[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A w częścikonstrukcyjnej, tam gdzie, pracuje wielka chemia organizmu,świadomość nie ma czym kierować.No, niech pan się samzastanowi, jakie ma pan odruchy warunkowe związane zprzemianą materii?- Pić albo nie pić, poproszę jeszcze trochę chrzanu, nieznoszę wieprzowiny, palenie i.- Kriwoszein zaciął się - nojeszcze, powiedzmy, mycie się, mycie zębów.- Można wymienić jeszcze z dziesięć podobnych - skinąłgłową profesor - ale przecież to są wszystko małe, na wpółchemiczne, na wpół mięśniowe, powierzchowne refleksiki.Agłębiej w ustroju odruchy bezwarunkowe są powiązane takjednoznacznie, że i sterować nie ma czym: zmniejsza sięzawartość tlenu we krwi - oddychaj, brak paliwa dla mięśni - jedz, wydaliłeś wodę - pij.I żadnych wariantów.A przecieżnie można powiedzieć, że życie nie uczyło ludzi reakcjimetabolicznych.Przeciwnie, uczyło i to bardzo surowo.Epidemiami - jak dobrze byłoby za pomocą świadomościstwierdzić, które drobnoustroje zabijają człowieka, i wydusić jejak pluskwy! Głodem - zapaść by w sen jak niedzwiedz, a niepuchnąć czy umierać! Ranami i obrażeniami wnajrozmaitszych walkach - można by zregenerować oderwanąrękę albo wybite oko! Ale to wszystko za mało.Najważniejszajest szybkość działania.Reakcje mięśniowe zachodzą w ciągudziesiątych i setnych części sekundy, a najszybsza z reakcjimetabolicznych - wyrzut adrenaliny z nadnerczy - w ciągusekundy.A wydzielanie hormonów przez przysadkę i innegruczoły daje o sobie znać dopiero po latach i to na całe życie.Więc - uśmiechnął się delikatnie - tych wiadomości ustrój nieutracił, ale po prostu jeszcze nie przyswoił.Bardzo trudno jestczłowiekowi  wykuć taką lekcję.-.I dlatego na opanowanie przemiany materii we własnymustroju trzeba będzie czekać miliony lat?- Obawiam się, że nawet dziesiątki milionów - westchnąłprofesor.- My, ssaki, jesteśmy  bardzo młodymimieszkańcami Ziemi.Trzydzieści milionów lat - co to za wiek!Wszystko jest jeszcze przed nami.- Niczego nie będzie przed nami, panie profesorze - zaperzyłsię Kriwoszein.- Obecne środowisko zmienia się z roku na rok,co tu można mówić o wkuwaniu przez miliony lat, gdziepowtórka materiału? Człowiek zszedł z naturalnej drogiewolucji, dalej musi sam coś wymyślić.- Toteż wymyślamy.- Co? Pigułki, proszki, czopki, lewatywy i reżim łóżkowy! Jestpan pewien, że w ten sposób ulepszamy gatunek? A może gopsujemy?- Wcale nie namawiam pana, żeby się pan zajmował pigułkami i  proszkami , jeśli życzy pan sobie w ten sposóbnazwać opracowywane u nas nowe antybiotyki - twarzprofesora stała się chłodna i nadęta.- %7łyczy pan sobiezajmować się tą koncepcją, cóż, niech się pan na to porywa.Ale wyjaśnienie nierealności i nieproduktyw- ności takiego wyborutematu pracy doktorskiej jest moim prawem i obowiązkiem.Profesor wstał, wysypał niedopałki z popielniczki do kosza.- Niech pan wybaczy, panie profesorze, nie chciałem panaurazić - Kriwoszein też wstał, rozumiejąc, że rozmowaskończona, i to skończona niezręcznie.- Ale.panieprofesorze, są przecież interesujące fakty.- Jakie fakty?- No.na przykład w ubiegłym wieku w Indiach żył niejakiRamakrishna,  człowiek-bóg , jak go nazywano.Otóż kiedy wjego obecności kogoś bito, na ciele Ramakrishny pojawiały sięblizny.Albo.oparzenia sugestią : odpowiednio wrażliwegoczłowieka można dotknąć ołówkiem i wmówić mu, że zostałdotknięty żarzącym się papierosem.Przecież w tychprzypadkach sterowanie przemianą materii odbywa się bezwkuwania, prawda?- Niech pan posłucha, uparty młody człowieku - zmrużyłoczy profesor - ile pan może zjeść za jednym posiedzeniemzasuwek okiennych?- Hmmm.- Kriwoszein, oszołomiony, wydął wargi -obawiam się, że ani jednej.A pan?- Ja też.A jeden mój pacjent w bardzo odległych czasach,kiedy praktykowałem w klinice psychiatrycznej imieniaPawłowa, połknął bez specjalnej szkody dla siebie.- profesor,przypominając sobie, odrzucił głowę do tyłu -  zasuwekokiennych - pięć, łyżeczek do herbaty, aluminiowych -dwanaście, łyżek stołowych - trzy, szkła tłuczonego - dwieścieczterdzieści gramów, nożyczek chirurgicznych małych - dwiepary, widelec - jeden, gwozdzi różnych - czterysta gramów.Niech pan zwróci uwagę, że cytuję nie protokół sekcji, alehistorię choroby - sam robiłem resekcję żołądka.Pacjentwyleczył się z tendencji samobójczych, żyje prawdopodobniepo dziś dzień.A więc - profesor spojrzał na Kriwoszeina zwyżyn swej erudycji - w sprawach naukowych raczej nie należyprzyjmować orientacji ani na fanatyków religijnych, ani naświeckich psychopatów.Nie, nie! - podniósł ręce ujrzawszy woczach Kriwoszeina chęć zaprzeczenia.- Dość tej dyskusji. Niech pan się porywa, nie będę się sprzeciwiał.Nie wątpię, żezechce pan regulować przemianę materii jakimiśmaszynowymi, elektronicznymi metodami.Profesor w zamyśleniu spojrzał na doktoranta zmęczonymwzrokiem i uśmiechnął się.- Chwytać żar-ptaka gołymi rękami - czy może być coś pięk-niejszego! A i cel święty: człowiek bez chorób, bez starości -starość to też skutek zaburzeń przemiany materii.Dwadzieścia lat temu na pewno dałbym się porwać takiej idei.Ale dziś.dziś muszę robić tylko to, co można zrobić napewno.Choćby to nawet były pigułki.Kriwoszein skręcił w przecznicę, prowadzącą do InstytutuSys- temologii, i o mało nie zderzył się z rosłym mężczyzną wgranatowym, niestosownym do pogody, ciepłym płaszczu.Zaskoczeni, próbowali się wyminąć, ale okazało się toniełatwe: Kriwoszein odstąpił w lewo, aby go przepuścić, atamten zrobił krok w prawo.Potem obaj zrobili krok w stronęprzeciwną.Mężczyzna ze zdumieniem spojrzał na Kriwoszeinai znieruchomiał.- Przepraszam - wybąkał wreszcie i poszedł dalej.Ulica była cicha, pusta; po pewnym czasie Kriwoszeinusłyszał kroki za plecami i obejrzał się: mężczyzna w płaszczuszedł w pewnym oddaleniu za nim. Patrzcie go, tegoOnisimowa - rozweselił się.- Zledzić mnie kazał, uparciuch!Na próbę przyspieszył kroku i usłyszał przyspieszony kroktamtego. E, niech go tam.Tego tylko brakowało, żebymślady za sobą zacierał. - Szedł więc spokojnie, kołysząc się zboku na bok.Czuł jednak za plecami obecność tamtego.Myślipowróciły do rzeczywistości. Widocznie Walka zrobił jeszcze jedno doświadczenie, amoże i nie jedno? Nie wyszło: zwłoki, które zmieniły się wszkielet.Ale co ma do tego milicja? I gdzie on sam siępodział? Czmychnął widocznie nasz Wala na motorze, byledalej, póki nie ucichnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl