[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedziałem mu, żeby nie wstawał złóżka, bo mu się pogorszy - wyjaśnił, zacierając ręce.- Czy ktoś jest ranny?- Nic poważnego.- Zach zawahał się.- Spójrz na szyld nad barem.Joe podniósł wzrok i cicho gwizdnął.- Rebecca.dobrze, że nie zauważyła, jak wychodziłem.- Nie podoba mi się to - stwierdził Zach.- To szaleniec.Boję się, że terazchodzi mu o Rebeccę.Musisz ją namówić, żeby wróciła do Los Angeles.- Myślisz, że mnie posłucha? A poza tym Millie zaprosiła już gości naświęta i wszyscy będą chcieli ją poznać.Nie zapominaj też, że miała odwiedzićJerry'ego w szpitalu.Nakupiła już tyle prezentów.- Więc zaraz po świętach - kategorycznie oświadczył Zach.- Choćbymmiał ją zanieść na rękach do samolotu.Tu się robi zbyt gorąco.Zbliżało się Boże Narodzenie.Rebecca usiłowała wprawić się w świąteczny nastrój, ale nie było to łatwe.Po kilku krótkich, cudownych chwilach zawieszenia broni Zach i ona znówzaczęli ze sobą walczyć.Zach traktował ją z chłodną obojętnością i wciążnalegał, by wyjechała zaraz po świętach.Ale Rebecca uparła się, że musząwspólnie spędzić sylwestra.Jeżeli do tej pory uda się schwytać podpalacza, będzie co świętować.I być może Zach będzie w lepszym nastroju dodecydującej rozmowy, którą chciała z nim przeprowadzić.Był sobotni wieczór.Siedzieli na North End, w przytulnej włoskiejrestauracyjce.Na kraciastych obrusach migotały świece, zatknięte w butelki pochianti.Z głośników sączyła się cicha muzyka.Przez cały tydzień Rebecca daremnie usiłowała wyciągnąć Zacha nakolację.Dopiero kiedy zagroziła, że znów mu złoży niespodziewaną wizytę,uległ.- Zach, właśnie myślałam.Obrzucił ją niechętnym spojrzeniem, ale nie dała się zbić z tropu.- W  Błękitnym płomieniu".- W jakim znowu  Błękitnym płomieniu"?- To ten scenariusz o podpalaczu.- Ach tak, scenariusz.- mruknął Zach.- W  Błękitnym płomieniu" sprawcą jest facet, którego Toni Paradisiaresztowała przed laty pod zarzutem podpalenia.Spędził kilka lat w wiezieniu,a kiedy wyszedł, postanowił jej udowodnić, że tym razem nie da się złapać.- Wiem, co będzie dalej - powiedział cierpkim tonem.- W końcu go łapią,a Toni paraduje ze złotym medalem na piersi.Pociągnąła łyk wina.- Co się dzieje z tym facetem, który podpalił hotel Drakę'a? Nadal jest wwięzieniu? - spytała.Zach potrząsnął przecząco głową.- No więc? Wtedy udało wam się go złapać.Teraz chce wam udowodnić,że potrafi was przechytrzyć.Co o tym sądzisz?Zach uśmiechnął się ironicznie.- To temat na banalny film.Krytycy nie zostawiliby na nim suchej nitki.%7ładnych zwrotów akcji, żadnych niespodzianek.Wszyscy znają rozwiązanie już po pierwszych pięciu minutach.- Czy braliście tego faceta pod uwagę? Zach znów potrząsnął głową.- Chyba nie dlatego, że to zbyt oczywiste?- Nie.- No to dlaczego? - nie ustępowała.- Miał alibi za każdym razem?- Nie.- Więc czemu, do diabła, nie jest podejrzany? - Rebecca wzniosła ręce dogóry.Zach spokojnie otarł usta serwetką.- Bo nie żyje.- Jak to nie żyje? Od kiedy?- Od kilku miesięcy.A teraz jedz, bo ci wszystko wystygnie.Rebecca zignorowała jego uwagę.- W jaki sposób umarł? - nie dawała za wygraną.- To ponura sprawa.- Muszę to wiedzieć - nalegała.- Powiedz mi.- Jak skończysz deser.Jadłaś kiedyś cannoli?.W tej restauracji dająnajlepsze cannoli na całym North End.- Zach - przerwała jego kulinarne wywody.Popatrzył na nią, jakby cośrozważał.- Spalił się - powiedział w końcu.- To znaczy, że po wyjściu z wiezienia wrócił do dawnego procederu?- Nigdy nie wyszedł na wolność.Dostał dziesięć lat.Któregoś dniapodpalił swoją celę.- Samobójstwo?Zach wzruszył ramionami.- Trudno powiedzieć.Mógł planować ucieczkę.Albo chciał zwrócić nasiebie uwagę.Albo do reszty zwariował.Już na procesie nie wyglądał na zrównoważonego.- Miał jakichś krewnych? - Rebecca zmarszczyła brwi.- Ojca? Matkę?Rodzeństwo? Dzieci?- Sprawdziliśmy - powiedział Zach.- Hartman nie był żonaty.Nie udałonam się dotrzeć do jego rodziny.Miał pięćdziesiąt parę lat.Typowy samotnik.- Jakie były jego motywy? - spytała Rebecca.- Twierdził, że taka była wola Boga.Mistrzowski plan oczyszczeniamiasta.- Nie rozumiem.- Podpalał miejsca, w których bywali handlarze narkotyków i prostytutki.Chciał wyplenić rozpustę.Zach spojrzał na Rebeccę i nagle odsunął talerz.- Chyba jednak cannoli się tu pogorszyły.Darujmy sobie deser.Możemyjuż iść?- Może byśmy poszli do kina? - zaproponowała, przywołując kelnera.- Jest już pózno - powiedział z roztargnieniem.- O której masz być uKellych?- Nie wyznaczyli mi godziny policyjnej.Kelner przyniósł rachunek.NimRebecca zdążyła otworzyć torebkę, Zach wyjął z portfela kilka dwudziestek.- To ja cię zaprosiłam - zaprotestowała.- Zapłacisz następnym razem.- Czy w ogóle będzie ten następny raz?- Jasne, na pewno - mruknął, zakładając płaszcz.Ruszyli w stronę wyjścia.Zach otworzył przed nią drzwi.Na opustoszałej ulicy padał gęsty śnieg.Gdzieniegdzie przemykalizapóznieni przechodnie.Jakiś człowiek w głęboko nasuniętej na oczy wełnianejczapce wyszedł zza rogu i zderzył się z nimi.- Przepraszam - wymamrotał i zniknął w mroku. - Co robimy na sylwestra? - spytała Rebecca.- Wydawało mi się, że już to ustaliliśmy.Powiedziałaś, że wyjedziesz poświętach.- Nie, to ty powiedziałeś.- Ale ty się zgodziłaś.- Obiecałem tylko, że się zastanowię.- No i co? Rebecca milczała.- Przecież widzisz, że to nie ma sensu - naciskał Zach.- Powinnaś jaknajszybciej stąd wyjechać.- Nie chodzi ci tylko o moje bezpieczeństwo, prawda?Przyciągnął ją do siebie i przycisnął usta do mokrych od śniegu włosów.Znieg wciąż padał i padał.Boston w tym roku będzie miał prawdziwie białeświęta.- Jedno mogę ci obiecać.Nigdy o tobie nie zapomnę.Nawet nie będępróbował.- Znajdziesz sobie nową Eileen - szepnęła ze smutkiem.Uniósł jej podbródek tak, by spojrzała mu w oczy,- Nigdy nie znajdę nikogo na twoje miejsce.Jesteś wyjątkowa, Rebecco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl