[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwendolynczekała, aż przyprowadzą konia Jasona.Zaskoczył ją, wskakując na jegogrzbiet, a potem sadzając ją przed sobą.- Jedziesz ze mną - oznajmił stanowczo, jakby spodziewał się protestu.Gwendolyn usiadła wygodnie i oparła się o jego pierś.Uśmiechnęła się,kiedy objął ją czułym, serdecznym gestem.Czuła się szczęśliwa. W duchu zmówiła modlitwę dziękczynną za całe dobro, jakie ją spotkałow życiu.To była spokojna, triumfalna podróż do domu.Wszyscy się zgadzali, że to wymarzony dzień na ślub.W sierpniu pogodabywała wilgotna, duszna, niekiedy bardzo upalna.Dzisiaj jednak błękitneniebo zdobiło zaledwie parę białych chmurek, a słońce świeciło jasno, grzejącprzyjemnie.Tłum zgromadzony w kościele Zwiętego Jerzego przy Hanover Squareporuszał się niespokojnie w ławkach, czekając na pannę młodą, któraspózniała się już kwadrans.Wielu o niej słyszało, ale bardzo nieliczni mielijuż okazję zobaczyć tajemniczą dziewczynę ze wsi w Yorkshire, która w jakiśsposób zawładnęła sercem jednego z najbardziej skandalizujących kawalerówlondyńskiej socjety.Rozpowiadano najdziwniejsze plotki, jakich musiała użyć środków, żebyzłowić taką zdobycz, bo Jason Barrington nie był człowiekiem, który dobrzeznosił samą wzmiankę o małżeństwie.Szantażowała go? A może rzuciła naniego potężny urok miłosny? Czy była majętna? Miała piękną twarz i figurę?A może wszystko razem?To wszystko, jak i wiele innych rzeczy, nawet dużo dziwaczniejszych,stało się tematem rozmów, odkąd pojawiły się zapowiedzi ślubne.W kręgachdżentelmenów z klubu przeważała opinia, że przyszły pan młody postarał sięprzed ślubem o dziecko i teraz musiał postąpić przyzwoicie.Hulaka i utracjusz Jason Barrington uchodził jednak, i słusznie, zadżentelmena.Na szczęście Gwendolyn, wysiadająca z eleganckiego powozu przedkościołem, zupełnie nie zdawała sobie sprawy z plotek.Przyszli teściowiebardzo się zaangażowali w przygotowania ślubne i we wszystkim widać byłoich rękę.Szczegóły uroczystości nie stanowiły zresztą sprawy pierwszej wagi dlapanny młodej ani pana młodego.Byli zachwyceni, że matka Jasona zechciała się wszystkim zająć.Hrabina zaś była wdzięczna losowi, że pozwolił jejwreszcie zaplanować normalny ślub, jako że jej córka uciekła z kochankiem,a drugi syn rozpoczął życie małżeńskie w sposób dalece niekonwencjonalny,których to okoliczności nigdy do końca nie ujawniono.Gwendolyn z radością zdała się na matkę Jasona.Cieszyło ją też serdeczneprzyjęcie, jakie zgotowała jej nowa rodzina.O skandalu z przeszłości, którytak ją martwił, nie wspominano w ogóle.Przyjęto ją - o czym zapewniał jąprzedtem Jason - z otwartymi ramionami.Zgodnie z życzeniem Jasona przyjechali do Londynu, żeby wziąć ślub.Byłto zupełnie inny świat niż ten, w którym się wychowała.Ale wydał jej sięintrygujący i na ogół przyjemny.Choć z drugiej strony, przyznawała, żez Jasonem u boku byłaby szczęśliwa w każdym miejscu.W ciągu minionych paru tygodni nauczyła się doceniać wzajemne oddanie,jakie okazywali sobie Barringtonowie, choć czasami trudno jej byłozrozumieć dość zmienne stosunki łączące Jasona z bratem blizniakiem.Siostra Jasona, Meredith, okazała się kopalnią wiedzy, a matka taktownąnauczycielką reguł rządzących socjetą.Spotkanie z żoną Jaspera, lady Claire,było dla Gwendolyn silnym przeżyciem.Poczuła ogromną ulgę, stwierdzając,że Claire jest pozbawioną pretensji, skromną kobietą, darzącą męża szczerymi gorącym uczuciem.A teraz to ona miała zostać żoną.Gdy weszła do kościelnego westybulu,do jej uszu doleciał dzwięk organów i szmer rozmów.Dorothea wręczyła jejbukiet świeżych kwiatów.Były to śliczne białe róże, przewiązane białą,jedwabną wstążeczką.- Prezent od pana młodego - oznajmiła.Gwendolyn się uśmiechnęła, przyciskając je do serca.Wuj Fletcher ujął jąpod ramię.Czekali na końcu nawy.Gwendolyn rozejrzała się za panemmłodym i uśmiechnęła się, uszczęśliwiona, widząc go, stojącego obok brata.Liczył się tylko on - niesamowicie przystojny, silny i wspaniały w eleganckimślubnym stroju.Ich spojrzenia się spotkały i serce zabiło jej mocniej z radości.Powierzając wujowi Fletcherowi troskę o to, żeby szli w rytm muzyki, nie spuszczaławzroku z Jasona.Nie kryli się ze swoimi uczuciami.Promienny uśmiechJasona, szczery i pełen miłości, przeznaczony był tylko dla niej.Kiedy wreszcie stanęła obok niego, podniósł jej dłoń i przycisnął usta dodelikatnego miejsca we wnętrzu jej nadgarstka.Ten romantyczny gestwywołał westchnienia wielu kobiet w kościele.Uroczystość zaczęła się od modlitwy i Gwendolyn usiłowała się skupić natym, co mówił duchowny.Chciała zapamiętać każdą chwilę tego dnia.Recytując przysięgę, smakowała każde słowo z chęcią ofiarowując miłość,szacunek i, owszem, nawet posłuszeństwo.- Możesz pocałować pannę młodą.Jason się pochylił, ale czysty, krótki pocałunek, jakiego zwykle spo-dziewano się w tych okolicznościach przekształcił się szybko w namiętnądeklarację miłości i oddania.Gwendolyn westchnęła, kiedy Jason objął jąw pasie, podniósł tak, że stanęła na palcach i pocałował ze zręcznością hulakii namiętnością kochanka.Zwiat gdzieś odpłynął.Gwendolyn miała wrażenie, że na tę chwilę czekałacałe życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl