[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milenęwyró\niała spośród nich jedynieświe\oodzyskana wolność,którazresztą szybko zostaław całości wchłonięta przez Antosia i Adasia.Ka\dy, kto miał tylko trochę rozumu w głowie, wiedział,\e z chłopaków Fortunywyrosną albo złodzieje, albo aktorzy.Przeciętności nie wró\ył imnikt.Milena kochałablizniaków jak własnedzieci, lecz zarówno rewelacje o ich geniuszu,jaki o przestępczych skłonnościachkwitowała krótkim: "Po\yjemy, zobaczymy!".Chłopcy zwyczajem wszystkichblizniaków rozwijali sięnieco inaczejni\ ichrówieśnicy.Zamiast naśladować wzorce wpajane im przez dorosłych woleli obserwować siebienawzajem.Efektemtakiego stanu rzeczy było upodobaniemalców dobójek, jedzenia palcami izwracaniasię do dorosłych w formie najbardziejwymyślnych bluznierstw.Nie ka\dy, kto dawno temu skończył siedem lat, byłw stanie to tolerować.Z jednym wyjątkiem.Antoś i Adaś nadawali sąsiadom i sąsiadkom nazwywłasne, zawsze kojarzące sięzczynnościami narządów wydalniczych lub rozrodczych.Blademu seniorowi przypadłow udziale określenie "Jebaka".- Naprawdę tak o mnie myślicie?- zawołałkiedyśdzieci na stronę.- No - odparły zgodnie.-I nieprzeszkadza wam, \ejestem stary?-zapytał kokieteryjnie, podciągając pasek spodni.- Jest pan szczególny.Blady pytającym wzrokiemwskazał na brakującą nogę.88- To wielka rzecz blizniaki stwierdziły swoimi dziecinnymi głosikami.-Wiadomo!- w tej materii iBlady nie miał wątpliwości.-Ale mogliście,jak wszyscyinni,nazwać mnie po prostu kulas.Jebaka to cholernyprzywilej.- Blady senior dyskretnie otarł łzę wzruszenia.-Dziękuję, kochani!- Nie ma zaco!- odpowiedział zgodnie chórek.Jeśli komuś wydaje się,\e w ten prozaiczny sposób niemo\e zrodzić się przyjazń, to bardzosię myli.W tej bowiem chwili w duszy ojca Irka Bladego zakiełkowało kuchłopcom najprawdziwsze inajczystsze uczucie, jakim kiedykolwiek obdarzył drugą istotę.Nigdy, poza krótkimi epizodycznym narzeczeństwem, nie czułczegoś takiego doswojej \ony.Nie pamiętał, by zachwyciły go podobnie własne dzieci.Słowem, ku zaskoczeniu wszystkich, pokochał blizniaków niczym własne, rodzonewnuki, bo dzięki nim zrozumiał, \e \ycie mo\e go jeszcze pozytywnie zaskoczyć.- Cześć, panowie! - krzyczał do nich zaka\dym razem,gdy przechodzili drugą stroną ulicy.- Witaj, Jebaka!- odpowiadali rozpromienieni chłopcy.- Dzień dobry,panie Blady - dodawała od siebie Milenanie bez zdziwienia aprobującaów osobliwymęski układ.-Masz cudowne dzieciaki!- odkrzykiwał zachwyconyBlady.-Przyprowadz je kiedyś do mnie.- Pojezdzimy po schodach wózkiem inwalidzkim!- zapiszczały z uciechydzieci.- Naturalnie -potwierdził ojciecBladej.Dla pełnej jasności nale\y dodać, \e w normalnej sytuacjinikomu innemu by na to niepozwolił.- Więc do zobaczenia, panie Blady- Milena przyjacielsko skinęładłonią.-Się ma, Jebaka!Wspaniałe, cudowne dzieci mruczałpod nosem ojciec Bladej.Dzień, w którym na codziennej przechadzce po Banitach89. spotykał blizniaki, uwa\ał za bardzo udany.Fakt istnieniatak idealnie skopiowanych dwóch istot obdarzonych zwierzęcą intuicją igeniuszem Einsteina był dla niego powodemnieustającego zdziwienia.I choć nie rozumiał, dlaczego trafiły się oneFortunom, nie miałnajmniejszych wątpliwości,\ecud spłodzenia równych im dzieci na pewno nie przydarzy się jego potomstwu.Popatrzył jeszcze przez chwilęza odchodzącymi blizniakami.- Marny cycek!Marny cycek!- zawołały do otwierającejsklep z pasmanterią Kaśki.Aktualna dziewczynaIrka zaczerwieniła się i ofuknęładzieciaki.- Oj, skubane!- ojciec a\ zawył z zachwytu.-Jubilerskieoko! Jak Boga kocham, jubilerskie oko!Wolną kulą stuknął przechodzącą obok kobietę.Wskazałw kierunkuKaśki.-Narzeczona syna -wyjaśnił.Kobieta przeło\yła siatkę z ręki do ręki i zdobyła się napobła\liwy uśmiech.- Stary bynie wychwycił, \ecoś zniąnie tak, ale tedzieci mają niezwykłe oko.Na pozór wygląda zwyczajnie.Kobieta zainteresowała się Kaśką.- A cośjej jest?-Teraz widzę wyraznie,\e biust jakiś taki.marny!- Co?- niewiastaz siatką wyciągnęła z kieszeni okulary,za pomocą których, zerknąwszy pobie\niena narzeczoną,wnikliwie zlustrowała Bladego.- Stary zboczeniec!- parsknęła.-Wstydziłby się pan!Ojciec jednak nie słuchał jej dłu\ej.Podśmiewającsięwduchu z naiwności dorosłych, kuśtykał wprost do domu.Wierzył, \e jeśli jakiś król jest nagi, tylkoAntoś i Adaś będąwiedzieli to na pewno.On zaś byłwystarczająco mądry,\eby wiedzieć, z kim na osiedlu nale\y trzymać.90Sto metrów dalej mali geniusze dopadli właśnie kolejnąofiarę.Elegantkaw słomkowymkapelusiku zachwycała sięgłośno niezwykłym podobieństwemruchliwych blizniaków.Ka\demu jejsłowu skierowanemu ku któremuś z chłopcówodpowiadałogłośne beknięciezagadywanego.Milena, węsząc kłopoty, zarządziła odwrót.Nie trzeba było długo czekać na reakcję elegantki.- Wychowujepani sobie chuliganów.(Bek) Niedługoprzyjdzie czekać na efekty takiego postępowania.(Bek)Zobaczy pani! (Bek, bek).- Nie pytałampanią o radę.Proszę więc zostawić ją dlasiebie.- No, no!A pani niech lepiej wie, \e te zaniedbane przezcywilizację biedactwamuszą cierpieć na jakieśzaburzeniarozwoju!Milena mocno chwyciła chłopakówi odciągając od rozwścieczonej paniusi,poprowadziłaichw boczną ulicę.- Spierdalaj!Spierrrrdalaj!- przekrzykiwali sięchłopcy,odwracając sięw ślad za zatroskaną rozmówczynią.- Słuchajcie no!- Milena puściłarękawy chłopców, gdyzostalisami na bocznej uliczce.-Przydałoby mi się trochęod was odpocząć.- Pomo\emy ci -zapewnił gorąco Adaś.-Masz tylko nas - dodałAntoś.- Jesteśmy twoimifacetami - chłopcy zgodnie wyprę\ylidziecinne klatki piersiowe.-Dzięki, panowie - roześmiała się Milena.To krzepiące mieć takich opiekunów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl