[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Odrzuciła w tył głowę i dodała: Dzięki. Nie pojmuję, czemu wciąż musimy tak się ze sobą szarpać.Strona 115 z 422LRT2012-08-30 19:36:16 Ja się nie szarpię.Obejrzę sobie film na DVD, któryś z tych poży-czonych.Przez chwilę miał minę, jakby chciał coś powiedzieć.Niemal chciała, byzmusił ją do wyjścia. Jak sobie chcesz.Niedługo jestem z powrotem.Zniknął za drzwiami.Aurora wzięła ze stolika płytę. Dziś 13, jutro 30".Niezle, wręcz w sam raz.Patrzyła na ekran, żałując wduchu, że nie pojechała z tatą.Wprawdzie zakupy w składzie drzewnym tosłaba atrakcja, ale zawsze coś.Wciąż narzekała, że tata ją ignoruje, a terazsama odrzuciła jego propozycję.Popatrzyła na telefon.Może zaprosić kogoś na film? Poza Edie i Glynnisprzyjazniła się z Janie Cameron.Jednak ona odpada.Jako jedyna miałachłopaka, czego zazdrościły jej wszystkie dziewczyny z ich rocznika.Chodziła z nim do kina, na szkolnym boisku trzymali się za ręce i zawszemieli tajemnicze miny.Tata stanowczo zapowiedział, że póki Aurora nie skończy szesnastu lat,nie ma mowy o żadnym chłopaku.Złościła się, ale w głębi duszy czuła ulgę.Nie miała pojęcia, jak to wtedyjest, co trzeba robić.Nawet gdyby chodziło o Zane'a Parkera, najfajniejszego chłopaka wGlenmuir.Najgorsze, że nie wiedziała też, czemu niektóre dziewczyny mają takiewzięcie.Taka na przykład Mandy Jacobson.Mieszkała w jednym z najład-niejszych domów w miasteczku i wszystko układało się jej jak w bajce.Aurora próbowała się do niej zbliżyć, lecz daremnie.Co najwyżej Mandy ijej zausznice, Carson i Deb, ściągały od niej prace domowe.Wiedziała, żenie powinna się na to godzić, ale samotność strasznie ciążyła.Dobrze sięuczyła, zabiegała o jak najlepsze stopnie.To i tak było o niebo łatwiejsze niżzrozumienie, czemu życie czasami tak doskwiera.Strona 116 z 422LRT2012-08-30 19:36:16Teraz była niezadowolona i zła na siebie.Niecierpliwie przebiegła pilo-tem menu, zatrzymała się na wyborze języka.Hiszpański.Nacisnęła przy-cisk.Dzieci jak szalone trajkotały po hiszpańsku.Rozumiała każdą sylabę, każdą końcówkę.To był jej pierwszy język,język jej mamy.Nie znała innego, póki nie przyjechała tutaj.Tu prawie niktnie wiedział, że jest dwujęzyczna.Nie chwaliła się tym.Już i tak różniła siętyloma innymi rzeczami.Za dużo ich było.Przełączyła film na angielski, ale nie mogła się skoncentrować.Wyłą-czyła go i wyszła na ganek.Zastawiony sprzętem sportowym i rowerami.Babcia i ciocia wciąż przynosiły kwitnące rośliny, dywaniki i drobiazgi,dzięki którym miało tu być bardziej domowo", lecz nigdy nic z tego niewyszło.Zaniedbane rośliny więdły, dywaniki lądowały w szafie, zostawałtylko sprzęt sportowy.Widać było brak kobiecej ręki.Wsunęła dłonie w kieszenie i zaczęła przechadzać się w tę i z powrotem.Beznadziejnie pograła, awanturując się z tatą.Powinna była z nim pojechać.Ich rodzina jest nietypowa, ale Aurora nie wyobrażała sobie innego życia.Ona i tata to jedno.Nic ich nie może rozdzielić.Jest dla niej jak powietrze.Ogarnęły ją wyrzuty sumienia.Schowała wypraną bieliznę.Udawała, żenie rozumie, dlaczego ten widok tak go poruszył, ale przecież to jasne.Tomu przypomina, że jego córka dorasta.Kiedy była mała, wszystko wyda-wało się prostsze.Czemu tak mu dokucza, skoro tak bardzo go kocha?Panikuje, gdy widzi, że zaczynają się od siebie oddalać.Tak jest zakażdym razem.Bo nie może stracić jeszcze i jego.Strona 117 z 422LRT2012-08-30 19:36:17ROZDZIAA DWUNASTYKiedy się przekręcała, materac dostosowywał się do kształtu jej ciała.Chciała stracić rachubę czasu, nie liczyć mijających godzin i dni.Starała sięnie zauważać zapadającego zmroku i budzącego się świtu.I wciąż nie miałapojęcia, co dalej z sobą począć.Nigdy nie myślała, że przyjdzie jej zaczynać życie od nowa.Po razpierwszy była zależna wyłącznie od samej siebie.Wcześniej poruszała siępo wyznaczonym z góry szlaku.Zaraz po szkole pojechała na studia, potem,niemal z marszu, wtopiła się w życie Jacka.To wszystko działo się samo zsiebie, jej pozostało bezwolnie płynąć z nurtem zdarzeń.Z tym nie miała problemu.Problem pojawił się dopiero teraz, gdy porozstaniu z Jackiem musiała sama wytyczyć sobie drogę.Nikt jej nie pro-wadził i to ją przerażało.Może niepotrzebnie wyjechała, może powinna byłazostać i walczyć o ich małżeństwo? Fachowcy od spraw rodzinnych twier-dzą, że zdrada to nie koniec świata, że związek można uratować.Jack prosił,by dała mu szansę.Jego adwokat z pewnością mu to doradził, co do tego niemiała wątpliwości.Zapatrzyła się w sufit.Zdążyła już poznać najdrobniejsze szczegółyswego pokoju.Mansardowe okna, pod nimi ławy wyłożone poduszkami wkratkę.Koronkowe firanki zawieszone dawno temu przez mamę, jeszczeprzed przyjściem na świat Sarah.Oczami wyobrazni widziała mamę przy-glądającą się powieszonej tkaninie, przysiadającą pod oknem i wyglądającąna wodę, z uśmiechem przesuwającą dłonią po zaokrąglonym brzuchu i zzadumą myślącą o rosnącym w niej dziecku.Strona 118 z 422LRT2012-08-30 19:36:17Mansardowy pokój ze skosami był przytulnym, bezpiecznym schronie-niem.Zciany z tynkowanych listewek były pomalowane pastelową błękitnąfarbą.Gdzieniegdzie tynk popękał i pojawiły się szczeliny.Może powinnam zostać tynkarzem, pomyślała Sarah.W tym byłabydobra.Przyjemnie byłoby mieszać w wiadrze masę, a potem wprawnie roz-prowadzać ją po ścianie, uzyskując gładką powierzchnię.Nikt nawet by sięnie domyślił, że pod spodem jest spękana ze starości. Sarah? Ktoś zapukał do drzwi.Zdusiła jęk. Co się stało, babciu? Przyszyłyśmy z May zobaczyć, co tam u ciebie. Nie czekając nazaproszenie, babcia pchnęła drzwi i weszła do środka.Miała w dłoniachkartonowe pudełko.Tuż za nią wkroczyła ciocia May z wazonem pełnymkwiatów. Dzień dobry wymamrotała Sarah.Zmusiła się, by usiąść na łóżku,co wiele ją kosztowało.Starsze panie olśniewały barwami.Babcia miała nasobie ekstrawagancką tunikę w etniczny wzór, w zaskakujący sposóbświetnie harmonizującą z jej białymi jak śnieg włosami.Ciocia, ubierającasię bardziej tradycyjnie, była w żółtej kretonowej sukience, na którą zarzu-ciła szydełkowy szal.Wyglądały jak z innej bajki, lecz obie miały bijące pooczach buty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- ADHD in Adults A Psychological Guide to Practice Susan Young, Jessica Bramham
- Howatch Susan Za lœnišcš zasłonš 03 Najwyższe trofea (2)
- Phillips Susan Wynette, Texas 02 Nie będę damš
- Susan Castillo Colonial Encounters in New Worl
- Phillips Susan Elizabeth WÅ‚oskie wakacje
- § Vreeland Susan Dziewczyna w hiacyntowym błękicie
- Susan Mac Nicol Saving Alexander
- Vreeland Susan Dziewczyna w hiacyntowym błękicie
- Byatt Antonia Susan Opętanie(1)
- Nasza klasa Natasza Socha
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nasza-bajka.keep.pl