[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wnuk mój, powinności swojej zadosyć czyniąc, przy pułku swoimprzesiaduje  odpowiedział na to dziad jego. Być to może  rzekłaDoryda. Ale teraz co zima się zaczęła i przy pułku nie ma co robić,ręczę, że w tych dniach do nas wróci  z uśmiechem dołożyła, z uśmie-chem, który wyrażał, że o powrocie młodego księcia ona najlepiejuwiadomiona.Starościc, który nie traci nigdy sposobności wysunieniakomplementu.oświadczył mi wtedy, że gdyby książę pułkownik wie-dział o nowej gwiazdzie, która zajaśniała na horyzoncie warszawskim,pewnie by się śpieszył z powrotem swoim.Na te słowa Doryda bar-dziej niż kiedy zaczęła szeptać i chichotać się; potem z miną, która niewiem, czy grzeczność, czyli też nieukontentowanie oznaczać miała,obracając się do mnie: Jeśli wielką ma ciekawość poznać księcia pułkownika imość paniS***, to ją mogę upewnić, że na przyszły bal, któren ma dawać posełfrancuski, niezawodnie książę zjedzie.Chciałam odpowiedzieć, że ani ciekawości, ani niecierpliwości niemam do tego przyjazdu, ale wiele dam mnie przerwało, mówiąc: Ach! jakże dobrze, że do nas wraca! Bez niego wszystkie bale nudne,NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG42spacery w sankach niezabawne, nic się nie klei.On jeden umie wszyst-ko ożywić. Zamiast nagany damy powinny go jeszcze pochwalić  rzekł nato stary jakiś generał  że od nich się odrywa, by po nudnych kwate-rach służby swojej pilnował. Mars i miłość równie go wieńczyć mogą  odezwał się Starościc. A my tymczasem jechać możemy  szepnęła mi księżna W***.Wyjechałyśmy, i w karecie tę samą ciągnąc rozmowę: Prawdziweż to zepsute dziecko  rzekła mi  ten młody książęMelsztyński? Dziad mu we wszystkim pobłaża, młodzież go zawsze nawzór bierze, a kobiety najgorzej go psują? Prawda, że miło go psuć, bodobre też to dziecko, ale wszelako kobiety i jemu, i sobie szkodzą,ubiegając się tak nieprzyzwoicie za rzutem oka, słowem jednym lubnajdrobniejszą ze strony jego uwagą.Moja Wando, te słowa księżnej W*** dobrze się w mojej pamięciwyryły i ręczę Ci.że Malwina, choćby miała wszystkie uwagi ściągnąćna siebie tego sławnego księcia pułkownika, i pół kroku do tego nieuczyni? Ale jednak ciekawa jestem ten okrzyczany cud poznać.Jeszczepięć dni do balu posła francuskiego? Księżna W*** powiedziała mi.żeblisko od roku zostaje on w więzach Dorydy, co na jego zwykłą niesta-łość wielkim cudem tu znajdują.Ale czegóż Ci o nim tyle piszę.Dośćczasu będzie pisać o nim po tym balu, na którym mam go poznać.Tenbal, nie wiem, czemu mnie tyle obchodzi i coś smutnego mi się robimyśląc o nim.Pamiętasz, Wandulu, 15 sierpnia i bal w Krzewinie.Ach! żaden taki nie będzie; wszystkie bale, wszystkie pułkowniki, caływielki świat równać się nie mogą z jedną godziną przepędzoną wKrzewinie z tymi, co kocham, z tymi, co kochać będę zawsze, o, zaw-sze! Bądz zdrowa, o moja Wandulu luba! W Krzewinie tylko prawdzi-we szczęście Malwiny.List trzeci Malwiny do Wandy 26 grudnia, z WarszawyWando, luba Wando! czy sen łudzący od wczorajszego dnia mnieomamia, czyli też urok jakiś zmysły moje oczarował? Co się dzieje zemną, ani pojąć samej, ani Ci wyrazić nie jest rzeczą łatwą; taki nieładw moich myślach panuje, że nawet nie wiem, od czego mam zacząć.Siostro kochana, troskliwa Twoja przyjazń, która mimo mojej wie-dzy poznać umiała najskrytsze uczucia serca mego, i teraz może potrafina moim postawić się miejscu i domyślić się stanu mojej duszy! Słu-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG43chaj tedy, co mnie dziwi, smuci, cieszy, przeraża i jest mi dotąd niepo-jęte.Wiesz z ostatniego mego listu, że 20 tego miesiąca poseł francuskiwielki bal miał dawać na obchodzenie nie wiem już jakiej uroczystości.Wiesz, że publiczność, a damy osobliwie z niecierpliwością dnia tegoczekały spodziewając się młodego księcia Melsztyńskiego, i że Dory-da, o wszystkich jego krokach dobrze uwiadomiona, jak najwyrazniejton powrót zapewniła.Przyszedł ów wieczór nareszcie.Dzień, co go poprzedzał, niezmiernie długi zdawał mi się; z jakąśtrwogą na ten bal pojechałam, z trwogą weszłam do sali i bardziej zskłonnością do rozrzewnienia niżeli z nadzieją zabawy.Ale wkrótcemnogość ludzi, światła, odgłos najweselszej muzyki, a może (bo przedTobą próżności mojej zataić nie chcę), może bardziej jak to wszystkouprzejmy szmer pochwały, z którym mnie przywitano, jakem tylko we-szła do sali, szare chmury rozpędził, odwagi mi dodał wlewając w ser-ce tę radość, jakiej zawsze doznaję, gdy rozumiem się być miłą tym, zktórymi się znajduję.Pasja moja do tańca natychmiast się ocknęła.Ta-neczników wielu się znalazło, którzy się o mnie dobijali, i to mi niebyło markotno, bo Doryda widzieć mogła, żem przecie niezupełnie odwszystkich opuszczona.Tańcowałam wiele i z dobrego serca, nie my-śląc już bynajmniej o tym sławnym księciu pułkowniku, któregomprzyjazdu przez pięć dni tak ciekawie oczekiwała.Zaczęli walcować, jawalcowałam z majorem Lissowskim, który uchodzi tu za najlepszegotanecznika.Alić hałas jakiś u drzwi się zrobił i te słowa:  Otóż on jest,obietnicy nam przecie dotrzymał, dopiero będzie wesoło  różnymigłosami z okrzykiem były powtórzone.Muzyka przestała, tłum sięotworzył i ja w tym oczekiwanym, ogłaszanym młodym książęciu, wtym celu zajęcia wszystkich kobiet, w tym wielbicielu, jak mówią,wdzięków Dorydy postrzegłam, poznałam, kogo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl