[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobi to pan? Tak, sir John. Dziękuję panu! Niech pan nie myśli, że między mną a gubernatorem zaszło coś niedobrego!To zwykłe sprawy rodzinne, o których on ma inne zdanie niż ja.A jeśli uważa mnie pan teraz zanieco zmienionego, to niech pan wie, że właśnie dzięki temu wygram.Tak, to wszystko co mia-łem do powiedzenia.Niech po tym pierwszym  dobranoc , którego będziemy sobie zaraz życzyć,nastąpią równie dobre dni podczas których John Raffley nadrobi jako człowiek wszystko to, cozaniedbał jako obywatel brytyjski!Uścisnął mi dłoń i odszedł.Patrzyłem za nim, jak powoli, głęboko zamyślony wstępował naschody.Ile racji było w tym, co mówił, że się zmienił! Nigdy przedtem nie wiedziałem go mówiącegotak długo i tak składnie, jak dziś.Zawsze robił wrażenie na ludziach swoją małomównością izwięzłością.A jak nauczył się nie tylko inaczej mówić, ale także inaczej czuć! Obudziło się wnim coś, co wcześniej spało.Chwała ręce, która nim potrząsnęła!Następnego dnia przyszli do mnie razem z gubernatorem i wypiliśmy filiżankę kawy.Niewiedziałem jaki stopień pokrewieństwa ich łączy, ale nie byłem wystarczająco ciekawski, aby sięo to pytać.Mówili do siebie per sir, a gdy czasami odzywali się do siebie cieplejszym tonem, toper dear uncle i dear nephew.Gdy tak siedzieliśmy nadszedł Tom  kapitan meldując, że na Nin wszystko jest all right.Był to jego ulubiony zwrot.Był wysoki, chudy, przygarbiony iposuwał się powłócząc nogami, jak zazwyczaj tego rodzaju ludzie.Nad wydatnym, ostrym no-sem, błyszczały bystre, dwa cudownie mądre, małe oczka, patrzące żywo i bez lęku na świat.85 Raffley przyzwyczaił go wyrażać się jak najzwięzlej.Poznał mnie natychmiast i na wiado-mość, że płynę z nimi plasnął pięścią w otwartą, lewą dłoń i wykrzyknął: Co za słowa! Co za radość!Jego wylewność pozwoliła tylko na tyle, ale wyglądało to bardzo szczerze.Po kawie poszli-śmy do  Honghong and Shanghai Banking Corporation.Gdy Raffley powiedział jak się nazywa, wywołało to wielkie wrażenie na wszystkich obec-nych.Raffley zachowywał się tak, jakby był dyrektorem oddziału i stało się dokładnie tak, jakwczoraj powiedział: w ciągu dziesięciu minut sprawa została załatwiona.Mój zleceniodawcamógł być zadowolony.Zbliżyliśmy się właśnie do wyjścia, gdy w drzwiach pojawiła się jakaś dama  rozpoznawszyją nie mogłem powstrzymać okrzyku radości.Była to Mary Waller, bardzo blada, napięta.Spra-wiała wrażenie jakby znalazła się w niezwykle dla siebie trudnej sytuacji.Jej strój był w nieła-dzie, co u takiej jak ona kobiety, sprawiało nieco dziwne wrażenie.Na jej twarzy malowało sięwielkie skupienie i była tak zaabsorbowana, że nie zwróciła uwagi na mój okrzyk, lecz prędkimkrokiem podeszła do urzędnika przy okienku i spytała nerwowym głosem: Poznaje mnie pan?Spojrzał na nią.Widać było, że jej jedwabny wprawdzie, tylko bardzo wymięty płaszcz niewzbudził jego zaufania.Lecz Mary była osobą, której się szybko nie zapomina.Zastanowił sięprzez moment, po czym odrzekł uprzejmie: Tak poznaję panią.Pani jest tą Amerykanką, która jakiś czas temu podjęła u nas dwa tysiąceguldenów.Chyba pani ojciec był wtedy z panią. Właśnie! Dzisiaj potrzebuję nieco ponad pięćdziesiąt tysięcy. Proszę bardzo.Mogę prosić!Oczywiście oczekiwał, że przedłoży jakiś papier kredytowy i wyciągnął po niego rękę.Aleona, na wpół zmieszana, na wpół rozgniewana sytuacją, w jakiej się znajduje, wyrzuciła tylko zsiebie: Proszę wypłacić mi tę sumę na moje osobiste poręczenie.Nie mam nic innego. Bardzo mi przykro, przepisy mi na to nie pozwalają! O mój Boże! Ale ja muszę je mieć! Mój ojciec znajduje się w malajskiej niewoli w Atjeh, naSumatrze.Napadli na nas i zabrali nam wszystko, także papiery kredytowe.A teraz żądają pięć-dziesięciu tysięcy guldenów okupu i dzisiejszej nocy wyprawili mnie tutaj na praue, malajskimczółnie, po pieniądze.Ale papierów nie chcieli mi oddać.Mówiła zacinając się i wyraznie czegoś się bojąc.Urzędnik potrząsnął głową i ze współczu-ciem wprawdzie, lecz z zawodowym zdecydowaniem, odpowiedział: Bez poręczeń życzenie pani nie zostanie spełnione w żadnym banku.Nieszczęście, które pa-nią spotkało.Nie skończył, bo Raffley, który choć nie miał pojęcia, że znam proszącą, szybkim krokiempodszedł do niej i zwrócił się do urzędnika: Otwieram u państwa kredyt dla tej pani w wysokości sześćdziesięciu tysięcy guldenów ho-lenderskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl