[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całe szczęście, że akurat nikt wtedy nieprze cho dził pod okna mi.Car lo aż za niemówił, gdy na dzie dzińcu ujrzał zbliżającego się w ich stronę Lo ren za. Patrz, kto przy szedł, twój przy ja ciel z dzie ciństwa, fa szy sta  po wie dział sar ka stycz nym to nem.Agne se obejrzała się i zo ba czyła go. Bra ku je mu świa do mości po litycz nej, ale nie jest fa szystą, za pew niam cię  próbowała opo no wać.Car lo, nie tracąc cza su, wy szedł mu na prze ciw: Cze go tu szu kasz? Nie wy star cza wam bur del, jaki zro biliście w na szej szko le?Lorenza aż korciło, żeby odpowiedzieć, iż tamtą noc spędził razem z Agnese, ale z jej spojrzenia wyczytał, że to niebył od po wied ni mo ment na kłótnię. Nie jestem tu przypadkowo.Przeniosłem się.Jestem w klasie C. Agnese wiedziała, że byłby gótów to zrobić,ale nie myślała, że po su nie się aż tak da le ko. Lore, cieszę się, że tu je steś, ale właśnie roz ma wia liśmy o bar dzo ważnej spra wie. Sprawie dotyczącej bardziej twoich kolegów niż nas, prawdę mówiąc.Muszę zapalić skręta, potem pogadamyopro ce sie  po wie dział Car lo. Nie ma mowy, mu simy o tym po roz ma wiać te raz! od po wie działa wzbu rzo na Agne se. Nie za wsze można robić wszyst ko wte dy, kie dy ty tego chcesz. I w tym się z nim zga dzam  wtrącił się Lo ren zo.Agne se spojrzała na obu ze zdu mie niem, po czym zwróciła się do Car la: Nie możemy prze cież bro nić się sami! Je steśmy wszy scy nie pełno let ni! Nie ma cie ad wo ka ta z urzędu? Mamy, ale wie le osób, w tym ja, nie ma pie niędzy,aby go opłacić. Mój ojciec jest ad wo ka tem.Mógłby wam pomóc.Zarówno Agnese, jak i Carlo spojrzeli na niego kompletnie zaskoczeni.Agnese przybrała nagle poważny wyraztwa rzy. Na prawdę mógłbyś z nim po roz ma wiać? Mogę wy ko rzy stać jego po czu cie winy.Car lo położył mu rękę na ra mie niu, mówiąc: To su per, dzięki  po czym od szedł, zwra cając się do Agne se: Widzisz, mówiłem, że wszyst ko się do brze skończy.Pa trzyła na Lo ren za z nie pew nością w oczach. Słuchaj, to naprawdę poważna sprawa, będziemyw tarapatach, jeśli nie znajdziemy dobrego adwokata.Twójojciec może jest aż nad to.zna ny. Pewnie domyślasz się, że mój ojciec nie do końca popiera takie formy protestów.To nie idzie w parze z jegoprze ko na nia mi po litycz ny mi. Więc jak masz za miar go namówić? Roz wie dze ni ro dzice mają za wsze po czu cie winy wo bec swo ich dzie ci.Coś na pew no wymyślę." " "Przed błyszczącą witryną sklepu Hausman przy via del Corso jego ojciec zachowywał się jak nastolatek, podnieconyi nie zde cy do wa ny. Ja wolałbym dia ment, ale ona uwielbia zie lo ny ko lor, może więc po winie nem kupić pierścio nek ze szma rag dem? Ja bym po szedł w kla sykę, ko bie ty uwielbiają tra dy cyjne ge sty, przy najm niej przed ślu bem. Ken kupił dia ment? Tak, na wet on to zro zu miał.Czasem wydawało mu się, że jego rodzice poruszali się w świecie uczuć niczym na szachownicy.Jedna stronaczekała na ruch drugiej, po czym obmyślałastrategię na następne posunięcie.Teraz, gdy matka miała wziąć ślub, jegoojciec w końcu zdecydował się kupić pierścionek zaręczynowy swojej kochance.Straszliwa obecność Kena sprawiła, żezbliżyli się do sie bie.Od kie dy ojciec od szedł, Lo ren zo za wsze ob winiał go o roz pa dich ro dziny.Kiedy wyszli ze sklepu z niebieskim pudełeczkiem zapakowanym w elegancką torebkę prezentową, zadowolona mina ojca prze ko nała Lo ren za, że był to od po wied ni mo ment. Muszę po pro sić cię o przysługę. Proś, o co chcesz, pod wa run kiem, że nie mato związku z twoją matką. Nie, nie cho dzi o nią.Cho dzi o przysługę dla mnie& Dla mo ich przy ja ciół&Lorenzo przerwał na chwilę.W duchu zadawał sobie pytanie, jak wplątał się w tę sytuację.Od lat o nic nie prosiłojca i obie cy wał so bie, że już nig dy w życiu nie będzie od nie go nic chciał, jeśli ten nie od zy ska za ufa nia jego mat ki. Wiesz, ta nowa szkoła, do której się prze niosłem& Zimą był tam pro test& Chy ba nie wziąłeś w tym udziału? Nie, ja sne, że nie. Do brze. Ale, ponieważ nie było dorosłych, tylko nieletni zostali obarczeni odpowiedzialnością za to, co się stało.Toczter dzieścio ro na sto latków, którzy te raz& mają stanąć przed sądem. Ile wy noszą szko dy? Około milio na, mniej więcej. A ty co masz z tym wszyst kim wspólne go? To moi przy ja cie le i po pro sili mnie& to zna czy oni& po trze bują te raz po mo cy ad wo ka ta.Jego ojciec za trzy mał się na środ ku ulicy i po pa trzyłna nie go z nie do wie rza niem. Prosisz mnie, żebym wystąpił przed sądem w obronie czterdzieściorga nieletnich, którzy dokonali aktu agresjiprze ciw ko in sty tu cji państwo wej, cho ciaż wiesz, że tego nie po pie ram? Wiem do sko na le.Lo ren zo pa trzył na ojca, który milczał i marsz czył brwi, ru szając przed sie bie. To byłby do bry uczy nek z two jej stro ny& Przy kro mi, ale nie mogę.Nie dys ku tujmy już o tym.Lo ren zo te atralnie za milkł na chwilę, za nim zde cy do wał się sypnąć solą na ranę. Szko da.Bo kie dy byłem mały, byłeś moim bo ha te rem.Byłem prze ko na ny, że masz moc ra to wa nia lu dzi.Spojrzał mu prosto w oczy, wiedząc, że zadał mu cios poniżej pasa.Wykorzystywanie poczucia winyroz wie dzio nych ro dziców było nie zwy kle łatwe.I za zwy czaj przy no siło za mie rzo ny efekt.Jego ojciec zro bił ko lejne trzykro ki naprzód, po czym za trzy mał się i zawrócił. Zgo da, zro bię to.Ale tylko jeśli po wiesz mi, co tak na prawdę się dzie je.Cho dzi o dziew czynę?Lo ren zo przy taknął, wy obrażając so bie nie win nei po chmur ne oczy Agne se [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl