[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zatrzymamy się tutaj do jutra  wtrąciła się Florence chyba nas d opędzą? Na pewno  odparł wspomniawszy na zapałki. To świetnie!  krzyknęła Elly i zniknęła we wnętrzunamiotu. Idz osiodłać konie  przypomniała Florence.Pokręcił przecząco głową: Bizony to bardzo niebezpieczna sprawa.Tylkomyśliwy może brać udział w takim polowaniu. A cóż w tym niebezpiecznego?  zdziwiła sięszczerze. Zatrzymamy się gdzieś z boku i popatrzymy.Nie wiedział, jak jej ma wytłumaczyć, na szczęściezaświtało mu w głowie zbawcze pytanie: Dlaczego nie pojechała pani z Deenem? Traperzy odradzali i Roger zgodził się z ich zdaniem. Wobec tego nie mogę pani tam poprowadzić.Zre-sztą.nawet nie orientuję się, jak długo mamy jechać. Chyba niezbyt długo, przecież Jonas dostrzegł stadogdzieś w pobliżu nas.  A kto jeszcze zauważył te zwierzęta? Nikt więcej. Nikt więcej?  zdumiał się. Zupełnie tego nierozumiem. Tu nie ma nic do rozumienia  odparła ostro. Poczekaj, Florence!  z namiotu wybiegła Elly. Jamu wszystko wyjaśnię.Posłuchaj, Stone.Dzisiaj rankiemRoger, to jest pan Deen  poprawiła się szybko  bardzosię gniewał na ciebie, a pózniej narzekał, że preria jakpustynia i nic z obiecanych polowań nie wyszło.WtedyJonas obiecał, że się rozejrzy po okolicy.Wskoczył nasiodło i odjechał.Tam!  wskazała palcem na prerię.Mówił, żeby na niego nie czekać.Ruszyliśmy dalejbrzegiem rzeki, a on nas pózniej dopędził.Czy nie tak,Florence? Właśnie tak, ale po co ta cała rozmowa? Tylkotracimy czas. Przepraszam, Florence.Pozwól mi dokończyć.Więcjak Jonas powrócił, to powiedział, że zauważył olbrzymiestado bizonów w okolicy tamtych gór.I zaraz ruszyli:Roger, Frank i tamci dwaj, a nam kazali rozbić obóz iczekać.Rozumiesz? Doskonale.Więc powinniśmy czekać. Stone  odezwała się Florence  rozkazuję ciosiodłać konie. Dobrze  zgodził się niechętnie  ale ja dzisiaj nicjeszcze nie miałem w ustach. Henry! Henry!Czerwony fraczek wyjrzał zza wozu. Przynieś coś do jedzenia, tylko szybko!Lokaj zniknął, ukazał się znowu, znowu zniknął, by wkońcu zbliżyć się posuwistym krokiem, z wielką tacą w obudłoniach. Gdzie mam postawić?Florence wzruszyła ramionami.  To dla niego  kiwnęła głową w stronę Stone'a.Lokaj znieruchomiał i pewnie tkwiłby w miejscu jeszczebardzo długo, gdyby Lewis bezceremonialnie nie wyjął mutacy z dłoni i nie postawił jej na ziemi. Przepraszam  dodał  jestem naprawdębardzogłodny.Siadł obok tacy, wyciągnął zza pasa myśliwski nóż ilekceważąc srebrnie polśniewające sztućce, począł odkrawaćpotężne plastry mięsa z pieczeni spoczywające na półmisku.Po czym palcami wkładał je do ust.Kobiety odeszły, a natwarzy Henry'ego ukazał się pogardliwy uśmiech.Stone jadł powoli, nie lubił się spieszyć przy jedzeniu ilekceważąc obecność lokaja rozmyślał nad tym, o czymdowiedział się przed chwilą.Bizony.Mogło to być prawdą,chociaż on sam w tych stronach nie oglądał bizonów od lat.Ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.Przecie Norton sam opowiadał  polował na te zwierzęta przed kilkunastudniami.A może sprawdzić? Ruszyli rano  trop jest świeżyi nieomylnie doprowadzi do celu.Po cóż Jonas miałbykłamać? Właśnie  po co? Antypatyczny jegomość,chociaż.Norton ostrzegał przed tymi traperami, doktorpotwierdził ostrzeżenie.Jednak.warto sprawdzić, jak to jestz tymi bizonami.Jeśli istotnie krążą w pobliżu, jakaż okazjado zapolowania na tę coraz rzadszą zwierzynę! Na taką myślopuściło Stone'a całe zmęczenie.Postanowił jechać zaDeenem, oczywiście  bez kobiet! Cóż za pomysł? Ztakiego towarzystwa mógł wyniknąć tylko kłopot.ZresztąFlorence sama się przyznała, że Deen kazał jej zostać iczekać. Pojadę"  powiedział sobie w myśli i poczuł lekkiewyrzuty sumienia z powodu nie rozsypanych zapałek.Zaalarmował bez powodu doktora i handlarza. Palnąłem głupstwo  mruknął  będą teraz gnać zanami zupełnie niepotrzebnie! Przecież nic się nie stało!Czego się tak gapisz?  zwrócił się do lokaja, którysterczał nad nim jak samotny kołek z płota. Czy Deenmówił co przed odjazdem? Jaśnie pan powiedział, że jak wróci, to dostaniesz zaswoje.Nie chciałbym znajdować się w twojej skórze stwierdził Henry z nie ukrywanym zadowoleniem. Tak sądzisz? Nie ma strachu! A teraz pozbieraj swojeskorupy.Podniósł się z wolna, wetknął nóż za pas i obtarł dłonie ospodnie. Stone! Stone! Znowu  westchnął. Czy nie ma sposobu na tekobiety?Zrezygnowany powlókł się ku siostrom kręcącym sięwokół wozu. Siodłaj konie!  rozkazała Florence. Chce pani koniecznie jechać za panem Deenem? Już ci mówiłam. Ja do tego ręki nie przyłożę. Głupiec!  wrzasnęła. Henry! Przyprowadz naszewierzchowce! Same osiodłamy.Odwróciła się plecami i odeszła.Stone rozciągnął się na trawie.Czuł, że wzbiera w nimgniew.W takiej sytuacji musiał przecież zrezygnować z samotnej wyprawy.Wróciło zmęczenie i poczuł senność, alenie odważył się zamknąć oczu.Obie siostry rzeczywiścieszykowały się do odjazdu, a do tego nie mógł dopuścić.Przyglądał się niezdarnym próbom nałożenia uprzężyzwierzętom, które  widać wyczuwszy niedołęstwoprzygodnych masztalerzy  kręciły się to tu, to tam, anichwili nie chcąc ustać w miejscu.Kobietom pomagał Henry.W istocie rzeczy tylko przeszkadzał.Ale ponieważ nawetnajniezdarniejsze wysiłki doprowadzają w końcu do celu,obie amazonki znalazły się w siodłach. Stone  odezwała się prosząco Elly. Nie bądzuparty.Czy mamy ruszać bez ciebie?Tym razem posłuchał.Jednak tylko dlatego, że w tensposób mógł spróbować jeszcze jednej okazji zapobieżenianierozsądnej wyprawie. Jedziemy  powiedział krótko i powiódł obie kuprerii, ale brzegiem Canadianu.Nie od razu się zorien-towały.Przebyli dobre kilkadziesiąt jardów, nim Florencezawołała: Dokąd prowadzisz!? Przecież to tam!  wskazała wstronę gór. Tam, tam  odparł uspokajająco  ale droga kiepska,trzeba objechać. Nieprawda  zaprzeczyła Elly. Oni pognaliprościutko na góry.Stone, ty nas zwodzisz!Florence raptownie zatrzymała wierzchowca.Stanęli całątrójką.Stone usiłował wytłumaczyć, że prerię częstoprzecinają głębokie parowy, a on już zauważył z dalekaoznaki zapadnięcia się gruntu.Nie bardzo mu to wyszło.Amazonki nie uwierzyły i zawróciły.Aby jeszcze niecoodwlec wykonanie nierozumnego pomysłu, zauważył odniechcenia, że popręgi są nie dociągnięte, co grozi nawetnajlepszemu jezdzcowi upadkiem.Nastraszył je, aż samepoczęły go prosić, aby sprawdził, czy siodła zostałyodpowiednio umocowane.Marudził przy uprzęży tak długo,jak długo zezwoliła mu na to niecierpliwość sióstr.W końcumusiał ruszyć, tym razem prosto w kierunku gór.Zająłmiejsce na czele maleńkiej kawalkady.Jechał kłusem,niekiedy zwalniał do stępa, co początkowo nie budziłosprzeciwu towarzyszek.Jednak za którymś tam razem tegorodzaju manipulacja sprowokowała okrzyki oburzenia.Florence oświadczyła ostro, że jeśli Stone na czas nie doprowadzijej do celu, postara się, aby został zwolniony z pracy jeszcze tegosamego dnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl