[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pasują do siebie, nie sądzisz?Pegaz uniósł łeb, tak jakby przytaknął i Amy uśmiechnęłasię.Ruszył łbem tylko dlatego, że na pysku usiadła mumucha, ale wyglądało to tak, jakby zrozumiał wszystko, copowiedziała.- Kocham cię - szepnęła i pocałowała go w pysk, a Pegazprychnął cicho w odpowiedzi. Rozdział 4Następnego dnia rano, kiedy Amy weszła do domu, by sięprzebrać do szkoły, Lou odkładała właśnie słuchawkę.Miałabardzo niewyrazną minę.- Dzwoniła Laura Greene-rzekła do Amy.- Właścicielka Whispera?Lou kiwnęła głową.Whisper był jednym z dwóchpozostałych w Heartlandzie koni od prywatnych właścicieli.- Chce go zabrać.Przyjeżdża po południu z własnąprzyczepą.- Dlaczego? Przecież idzie nam dobrze.Whisper zostałprzywieziony do schroniska,by przyzwyczaić go do dosiadania.Po kilku tygodniachstopniowego pozyskiwania jego zaufania Amy i Treg mielipo raz pierwszy pojechać na nim w najbliższy weekend. - Rozmawiała z panią Roche - wyjaśniła Lou.- Zgadnij,dokąd go zabiera.- Chyba nie do Green Briar? - zapytała Amy, choć mogławyczytać odpowiedz z twarzy Lou.Lou nie zaprzeczyła.- Toniesprawiedliwe! - krzyknęła Amy.- Zbiorą pochwały za to,co my zrobiliśmy!- Wiem - westchnęła Lou.- Ale nic nie możemy zrobić.Amy pomaszerowała po schodach na górę, kipiąc zgniewu.Najpierw odszedł Swallow, teraz Whisper, a zawszystko laury zbierze Green Briar!Nadal miała paskudny humor, gdy w szkolnym bufeciepodeszła do niej Ashley.Amy siedziała właśnie przy stolikuz Sorayą.- Cześć, Amy - powiedziała Ashley, krzyżując ręce napiersi i zmuszając się do uśmiechu.- Słyszałam, żestraciliście kolejnego konia.Amy podniosła wzrok.- Idz sobie, Ashley - powiedziała Soraya, ale dziewczyna jązlekceważyła.Najwyrazniej przyszła w konkretnym celu.- Wiesz - kontynuowała - ludzie mogą sobie pomyśleć, żeto bardzo lekkomyślne z waszej strony, żeby stracić ażdwóch klientów w ciągu tygodnia.Co wy im robicie? Amy zacisnęła palce na trzymanych sztućcach, czując, żeza chwilę wybuchnie.- Pani Roche jest zachwycona postępami, jakie Swallowpoczynił od czasu, kiedy jest u nas - powiedziała Ashley.-Wyjechałam z nim wczoraj na szosę i zachowywał siędoskonale.Oczywiście, to dlatego, że mamy doświadczeniew takich sprawach.Mama wspomniała o tym pani Roche.Tego już było za wiele dla Amy.Nie mogąc znieść myśli,że Ashley jechała na Swallowie, skoczyła na równe nogi.- Doświadczenie? - warknęła, nie zważając na to, że głowywszystkich osób w bufecie zwróciły się w ich stronę.- Onbył praktycznie wyleczony, nie musieliście nic robić!Ashley uśmiechnęła się. Jaka szkoda, że pani Roche nie podziela twojego zdania,Amy.Spójrz prawdzie w oczy: dni waszego schroniska sąpoliczone.Nawet półgłówek by to zrozumiał.Ashley odwróciła się i już miała odejść, ale zatrzymała sięw pół kroku. Ach, jeszcze jedno, słyszałyście o moich ostatnichsukcesach? Pierwsze miejsca w pokazach w Meadowville.Wklasie myśliwskiej i w klasie juniorów.Szkoda, że nie maszczasu na zawody, Amy.Kiedyś byłaś całkiem dobra - to powiedziawszy, zaśmiała się i odeszła z wyrazemwyższości na twarzy.Po powrocie do domu Amy znalazła Lou w kuchni.Siostrawłaśnie rozmawiała przez telefon i marszczyła gniewnieczoło.- Nie - mówiła, kręcąc głową.- Nie jesteśmyzainteresowani - milczała przez chwilę, po czym dodała: -Doceniam to, Ted, to rzeczywiście bardzo korzystna oferta,ale jak już powiedziałam, nie jesteśmy zainteresowanisprzedażą- słuchała, co mówi jej rozmówca, po czym zakończyłarozmowę: - Oczywiście, że natychmiast cię powiadomię,jeżeli zmienimy zdanie.Do widzenia.- Kto to był? - zapytała Amy z ciekawością, kiedy Louodłożyła słuchawkę.- Ted Grant.Pytał, czy nie chcemy sprzedać ziemi.Chcąchyba powiększyć Green Briar -widząc zszokowany wyraztwarzy Amy, dodała:- Oczywiście odmówiłam.- Nie mogę zrozumieć tej całej ich rodziny!- zawołała Amy, zrzucając na ziemię szkolny plecak.-Dlaczego nie mogą nas zostawić w spokoju?- Wiesz co? - Lou zmieniła temat.- Mam dobrąwiadomość.Dzwoniła potencjalna klientka, pani Garcia.Jejkoń nie chce wchodzić na przyczepę.Powiedziała, że wpadnie w sobotę, żeby zobaczyćHeartland.- Zwietnie - odparła Amy.Lou kiwnęła głową i odetchnęła z ulgą.- Podałam jej cenę i była bardzo zadowolona.W GreenBrair chcieli pięćdziesiąt dolarów więcej.- Podałaś jej cenę? - nie mogła uwierzyć Amy.- Przecieżmy nigdy nie podajemy cen!- podniosła głos.- Poprosiła o to - próbowała bronić się Lou.- Co miałam zrobić? Zwykle potrzebujesz około tygodnia,prawda? Więc podałam cenę za mniej więcej taki termin.Amy nie mogła uwierzyć własnym uszom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl