[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zmęczona?  spytał. Nie.nie tak bardzo  rzekła. W każdym razie zanadto szczęśli-wa, by móc się uskarżać. Trzeba ci pomocy  zauważył Jack. Nie, drogi mój  odparła. Nie chcę, żeby mi odebrano troskę odzieci.Co bym wtedy miała do roboty! Zajęłabyś się mną, dla odmiany.Uśmiechnęła się, podnosząc na niego oczy. Zaniedbuję cię, Jac-ku?  spytała. Nie  odrzekł. Jesteś najlepszą z żon.Zdaje mi się, że nawet jesz-cze dziś zajmuję pierwsze miejsce w twym sercu. Zawsze, zawsze jesteś pierwszy  odpowiedziała szeptem z ustamituż przy jego ustach.Tulił ją do siebie w milczeniu.Ubóstwiał ją żarliwym uczuciem odpierwszej chwili ich poznania, ale bogactwo jej miłości wciąż jeszczenapełniało jego serce podziwem. Nic mi nie mówisz o dzisiejszych wyścigach  rzekła Maud pochwili.Jack zaczął się uśmiechać. Zapomniałem, słowo daję.KsiążęCharlie zdobył swe pierwsze laury.Wygrał o dwie i pół długości. Och, Jacku, to wspaniale! Musisz być dumny z niego.A co Charlie?Czy był obecny przy zwycięstwie swego imiennika. Saltash? Tak, był na wyścigach  odparł Jack dość oschle.Maud cofnęła się trochę, by spojrzeć na męża. Mam nadzieję,żeś go zaprosił na obiad  rzekła. Och, naturalnie! Benny już tego dopilnował za ciebie.Uważa, żemasz prawo zaprosić kogo chcesz do swego domu. Jack!  zawołała, prostując się nagle, a oczy jej zapłonęły. JeśliBenny tak powiedział. Nie, nie powiedział. Lub nawet dał to do zrozumienia, uważam, że postąpił obrzydliwie.Pójdę i powiem mu to.LRT  Nie, nie, kochana.Spokojnie! Już ja sobie sam z Bennym poradzę.Zaprosiłem Saltasha sam, i będzie tu dziś. Wbrew twojej woli  dorzuciła Maud. A tak być nie powinno,nikt nie ma tu wstępu wbrew tobie. Nawet Saltash? Nawet Benny!  rzekła Maud, jeszcze trochę zagniewana na brata. Słuchaj, kochanie  rzekł. Nie chcę, żebyś o tym mówiła z chłop-cem, zgoda? A zresztą czyż naprawdę nie żyję z łaski mojej żony? spytał, zaglądając jej w oczy. Gdyby nie ty, poganiałbym nadal stadaz tamtej strony oceanu. Nie  rzekła Maud. Miałbyś już własną fermę, i w ogóle byłbyśwładcą i panem, czy tu, czy tam. Ech  zaśmiał się Jack. Wolę być tu.Otóż Saltash tu zaraz będziei musimy się z tym pogodzić.Nic nie miałbym przeciwko temu, gdybynie to, że młody Benny zanadto lubi towarzystwo jego lordowskiej wy-sokości. Och, Jack  rzekła Maud, rumieniąc się z lekka. Nie myślę, żebyCharlie mógł mu uczynić krzywdę. Może nieświadomie  mruknął Jack  ale w każdym razie jegowpływ nie jest zbytnio budujący. Myślę, że go niezupełnie rozumiesz  zauważyła Maud w zamyśle-niu. Och, zapewne  zaśmiał się Jack. Wiele mieliśmy nieporozumieńod dnia, kiedy go obiłem szpicrutą, do dnia, kiedy go o mało nie zastrze-liłem. Ale to było tak dawno  rzekła Maud. Był wtedy zaledwie chłop-cem.Widzisz.ze wszystkimi swymi wadami.on zawsze ma wielkiemożliwości. Wykorzystał je pięknie!  rzucił Jack zgryzliwie. Jacku, nie można potępiać człowieka, nie wysłuchawszy go wpierw rzekła przytulając się do niego. Mam do ciebie wielką prośbę dodała. Słucham?  spytał Jack dość ostro. Pozwól mi pomówić z nim dziś w cztery oczy i dowiedzieć się, czy tepogłoski o kobiecie na jego statku są oparte na faktach.Mnie on powieprawdę.LRT  A jeśli się dowiesz?  spytał Jack. Jacku, pozwól mi spróbować  prosiła. Mam uczucie, że rozu-miem go lepiej niż większość ludzi. Myślę, że szkoda twoich uczuć  rzekł Jack  ale czyń, co uważaszza dobre.Nie będę ci przeszkadzał. I nie będziesz się czuł dotknięty?  spytała. Wiesz, jak bardzochciałabym uniknąć uczynienia czegokolwiek, co byłoby przeciwnetwoim życzeniom, twoim uprzedzeniom nawet. Nie bój się  rzekł Jack, wyciągając rękę do niej. Cokolwiek tyuczynisz, będzie dobre.Mocno uścisnęła jego rękę w obu swoich. To najpiękniejszarzecz, jaką kiedykolwiek mi powiedziałeś  rzekła. Czy jesteś pew-ny, że tak myślisz? Najzupełniej  odrzekł Jack i przygarnął ją do siebie, aby jeszcze razją ucałować.LRT III.BENNYGdy Saltash zajechał przed dom swym samochodem, zastał Maudna ganku oplecionym białymi klematisami.Z jaśniejącymi oczymawstała, by go powitać. Och, Charlie  rzekła. Jakże bardzochciałam cię widzieć po twej przygodzie i powinszować ci ocalenia. Aaskawa, jak zawsze!  rzekł, całując jej dłoń. Czy już chcieliściewłożyć po mnie żałobę? Zapewniam, że kąpiel była bardzo zimna.Nierozkoszowaliśmy się nią, możesz być pewna. Wyobrażam sobie!  rzekła Maud. A jaka szkoda jachtu!Skrzywił się wzgardliwie. Nie jestem już w wieku, żeby płakaćnad rozlanym mlekiem, Królowo Róż rzekł, nazywając ją znów imie-niem, które sam jej nadał za dni młodości. Gorsze już poniosłem wżyciu straty. Ale uśmiechasz się  rzekła. Uśmiech wiele może zasłaniać  odparł i obrócił się do nadchodzą-cego pana domu. Witam pana, Jacku  rzekł. Jak tam pociechy?Eileen i Betty, i Molly, i wreszcie, najważniejszy ze wszystkich, syn idziedzic? Jaka wspaniała pamięć!  zdziwiła się Maud [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl