[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaprosił mnie na poważną rozmowę i oznajmił: Za trzy dni przyjeżdża szef.Naprawdę lepiej będzie dlapani przekazać słowa naszego zmarłego przyjaciela nam niższefowi.Szef nie jest łagodny.Pani jest rozsądna.Słucham.Nigdy w życiu nie byłam rozsądna.Zamyśliłam się,układając sobie na poczekaniu podstępny plan. Dobrze  powiedziałam po chwili. Co dostanę za tewyznania?Na twarzy rozczochranego ukazał się wyraz lekkiegozaskoczenia. A co pani chce?  zainteresował się. Po pierwsze odszkodowanie za straty moralne& Jakie straty moralne? Jak to jakie  powiedziałam z niesmakiem i urazą.Pracowałam w Kopenhadze i oddaliłam się bez wyjaśnień.Amoja opinia to co? A moje zarobki to co? A moje przeżycia& Dobrze  przerwał rozczochrany pośpiesznie. Ile?Znów się zamyśliłam. Niedużo.Trzydzieści tysięcy dolarów. Może być  zgodził się. Co więcej?  Po drugie wolność& Dobrze, zostanie pani przewieziona do Europy& O nie!  przerwałam mu stanowczo. %7ładne takie! Jachcę tu zostać jeszcze jakiś czas!Gdybym powiedziała, że chcę żywego aligatora, niezdziwiłabym go bardziej.Patrzył na mnie niebieskimiwytrzeszczonymi oczkami, a słomiane włoski na głowie pląsałymu każdy w inną stronę. Nie wierzę własnym uszom  powiedział, nie kryjączdumienia. Jak to? Nie chce pani wrócić do domu? Chcę, ale nie zaraz.Przedtem życzę sobie wykonać rzezbęna tej skale koło tarasu.Potem mogę odjechać.Do rzezbypotrzeba mi nieco cementu, tak ze dwa kilo.Po trzecie powiemwszystko, ale najpierw pojedziemy na pocztę i wyślę depeszę domojej przyjaciółki z wiadomością gdzie jestem i kiedy wracam.Jak depesza pójdzie, to ja powiem.Wcześniej nie.Rozczochrany przyglądał mi się w zamyśleniu, niewątpliwierozważając możliwość zrobienia jakiegoś kantu z tą depeszą.Pochwili widocznie wymyślił, bo wyraził zgodę. Dobrze, jutro po południu pojedziemy na pocztę. Cement chcę zaraz  zażądałam na to kategorycznie. Dobrze, cement zaraz.Ale jaką mamy gwarancję, że powysłaniu depeszy powie pani prawdę? A jaką ja mam gwarancję, że nie zastrzeli mnie pannatychmiast, jak powiem?Rozczochrany uśmiechnął się słodko i jadowicie. Właśnie swoją depeszę& No to na mnie ma pan szefa&Niezależnie od tego, czy mi uwierzył, czy nie, widać było, żewstąpiła w niego nadzieja.Czarny bandzior po kwadransieprzyniósł mi pięćdziesięciokilowy worek cementu.Rozczochrany zabrał tłustego i obaj oddalili się helikopterem.Wszystko grało, na poczekaniu wymyślony plan powiódł sięznakomicie.Godzina ucieczki wybiła.Zebrałam do kupy najcieplejsze sztuki odzieży, torbę, siatkę,lornetkę, podręcznik i nóż, owinęłam to prześcieradłemkąpielowym i wyniosłam pod palmę.Spod palmy zebrałam nieco piaseczku, wyrzuciłam kwiaty z porcelanowej wazy iprzygotowałam sobie materiały budowlane.Obiad zjadłamtrzymając się za głowę, co wzbudziło zainteresowanie tego zoczami. Boli panią głowa?  spytał ze współczuciem. Boli  odparłam niechętnie. Ale nie bardzo.Za paręgodzin będzie bolała lepiej.Czy nie mają panowie przypadkiempolskich proszków od bólu głowy?Obaj pozostawieni na gospodarstwie, ten z oczami i mały,wyraznie się zdziwili. Pani wezmie aspirynę  poradził mały.Pokręciłam głową przecząco. Na nic.Nie pomaga.Pomagają wyłącznie polskie proszkiod bólu głowy i dziwię się wam, że ich sobie nie sprowadzicie. Może się pani położy?  zaproponował ten z oczami,czujnie oczekując mojej odpowiedzi.Wiedziałam, że zmianaprogramu zajęć od razu spowodowałaby jakieś podejrzenia. Nie chcę  odparłam grymaśnie. Nie lubię.Zobaczę,może gdzieś mam jeszcze jeden proszek.Proszek miałam przygotowany wcześniej, nie mówiąc o tym,że nic mnie nie bolało.Przyniosłam go i zjadłam w ich oczach. Za pół godziny mi przejdzie  oświadczyłamoptymistycznie.W godzinę pózniej wchodziłam wraz z nimi dorozrywkowego lokalu, w niczym nie naruszając ustalonegoporządku i demonstrując radosną świeżość.To ostatnieprzychodziło mi z największą łatwością.Minioną godzinęspędziłam pracowicie, a rezultaty mojej pracy były ze wszechmiar pozytywne.Obawy, że gabinet szefa będzie zamknięty, okazały sięniesłuszne.Pomimo mojego usiłowania ucieczki nadalpozostawiali wszystko otworem i nie utrudniali mi poruszaniasię po budynku.Być może, szybkie i łatwe zawrócenie mnie zdrogi napełniło ich pewnością siebie.Po namyśle postanowiłam zrezygnować z kradzieży całejetażerki, nie musiałam też tłuc jej z hałasem.Od czternastegoroku życia nosiłam na palcu pierścionek, zawierający dwanaście diamentów.Diamenty były osadzone trochęnierówno i dwa wystawały.Niejednokrotnie już służyły mi docięcia szkła, a kiedyś nawet wykonałam pierścionkiem całąoszkloną makietę lubelskiej elektrociepłowni.Tyle że tamtoszkło miało grubość dwa milimetry, a to mi wyglądało na sześć.Wybrałam sobie stosowne miejsce, takie, z którego mogłamdosięgnąć całego wnętrza i zabrałam się do pracy.Pokwadransie długi pas szkła w ścianie etażerki był przecięty.Przecięłam go jeszcze dwa razy w poprzek i bez żadnego trududał się wepchnąć do środka, wywołując tylko lekki brzęk.Wyciągnęłam wszystkie małe kluczyki, wyodrębniłam te odjaguara, schowałam je oddzielnie, resztę zaś zwyczajniewetknęłam pod poduszkę.W jaskini hazardu towarzyszyło mi średnie szczęście.Przeważnie wygrywałam, ale niewiele.Po dwóch godzinach nanowo rozpoczęłam łapanie się za głowę, przy czym usiłowałamstworzyć wrażenie, że niekiedy zapominam o głowie zajęta grą,a niekiedy zapominam o grze, zajęta głową.Zależało mi na tym,żeby tę moją głowę zostawić im w pamięci.Pilnie czyhałam najakąś wyrazniejszą wygraną, która pozwoliłaby mi opuścić lokalzgodnie ze zwyczajem, zdecydowana w razie niepowodzeniaposłużyć się głową jako ostatnią deską ratunku.Przypadek był po mojej stronie.Dwa razy z rzędu wyszedłnumer, na który stawiałam.Nie było to dużo, bo grałam nisko,ale z pewnej odległości nie można się było zorientować, jakąwartość przedstawia zgarniana przeze mnie kupa sztonów.Zebrałam kupę, wymieniłam na pieniądze, potrzymałam się zagłowę i wyszłam.Czarne bandziory obserwowały mnie w milczeniu aż dohelikoptera.Pilot bez protestu wystartował i po paru minutachznalazłam się na tarasiku.Teraz czekała mnie straszliwieożywiona działalność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl