[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla Jacka jednak był tosmutny dzień.Staraliśmy się, wraz z Johnem, stworzyć jakiśświąteczny nastrój.Była, oczywiście, choinka - do sufitu.Były prezenty, ja też dostałam upominek (ciepły komplet:szal, czapkę i rękawiczki).Usiłowaliśmy nawet śpiewaćkolędy, ale nieszczególnie nam to wychodziło.Jutro na szczęście normalny dzień, choć Jack ma ferie ażdo Nowego Roku.12 lutego 1955 r.Koniec naświetlań, Mirek wypisany do domu, w dobrymstanie.Według lekarzy terapia zadziałała nadzwyczajnie, guzzmniejszył się i prawie zniknął.Teraz trzeba tylkokontrolować, czy nie pojawią się przerzuty.12 sierpnia 1955 r.Mirek dostał pozwolenie na pracę.Wrócił do Chryslera,wskutek zbiegu okoliczności.Czuje się chyba dobrze, taktwierdzi, ale ja się martwię.Pracuje w niepełnym wymiarzegodzin, ale i tak widzę, jaki jest zmęczony.Nie mamy jednakwyjścia, nasze oszczędności znacznie stopniały.8 lutego 1957 r.W magazynie  Life" jest osiem stron o Polsce.Zdjęciakardynała Wyszyńskiego i pana Gomułki oraz artykuł o tym,jak dwoje całkiem różnych ludzi potrafi wspólnie pracować,aby w Polsce była wolność i pokój.Duży artykuł o panuGomułce zamieścił też  Time".Może w tej Polsce naprawdę będzie już teraz dobrze?Chciałabym kiedyś tam wrócić.Jeśli nie na stałe, toprzynajmniej na jakiś czas.Może zobaczyłabym Antosię? Aleprzecież ona ma już siedemnaście lat, pewnie bym jej nawet nie poznała.W moim sercu wciąż jest taką słodką małąkruszynką w beciku.14 maja 1958 r.Wczoraj zmarł Mirosław.Miał przerzuty na drugie płuco ido krwi.Bardzo się męczył, więc może lepiej, że to sięskończyło.Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie. Rozdział 301989 c.d.- 2000- A potem, córeczko - zakończyła Magdalena - wyszłamza Johna Wilsona.Jego chłopców pokochałam najpierw, ajego.cóż, z czasem.To było najrozsądniejsze wyjście, mamnadzieję, że mnie rozumiesz.John jest naprawdę dobrymczłowiekiem, sama się przekonasz.Matka usilnie namawiała Antoninę, żeby przyjechała doNowego Jorku, gdzie obecnie mieszkali Wilsonowie.Namawiała ją nawet, żeby Antosia wyjechała tam na stałe,oczywiście z całą rodziną.- Język znasz doskonale, Amelka także - przekonywała ją.- Przecież studiuje filologię angielską, więc będzie mogłauczyć się na przykład w Yale.Bartek się nauczy.Piotr teżjakoś się tam zaaklimatyzuje.- Mamo, daj spokój - tłumaczyła jej Tosia.- Ja mam tuswoje życie, Piotr też.Może kiedyś, na wakacje, ale na stałe.raczej nie.Nawet z pewnością nie.Może zresztą Amelka,kiedyś, nie wiem.Ja z pewnością nie.Na przenosiny już zapózno.I pomyśl o moim mężu.Piotr na taką przeprowadzkęjest, no cóż, za stary.Ale tak się złożyło, że jednak ktoś z rodziny Tarnowskichwyjechał do Stanów Zjednoczonych.W maju 1990 rokuAmelka przyprowadziła gościa na obiad.Był nim JerryThomas, który przez dwa semestry prowadził warsztatytranslatorskie na Uniwersytecie Warszawskim.Robił to wramach okresowej wymiany kadry z Uniwersytetem Yale.Jerry był z pochodzenia Polakiem, wprawdzie jego ojciec teżnazywał się Thomas, ale dziadek miał na nazwiskoTomaszkiewicz, co było nie do wymówienia poza polskądzielnicą w Detroit, gdzie mieszkał.Ojciec Jerry'ego potragicznej śmierci rodziców, którzy zginęli w wielkim pożarzerodzinnej hurtowni meblowej, przeprowadził się do Nowego Jorku.W domu Thomasów mówiło się po polsku, bo mamaJerry'ego, Anna Radek, też była polskiego pochodzenia.Przyjechała z Chicago, wraz z rodzicami, którzy po prostuszukali pracy i znalezli ją dopiero w Nowym Jorku.Anna byłaprostą dziewczyną, skończyła jedynie katolicką szkołę średniąz kursami buchalterii i prowadziła coś w rodzaju księgowościw firmie męża, który miał niezle prosperujący warsztatsamochodowy.Jerry wykształcił się w zasadzie sam, ojciecnie mógł zrozumieć, że syn woli czytać jakieś książki, niżpracować w warsztacie.I nie wiedzieć kiedy Jerry został - wwieku trzydziestu dwóch lat - asystentem profesora, a wramach zbierania materiałów do pracy doktorskiej znalazł sięna Uniwersytecie Warszawskim.Amelkę poznał w klubiestudenckim i zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia.- Mamo, tato - Amelka, na dzień przed zapowiedzianąwizytą Jerry'ego u jej rodziców, po obiedzie, szykowała się dostoczenia największej walki swojego życia.- KochamJerry'ego, kochamy się obydwoje.On za miesiąc wraca doStanów, a ja jadę z nim.Podjęłam już decyzję i nie próbujciemnie przekonywać, żebym się zastanowiła.Wszystko jużzałatwiliśmy, mam zgodę na skończenie studiów w NewHaven, mam paszport, wizę, no, wszystko.Rodzice siedzieli jak dwa słupy soli i słuchali, jak ichmalutka, grzeczna córeczka udowadnia im, że już od dawnajest dorosła, potrafi sama kierować swoim życiem i właśnie torobi.Antonina jedynie wymogła na córce obietnicę, że Amelkaprzynajmniej skontaktuje się z babcią w Nowym Jorku.Od tamtej chwili minęło dziesięć lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl