojrzał na mnie z wyraźną ulgą.—Dziękuję Bogu, że to zrozumiałeś.— Popatrzył na cynowe naczynie, a następnie ostrożnie je wsunął do kieszeni.— Zawiadomię cię, gdy tylko coś odkryję.—Będę zobowiązany.Jutro, jeśli zdołasz.Zostało zaledwie pięć dni do pokazu przed królem.—Westchnąłem.— Tego dnia stanie też przed sądem Elizabeth.Jakby w odpowiedzi na dźwięk swojego imienia Elizabeth poruszyła nogami pod pledem.Zwróciliśmy się w jej stronę.—Sarah — mruknęła.— To zły chłopak.Zły chłopak.— Nagle zamrugała powiekami i otworzyła oczy, patrząc na nas nieprzytomnym wzrokiem.Guy pochylił się nad nią.—Panienko Wentworth, przenieśliśmy cię do czystej izby w więzieniu.Masz gorączkę.Jestem aptekarzem, nazywam się Guy Malton.Sprowadził mnie tu dobry wuj panienki i pan Shardlake.Pochyliłem się nad nią.Chociaż miała rozgorączkowane oczy, zdawała się w pełni świadoma.Wiedząc, że taka okazja może się nie powtórzyć, powiedziałem wolno:—Nadal próbujemy ustalić prawdę, Elizabeth.Próbujemy cię ocalić.Wiem, że w studni twojego wuja coś jest.Odniosłem wrażenie, że zadrżała z przerażenia.—Śmierć Boga — wyszeptała.— Śmierć Boga.—Co? — zapytałem, lecz ponownie zamknęła oczy.Chciałem nią potrząsnąć, lecz Guy chwyciłmnie za ramię.—Nie dręcz jej więcej.—Co miała na myśli? Jaką śmierć Boga? Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.—Śmierć Boga oznacza rozpacz.Gdy byłem mnichem, zdarzało się, że któryś z braci stracił wiarę i pogrążył się w rozpaczy.Później zwykle ją odzyskiwał, jednak do tego czasu.— potrząsnął głową —czuł się tak, jakby Bóg umarł.—Studnia — jęknęła Elizabeth.— Studnia.— Opadła na poduszki, pogrążając się ponownie w nieświadomości.Rozdział trzydziesty szóstyWyszedłem wkrótce potem.Czułem się tak wyczerpany, że krótka nocna podróż do domu trwała wieczność.Raz musiałem się nawet uszczypnąć, by nie zasnąć w siodle.Byłem ciekaw, czy Guy zdoła odgadnąć sekret wytwarzania ognia greckiego.Tylu oddało życie, by zachować go w sekrecie.Kiedy przybyłem do domu, była druga rano i Barak udał się już do swojej izby.Powlokłem się na górę i padłem na łóżko w ubraniu.Chociaż zasnąłem od razu, męczyły mnie nocne koszmary.Przyśniło mi się, że jestem na rozprawie prowadzonej przez Forbizera i obserwuję, jak sędzia chłodno skazuje na śmierć cały korowód więźniów.Nieszczęśnicy mieli oblicza ludzi, którzy już nie żyli: Sepultusa i Michaela Gristwoodów, Batszeby i jej brata, strażnika i nieznanego mężczyzny w skórzanym fartuchu, który musiał być odlewnikiem.Chociaż mieli posępne twarze, nie dostrzegłem na nich śladów obrażeń i krwi.We śnie wyjąłem z kieszeni słój zawierający ogień grecki, uniosłem i rzuciłem na podłogę.W powietrze wzniosła się sycząca ściana ognia, ogarniając wszystkich — więźniów, publiczność i sędziego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl