[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Touche, Roxano.Przyznaję, że nie jestem wtajemniczony w działaniaCIA ani w to, kogo obecnie uważają za wrogów, a kogo za przyjaciół.Mamy bardzo prosty układ: ja ich zostawiam w spokoju, a oni mnie.Opłukał i wytarł dłonie, po czym przyjął od kelnera menu, z nadzieją, żetemat został zamknięty.Menu było po arabsku.Roxana tłumaczyła im po-zycję po pozycji, a Richy dzielił się z nimi uwagami o potrawach, którejadł już poprzednim razem.Dawid słuchał jednym uchem, obserwując uroczą zamerykanizowanąIrankę o rozbrajająco bezpośrednim sposobie bycia i szybkim, dociekli-wym umyśle.Czy jej pytania miały charakter przypadkowy, czy też zada-wała je w konkretnym celu? Dawid zastanawiał się, jak daleko posunęły sięsprawy między nią a Richym.Z tego, co wiedział, młodszy brat miał nie-wielkie doświadczenie z kobietami.A ta, chyba się nie mylił, z niejednegopieca chleb jadła.Obawiał się, że młodszy brat mógł odrobinę za bardzostracić głowę.Kolacja w Tangerze okazała się równie smaczna jak interesująca.Ichkelner, Ahmed, był urodzonym klownem.Każdą podawaną potrawę okra-szał historyjką, którą Roxana ze śmiechem tłumaczyła z arabskiego.Sztuć-ców było niewiele, ponieważ, jak zauważył Ahmad, Allah zaopatrzył czło-wieka w idealne przybory do jedzenia - palce.Należy jednak używać wy-łącznie prawej dłoni, ponieważ lewa ma  inne przeznaczenie , które jączyni nieczystą.Pantomima kelnera sprawiła, że śmiali się do rozpuku, pozostawiła bowiem niewiele wątpliwości co do  innego przeznaczenialewej dłoni.Po zupie, sałatce oraz kus-kus, pojawiło się pieczone jagnię w cieście,nieco tłuste, ale soczyste.Dawid zauważył, że Roxanie dopisywał apetyt;bez skrępowania posługiwała się palcami.Jego żołądek, jeszcze niedawnowygłodzony, teraz niemal pękał.Trudno było znalezć czyste miejsce nawilgotnym ręczniku Dawida; każdy z gości miał dla siebie taką serwetkę,którą czyścił  przybory do jedzenia w przerwach między daniami.Dawid nie ukrywał ulgi, kiedy Ahmed postawił przed nimi ostatnie da-nie, misę świeżych owoców i orzechów, po czym zabrał się do nalewaniagęstej arabskiej kawy.- Każde z was musi beknąć przynajmniej raz - powiadomił ich przezchichoczącą tłumaczkę.- W przeciwnym razie nasz kuchmistrz będzieśmiertelnie obrażony.Kiedy nie udało im się wydać nawet jednego przyzwoitego beknięcia,Ahmed udał szczere oburzenie.- Niech Allah ma w opiece wasze dusze.- Odwrócił się na pięcie i od-szedł, trzęsąc głową.- Zostawił nas sam na sam z deserem - stwierdził Richy.Jego towarzy-sze jęknęli cicho, a Roxana znalazła w sobie dość sił, by cisnąć w Richy'e-go jedną z poduszek.Ta odbiła się od jego głowy i potoczyła na podłogę,zatrzymując przy sąsiednim stoliku.Dawid, który siedział twarzą w tamtą stronę, już wcześniej zwróciłuwagę na siedzących tam dwóch mężczyzn, jedzących, w odróżnieniu odswoich rozbawionych sąsiadów, w ciszy.Kiedy trójka przebrała niecomiarkę w wesołości, Dawid zauważył wzniesione brwi mężczyzny siedzą-cego naprzeciwko, ale drugi, którego widział tylko od tyłu, nie zadawałsobie nawet trudu, żeby się im przyjrzeć.Teraz odwrócił się po raz pierwszy, ukazując twarz tak wychudzoną, zeskórą tak napiętą na łysej czaszce i czole, że skojarzenie z maską śmiercinarzucało się samo.Podbite, zapadłe oczy potęgowały ten efekt, a kiedy ichwłaściciel się uśmiechnął - dziwacznie wymuszony grymas odsłaniającydwa rzędy pożółkłych zębów - złudzenie stało się całkowite. Powoli i rozważnie niezgrabny szkielet, do którego przymocowana byłaczaszka, rozłożył się i wstał, dyndającą ręką podnosząc poduszkę z podło-gi, jak olbrzymia modliszka sięgająca po niczego nie podejrzewającyobiad.Jednym krokiem znalazł się przy ich stoliku, gdzie zwrócił się dostarszego z braci Llewellyn.- Sądzę, że pańska urocza towarzyszka zgubiła poduszkę.Niech będziemi wolno ją zwrócić i przedstawić się.Dawid zamrugał i zaniemówił na chwilę, zaskoczony dzwięcznym, mo-dulowanym głosem wymizerowanego chudzielca.Głosem zdradzającymangielskie szlacheckie pochodzenie.- Jestem Sir Roger Tawkesbury-Cream.- Groteskowy uśmiech nadalutrzymywał się na twarzy, jakby zastygł na zapadłych wargach.- A panmusi być ambasadorem Llewellynem.To rzadki przywilej, móc pana po-znać, sir, naprawdę rzadki przywilej.Wyciągnął długą, kościstą rękę, którą Dawid przyjął ostrożnie, oczeku-jąc chłodnego dotyku bezcielesnych palców, a nie stalowego uchwytu,który kazał mu się skrzywić.- Skąd pan mnie zna? - spytał podejrzliwie, pewien, że nigdy wcześniejnie widział tego człowieka.Takiej twarzy się nie zapomina.- Ach, tak, przydałoby się małe wyjaśnienie.- Anglik spojrzał wymow-nie na wolne miejsce na kanapie Roxany.- Czy mógłbym się dosiąść nachwilę?Nie czekając na odpowiedz, niezdarny szkielet przełożył poduszkę iopadł na kanapę; Roxana usunęła się w ostatnim momencie.Dawid doko-nał w myślach szybkiej oceny.Zachowanie przybysza o nieziemskim wy-glądzie było nieomylnie arystokratyczne.Jeśli się nie mylił, modny mohe-rowy garnitur wiszący na Angliku jak na strachu na wróble, był dziełemkrawców z Savile Row.Roxana skuliła się wyraznie, spoglądając bezradnie na Richy'ego, któ-rego twarz wyrażała lekkie rozbawienie.Wyciągnął rękę.- Jestem bratem wysłannika.Pracuję tu, w Rijadzie.- Oczywiście.Ekspert od AWACS-a.- Szkielet uścisnął serdeczniedłoń Richy'ego.- A piękna dama z Iranu musi, jak sądzę, należeć do grupypańskich współpracowników. Całą moc swej osobowości skierował na Roxanę.- Cieszę się niezmiernie, że panią poznałem, moja droga.Mam na imięRoger.Dla niektórych Wesoły Roger.- Mrozny uśmiech stał się jeszczeszerszy.Roxana stłumiła dreszcz i nie zdobyła się na uściśnięcie wyciągniętej doniej odrażającej dłoni.Pod stołem odszukała rękę Richy'ego, a jej wesołynastrój wyraznie uleciał.Była przerażona faktem, że ten niesamowity obcyją zna, że wie coś o niej.Co mieli wspólnego? Czego chciał?Umysł Dawida zaprzątały podobne pytania.Wstęp trwał już dostatecz-nie długo.- Wygląda na to, że wie pan o nas niemało, zważywszy że nikt z nasnigdy pana wcześniej nie widział.Kim pan jest, panie Cream, i co tu panasprowadza?- Tawkesbury-Cream - poprawił Dawida Anglik.- Wie pan, jaką wagęmy, Anglicy, przywiązujemy do podwójnych nazwisk.Ale proszę mnienazywać Sir Roger.To brzmi znacznie przyjazniej.Usadowił się na wygodnej kanapie i przywołał kelnera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl