[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Powstrzymujemy tę rzez teraz  spytał  czy dajemy naszym ludziomwolną rękę?LRT  Co masz na myśli?  Citeaux rzucił mu pytające spojrzenie. Tych, którzy nie są heretykami  odparł Simon, zmuszając się do cier-pliwości. Chcesz, żebym utworzył dla nich sanktuarium? Czy chcesz, żebybogaci  ci którzy jeszcze żyją  zapłacili okup i puścimy ich wolno?Citeaux spojrzał na zmasakrowane ciało kobiety, rozciągnięte niedaleko ichkoni.Krew płynęła po letnim kurzu, rozdzielając się na strumyki, przypominającmu o świętej misji, którą mu powierzono.Muchy już zaczęły swój taniec nad cia-łem. Nie  powiedział cicho. Zabij ich wszystkich.Bóg rozpozna swoich.Z rozmyślną starannością Simon wytarł miecz o udo i schował go do po-chwy. Ty decydujesz  powiedział, zrzucając odpowiedzialność na barki lega-ta.W końcu to on był oficjalnym przywódcą krucjaty.A Simon nie miał nicprzeciwko kontynuowaniu rzezi.Odpowiadało to jego planom zmiany bitwy opierwsze większe miasto w masakrę.Pozostali szybciej skapitulują, jeśli zobaczą,jaki los czeka tych, którzy będą się opierać.Lepiej jednak było, żeby jakakolwiekwina, która być może pózniej obciąży tę decyzję, spadła na Citeaux.Obróciwszysię w siodle, zwrócił się do Amaury ego i swoich giermków. Przekażcie innym rozkaz, żeby weszli do każdej dzielnicy miasta i nieoszczędzali nikogo.Powiedzcie też dowódcom, żeby zorganizowali patrole ma-jące zapobiec grabieżom dla prywatnego zysku.Aupy podzielimy sprawiedliwie,kiedy już Beziers będzie nasze. Jedziesz ze mną?  spytał Simon Citeaux, kiedy młodzieńcy zasalutowa-li i odjechali do swoich zadań.W jego głosie słychać było ton lekkiej kpiny.Zobaczymy, co dzięki nam zyskało dziś chrześcij aństwo?Raoul z trudem panował nad Bausanem.Ogier podrygiwał niespokojnie iuskakiwał na boki, zaniepokojony bliskością ognia.Raoul, jego ojciec i ich oddział weszli do miasta jako jedni z ostatnich i do-piero wtedy, kiedy de Montfort nie pozostawił im wyboru.Potrzebował ludzi,których nie ogarnął szał zabijania i chciwości, żeby zapanowali nad pozostałymi.LRT Raoul miał wrażenie, jakby przekroczyli bramy piekła.Każdy budynek pło-nął, nawet kościoły, które podobno krucjata miała chronić.Dym gryzł go w gar-dło i nie pozwalał wyraznie widzieć.Pomiędzy jego czarnymi kłębami i jasnymipłomieniami ognia widział ciała ludzi zaszlachtowanych, kiedy próbowali ucie-kać  młodych, starych, matek, ojców, dzieci.Bausan przeszedł ostrożnie nadciałem kobiety leżącej na ulicy twarzą w dół, rękami wciąż obejmującej niemow-lę, które próbowała ochronić.Raoul pomyślał o Claire i ich nienarodzonymdziecku. Nie  powiedział szorstkim od dymu, załamującym się głosem.W tejsamej chwili stracił wszelkie złudzenia, jakie do tej pory żywił.Jego ręce byłyumazane krwią na równi z tymi, którzy zamordowali tę kobietę i jej dziecko.Dalej ulica była zablokowana przez jardy splątanego zielonego jedwabiu,wypływające z otwartych drzwi.Na materiale rozciągnięte były ciała szabrowni-ka i mieszczanina, którzy zginęli nawzajem ze swoich rąk.Berenger podjechał do Raoula. To przeklęty dzień dla nas wszystkich  powiedział gorzkim, pełnymsmutku tonem.Z wąskiej alejki pomiędzy domami wyszedł mały oddział rycerzy z Północy.Ich przywódca, dobrze zbudowany mężczyznatwardym spojrzeniu, ściągnął wodze przed ciałami leżącymi na ulicy. Widzę, że dostaliście rozkazy  powiedział. Jakie rozkazy?  spytał Berenger. Nikogo nie oszczędzać.Legat powiedział, że wszyscy mają zginąć zaswój opór.Aupy należy przywiezć do obozu, na rozkaz de Montforta.Każdy, ko-go przyłapią na kradzieży skończy jak ci głupcy tutaj. Skinął jednemu ze swo-ich podwładnych.Mężczyzna zsiadł z konia i wyciągnął bele jedwabiu spod ciał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl