[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Aby się tu dostać,będą musieli iść gęsiego, a wówczas łatwo wam będzie.sami rozumiecie, o co chodzi.Czynie zechciałbyś Jerzy zawczasu ostrzec ich ze swojej pukawki?Prześladowców było dziewięciu: prócz Toma Lokera i Marksa, dwaj policjanci i sześciuochotników.Stali na dole i omawiali szczegóły dalszego pościgu.Tymczasem Jerzy wyszedł zza osłony i jasnym, dzwięcznym głosem zawołał: Panowie, kim jesteście i czego od nas chcecie? Szukamy kilku zbiegłych niewolników: Jerzego Harrisa, jego żony Elizy i ich synaHarry, następnie Jima Seldana i jego matki  odezwał się Loker. Z nami jest policja.A czyty ptaszku nie jesteś czasem Jerzym Harris? Tak  odpowiedział Jerzy Harris. Jestem Jerzy i niejaki Harris z Kentucky rościł sobiedo mnie prawo własności.Lecz teraz jestem człowiekiem wolnym, ponieważ stoję na wolnejziemi; moja żona i dziecko należą tylko do mnie.Jim i jego matka są z nami.Lecz uprzedzamwas, że mamy broń i umiemy z niej robić użytek.Jeśli chcecie, możecie wejść, alepamiętajcie, że pierwszy padnie trupem; to samo stanie się z drugim, trzecim aż doOstatniego. Dosyć tej komedii, młody człowieku!  odparł niski grubas, wysuwając się naprzód.Prawdopodobnie nie wiesz, z kim masz do czynienia.Jesteśmy przedstawicielami urzędupolicyjnego, za nami jest prawo i siła.Radzę wam poddać się niezwłocznie, w przeciwnymrazie spotka was podwójna kara. Wiem, że za wami jest prawo i siła  odpowiedział z goryczą Jerzy. Chcecie mi zabraćżonę i sprzedać do Nowego Orleanu, odebrać dziecko od łona matki, aby oddać jehandlarzowi; chcecie zwrócić matkę Jima tej bestii, która ją katowała i dręczyła, mszcząc sięza ucieczkę syna.Mnie i Jima zamierzacie oddać tym katom, których nazywacie naszymiwłaścicielami.Nie uznajemy waszego prawa i waszej władzy.Tu pod niebem bożym48 jesteśmy równie wolnymi ludzmi jak wy, i z Bożą pomocą będziemy walczyć za wolność doostatniej kropli krwi! Skończyłem.Teraz przyjdzcie do nas i usiłujcie nas wziąć.Prezencja i mowa Jerzego wywarły wrażenie na prześladowcach.Zmiałość i energiazawsze i wszędzie budzą szacunek.Jedynie Marks pozostał obojętny.Ukryty za plecamikolegów nabił swój pistolet, i skoro Jerzy skończył przemowę, wysunął się na przód iwystrzelił. Nie musimy go dostarczyć żywcem  rzekł spokojnie, wycierając dymiącą broń o suknorękawa.Jerzy szybko odskoczył.Eliza krzyknęła.Kula drasnęła włosy Jerzego, przemknęła tuż nadjej twarzą i ugodziła w drzewo. Nie lękaj się, najdroższa, to fraszki  uspokoił ją Jerzy, chowając się za głazem, i zwróciłsię do Jima. Jimie, przygotuj pistolety i stań przy mnie; będziemy bronić ścieżki.Jastrzelam w pierwszego, ty w drugiego.Postaraj się nie tracić dwóch kuł na jednego. A jeśli spudłuję? Trudno.Ale powiadam, staraj się strzelać celnie.Za siebie mogę ręczyć.Na dole zaś po wystrzale Marksa nastąpiła chwila wahania.Nie wiedzieli, jak sięustosunkować do nowej przeszkody. Zdaje się, że trafił pan kogoś: słyszałem krzyk kobiecy  rzekł jeden z prześladowców,zwracając się do Marksa. Pójdę na górę  oświadczył zdecydowanym głosem Tom Loker. Nigdy nie lękałem sięMurzynów i nie lękam się ich teraz.Kto ze mną?  dodał przeskakując przez żywopłot.Z początku ruszył za nim jeden, odważniejszy, a potem wszyscy.Po kilku minutach Tomstanął na brzegu szczeliny.Jerzy wypalił i trafił mu w bok.Jednak Tom nie zamierzał tak łatwo ustąpić.Z rykiemrannego bawoła przeskoczył nad przepaścią i stanął między Jerzym i Jimem. Przyjacielu  rzekł Fineasz, stanąwszy naraz przed wrogiem i wyciągnąwszy ku niemuręce  po coś tu przyszedł? Jesteś nam niepotrzebny.I popchnął Toma tak mocno, że ten zleciał na dno przepaści.Na swoje szczęście na dolezahaczył ubraniem o mocny konar i stoczył się powoli niżej.Jednakże rozbił się takdotkliwie, że nie mógł się powstrzymać od jęku. To prawdziwe diabły! Lepiej z nimi nie zaczynać  rzekł Marks i wycofał się czymprędzej.Towarzysze jego poszli za jego przykładem, gruby policjant po prostu zleciał naziemię, sapiąc i dysząc jak wieloryb. Podnieście Toma, a ja pojadę po posiłki  oznajmił Marks i nie zwracając uwagi naurągania i przekleństwa towarzyszy dosiadł konia i odjechał. No, czy widział kto z was taką gadzinę?  zawołał jeden z policjantów. Sprowadził tunas a sam dał drapaka! W każdym razie trzeba podnieść Lokera, jeśli jeszcze żyje  odezwał się drugi. Stęka, a więc żyje  zauważył trzeci.Przedarli się przez zarośla i wreszcie ujrzeli go; leżał na kupie kamieni, wśród gałęzidarniny.Usiłując się podnieść, kurczył się z bólu i ryczał jak lew.Podniesiono go z ledwością i doprowadzono do konia.Ale w żaden sposób nie można gobyło podsadzić na siodło.Zniecierpliwieni daremnymi usiłowaniami, towarzysze porzucili goi szybko odjechali.Skoro znikli odezwał się Fineasz: Teraz możemy zejść na dół i wyjść na spotkanie Michaelowi, którego wysłałem poodsiecz, a który na pewno już wraca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl