[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chronił go ktoś potężny.Już wcześniej zadbał o jego bezpieczeństwo.Ktoś stojący wysoko w hierarchii kościelnej.Wszystko zaczęło się siedem miesięcy temu, kiedy Devon wrócił do mieszkania iznalazł na biurku niegrozną przesyłkę, wypociny któregoś z chemików, jakprzypuszczał.Odłożył pakunek na bok i niemal o nim zapomniał, ale kiedy wreszciego otworzył, przeżył prawdziwy wstrząs.W rękach trzymał dziennik Miękkich Ludzi,trzech naukowców: pana Partridge a, pana Hightowera i pana Blooma.Całe stronicenotatek, liczących sobie setki, jeśli nie tysiące lat.Archaicznym pismem został w nichszczegółowo przedstawiony proces wytwarzania anielskiego wina.Nie było żadnych wskazówek, kto dostarczył paczkę, ale Devon miał swojepodejrzenia.Dziennik mógł pochodzić tylko z jednego miejsca.Z Kodeksu.Czyżby przysłał go prezbiter Sypes?Dlaczego?To pytanie dręczyło go bezustannie, ale czuł, że byłoby nieroztropnie zwrócić się znim bezpośrednio do Sypesa.Jego tajemniczy dobroczyńca najwyrazniej chciał pozostać anonimowy.A jeśli Devon się mylił? Jedno nieostrożne słowo mogłosprawić, że sam pożegna się z życiem.Spine nie spojrzeliby łaskawie na ponownepojawienie się takiego dzieła.Devon oderwał wzrok od portretu nieżyjącej żony i spojrzał na półkę nadkominkiem.Ozdobny zegar wybijał sekundy, ledwo widoczny wśród zakorkowanychbutelek z chemikaliami, na których widniały nalepki z ręcznie wykonanymi napisami.Trucizny niezbędne przy wyrobie anielskiego wina.Devon wciągnął powietrze nosem.Wyczuł słaby odór siarki, przyjemnienieprzyjemny.Wrócił do czytania, stukając ołówkiem o złotą oprawkę okularów.Bandażepokrywające jego plecy nasiąkły płynami.Trochę świeżej krwi zebrało się w zgięciułokcia, niedużo, ale wystarczyło, żeby na starej tweedowej marynarce zrobiła siękolejna plama.Devon się tym nie przejął; wygląd nie miał znaczenia.Elizabeth nadalgo kochała.Zacisnął popękane wargi, czytając leżące przed nim notatki.Krew zawierała energię: siłę życiową.albo duszę, jak nazywa ją Kościół.Dziennikopisywał metodę ekstrakcji, sposób na usunięcie ducha z krwi.Na zamknięcie go wbutelce.Ciało więdnie.Wszystko co materialne jest trucizną, wszystko, co jemy.Niszczy nas nawet powietrze, którym oddychamy.Ale kiedy karmimy ciało duchem,czymś eterycznym.Gdzieś tam na zewnątrz była istota, która właśnie to robiła, i tood tysięcy lat.- Proszę, przestań - zaczęła znowu błagać dziewczyna.Devon zerknął na pojemnik z jej krwią i wrócił do notatek.Dokładnieprzeprowadził proces upuszczania i oczyszczania, ale jeszcze nie uzyskałoczekiwanych rezultatów.Czyżby jego transkrypcja była błędna? Czyżby cośprzeoczył? Niemożliwe.Z całą pewnością nie popełnił żadnego błędu wprzygotowaniach ani potem przy stosowaniu tej techniki.Czego jeszcze mogłobrakować? Dodatkowej manipulacji, która nie została spisana.Dziennik, choć mieszałmistycyzm z nauką, wyglądał na kompletny.Devon rozmyślał, żując koniec ołówka.Zanieczyszczenie materiałów? Mało prawdopodobne.Nie mogłyby być bardziejsterylne.Kazał nawet pobłogosławić pojemniki.Jakby to miało w czymkolwiekpomóc.I użył minimalnej ilości środka uspokajającego.Więc co się stało? Czego zabrakło?Błagania dziewczyny były coraz słabsze. - Zabijasz mnie.proszę.przestań.- Cicho, dziewczyno - powiedział spokojnie Devon.- Mam na imię Lisa.- Wysiłek pozbawił ją tchu.Devon przetoczył ołówek między palcami.Otworzył mu się jeden z pęcherzy, nadrewnie zostało trochę wilgoci.Może dusze były skażone, w jakiś sposób uszkodzonew procesie usuwania? A może nie udało mu się wydobyć ich całych? Miękcy Ludziezebrali trzynaście, zanim eliksir osiągnął punkt nasycenia i nie mógł już zaabsorbowaćwięcej ducha.Dopiero wtedy ciało biorcy było w stanie wchłonąć anielskie wino.Devon zgromadził już dziesięć dusz.Oprócz tej dziewczyny potrzebował jeszczedwóch.Martwiło go jednak, że nic nie wskazuje na to, by magiczny napój wkrótce byłgotowy.Czyżby dusze różniły się jakością?- Mój ojciec to Duncan Fry, porucznik świątynnej straży - wyszeptałapomywaczka.- Mamy trochę oszczędności, wiem, że tak.Ojciec da ci pieniądze.Devon trzasnął dłonią w biurko.- Nie widzisz, że pracuję? - Skrzywił się, gdy ból przeszył mu pierś.- Dlaczegochcesz zostać oszczędzona? Po co? Czego pragniesz? Czuć na sobie spocone łapskaFondelgrue a? Słuchać chrząkania tej śmierdzącej świni, kiedy będzie cię używała?Całe życie hodować jego pomiot? Niech cię Iril pochłonie, dziewczyno, miej trochęszacunku dla siebie.Pomywaczka drgnęła i wykręciła głowę na ile pozwalały jej pęta.Jej usta drżały,kiedy mówiła:- Ja.zrobię wszystko, co zechcesz.Dam ci wszystko, czego zapragniesz.Devon próbował jeszcze raz przejrzeć notatki, ale nie mógł się skupić.Błagania dziewczyny go rozpraszały.Wstał od biurka, zbliżył się do niej i ukląkłna dywanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl