[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milczałem. A może masz w głowie taką kartotekę z szufladkami? A w każdejszufladce listę dziewcząt z danego miasta, które świadczą ci przeróżneusługi, co? Tak, Steve? Tak jest? Czy ja figuruję w twoim dzialeprawnym? No dobra, Jane  rzuciłem. Naznęcałaś się już? Na jej policzkachwykwitły rumieńce wstydu. Przepraszam.Wrócił Junior.Miał jakieś dziwne oczy.Usiadł, aż za swobodnie, i wziąłswoją szklankę. Jeśli chcesz się hajcować w publicznych kibelkach, to lepiej zgolbrodę  radziłem. Broda wchłania zapach trawki. Wypaliłem tylko pół skręta  bronił się Junior. Zdenerwowanyjestem. Czym? Wyszedłeś z tego na czysto. Spięło mnie, bo nagle się przestraszyłem  mówił. Zciągnąłem ciętutaj i zmarnowałeś kupę czasu.Pewnie myślisz, że ze mnie idiota, co? Nie, bo wiem swoje  odrzekłem. Nie tylko o dziewczynę szło,zgadłem?Junior zerknął na panią mecenas. Może lepiej sobie pójdę. Zaczęła wstawać od stołu. Macie doobgadania sprawy osobiste, więc.Położyłem jej rękę na ramieniu. Tkwisz w tym po uszy, Jane.Nie z własnej woli.Zostań.Spojrzałem na Juniora. Dobrze mówię?Skinął głową.Jane usiadła. No dobra  rzuciłem. Wal, co masz na wątrobie.Wziął głębszyoddech. Ojciec tu wczoraj był. No i co z tego?  Znasz go, wujku.Wyskoczył z jedną z tych swoich sztuczek.Próbowałnam wcisnąć sto dolców.Powiedziałem mu, że nie chcemy tej forsy.Pózniej przysłał kierowcę, który przyniósł nam dwie piątki. Upił łykpiwa. I chciał, żebym z nim wrócił do domu, to znaczy z ojcem. Co w tym złego?  spytałem. W końcu to twój ojciec.A matka teżnie jest w siódmym niebie.Rozrabiałeś ostatnio, że aż miło. Daj spokój, wujku.Chyba nie zaczniesz mnie pouczać? Nie, stary.Uważam, że każdy człowiek ma prawo iść do piekła swojąwłasną drogą.Rób, co chcesz.Mam to w dupie. Nie wierzę  odparł. Przecież ci na mnie zależy. To prawda  przyznałem. Na twojej siostrze też mi zależało.Alenie mogłem przeżyć za nią życia.Za ciebie też życia nie przeżyję.Mogęzrobić tylko jedno.Pomóc w potrzebie.Dopił piwo. Czy mogę prosić o jeszcze jedno? Dałem znak kelnerce.Przyniosłanastępne. Tak, chcę, żebyś mi pomógł  wyznał Junior. Jak? Czy nie wydaje ci się dziwne, że zaraz po wizycie ojca policja zrobiłanam kocioł? Sądzisz, że to tak?  spytałem.Spuścił wzrok. Powiedział, że jeśli stanę okoniem, to tylko gwizdnie i po krzyku.Podniósł głowę. Muszę dowiedzieć się prawdy, wujku.To dla mniebardzo ważne. I czego po mnie oczekujesz? Niech go wujek spyta.Wujkowi nie skłamie. Nie.Mam lepszy pomysł. Jaki?  spytał z nadzieją w głosie. Ty go spytasz.W końcu to twój ojciec, nie mój. ROZDZIAA IIIStał na parkingu, tam, gdzie go zostawiłem przed odlotem do Vegas.Wskośnych promieniach zachodzącego słońca lśnił czernią, połyskiwałchromem.Gdy podeszliśmy bliżej, Junior aż cicho zagwizdał.Skoczył naprzód i znabożną czcią dotknął karoserii. O Jezu  szepnął. O Jezu.Wyjąłem z kieszeni kluczyki i otworzyłem drzwi.Nim zdążyłem sięodwrócić, już był w środku.Siedział chwilę w bezruchu, pózniej musnąłpalcami deskę rozdzielczą, przełączniki, oparł głowę o zagłówek izamknął oczy. Mmmm.Pachnie jak cipka. zamruczał.Trąciłem go w ramię. Ty siedzisz z tyłu.Gramolił się nad oparciem fotela jak przerośnięta małpa.Wbił podbródekw wykładzinę zagłówka i gdy siadałem za kierownicą, nie odrywał oczuod deski rozdzielczej. On naprawdę wyciąga dwieście czterdzieści?  spytał, wskazująclicznik. Nie mam pojęcia.Nigdy nie wciskałem gazu do deski.Jane usiadłakoło mnie. Wciąż nie wiem, co ja tu, do cliabła, robię. Nudziłaś się, to dlatego  rzuciłem z uśmiechem.Przeszła na pozycjęobronną. Ale dziś wieczorem mam randkę.Wskazałem gestem telefon. Zadzwoń i odwołaj. Jak rany, człowieku, czego ty tu nie masz?!  wykrzyknął Junior.Kibelek też jest? Za oknem. Odezwał się brzęczyk telefonu.Podniosłem słuchawkę. Trafiłaś, Diano.Rośniesz w bogactwo. Jest mnóstwo telefonów, panie Gaunt  meldowała. Z Vegasdzwonili panowie Johnston i Diamond.Są w drodze na spotkanie zpanem.Z hotelu  Beverly Hills" dzwonił pan Benjamin i prosił o kontakt.Telefonował również pan Sinclair.Jest w hotelu  Bel Air" i bardzo prosił, żeby pan tamprzyjechał bezpośrednio z lotniska. Coś jeszcze? Na razie to wszystko  odparła słodziutko.Odłożyłem słuchawkę iuruchomiłem silnik.Ryk motoruprzeszedł w ciche, jednostajne mormorando.Wrzuciłem jedynkę,wyjechaliśmy z parkingu i z piskiem opon wpadliśmy na autostradę.Byłagodzina szczytu, ruch jak cholera. Chryste, ależ ten silnik gra  zachwycał się Junior.Aż mi jaja chodzą. Nigdy nie zrozumiem, co mężczyzni widzą w samochodach stwierdziła pani mecenas.Zerknąłem w lusterko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl