[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podpokładem ukryte były również namioty, naczynia kuchenne i żywność potrzebna na podróż powrotnądo domu.Przy sterze siedział Stary Firren, poruszał nim ostrożnie, z wyczuciem, niemal takdelikatnie jak matka pieszcząca dziecko.Woda była głęboka, więc płetwa sterowa opuszczonazostała o kilkanaście cali poniżej kilu.Na wysokim maszcie rozpięto żagiel, gdyż wiał dość silnywiatr pchający łódz na północ, w górę rzeki.Załoga pozostała na swoich miejscach, przy wiosłach,gotowa natychmiast rozpocząć wiosłowanie, gdyby wiatr nagle osłabł.Mężczyzni rozmawialipółgłosem.Znajdowali się zbyt blisko Kijowa, zbyt blisko ludzi, którzy mogliby ich napaść,obrabować i nawet bez skrupułów zamordować.Na łodzi były dwadzieścia dwa stanowiska dlawioślarzy, ale na tę wyprawę Merrik zabrał tylko dwudziestoosobową załogę.W oddali widać było jeszcze światła pochodni, zatkniętych na murach miasta.Na tle nieba snułysię smugi dymu.Wiatr nagle osłabł i mężczyzni zaczęli wiosłować.Merrik przeszedł wzdłuż łodzi, zamienił zkażdym z nich kilka słów, zachęcając do wzmożonego wysiłku, dopóki nie znajdą się daleko odmiasta.Wolał uniknąć kłopotów, uniknąć walki, a powracająca z długiej wyprawy, pełna bogactwłódz mogła budzić zainteresowanie rabusiów, chociaż powątpiewał, by ktoś był na tyle nierozsądny,by zaatakować dwudziestu uzbrojonych wikingów.Merrik wrócił na rufę i usiadł obok Starego Firrena, który nieprzerwanie trzymał rękę na sterze.Spojrzał na chłopca leżącego u jego stóp, owiniętego ciepłym wełnianym kocem, potem skinął naCleve a, by dołączył do wiosłujących mężczyzn.Stary Firren milczał.Pewną ręką prowadził łódz,wpatrując się to w wodę, to w widoczne pomiędzy chmurami gwiazdy, to znów wypatrująccharakterystycznych szczegółów na brzegach rzeki.Merrik szanował sternika, i to nie tylko zewzględu na jego wiek.Stary Firren nie był znów taki stary - ledwie przekroczył czterdziestkę.Wtemchłopiec jęknął cicho i spróbował przewrócić się na plecy.Merrik delikatnie przytrzymał go zaramię.Taby, jego braciszek, przykucnął obok niego.Nic nie mówił, tylko brudną rączką gładził bratapo ramieniu. - Nie martw się.Taby.Obiecuję ci, że on wyzdrowieje.Na razie jest słaby z głodu i zmęczenia.Za parę godzin przybijemy do brzegu i będziemy spać aż do rana.Zadbam o to, żeby twój brat dużojadł i odpoczywał, aż całkiem odzyska siły.Ty też, chłopcze.- Jest ciemno - powiedział Taby i spojrzał na Merrika dużymi, ciemnoniebieskimi oczami.- Bojęsię ciemności.- Teraz nie powinieneś się niczego bać - odparł Merrik i poczuł nagłą chęć, by przytulićchłopczyka do piersi.Nie, nie, Taby mógłby się przestraszyć, pomyślał, ale nie rozumiał, dlaczegotak bardzo chciał przytulić to bezradne dziecko.- Przy mnie nie bój się ciemności.Jesteś bezpiecznyi twój brat też.Musimy tylko, zanim rozbijemy obozowisko, oddalić się od Kijowa.Dziecko ze zrozumieniem skinęło głową.Merrik wątpił, czy malec naprawdę mu uwierzył.Gdybysam był na jego miejscu, też pewno miałby wątpliwości.Patrzył przez chwilę na drobną, brudnąrączkę dziecka opartą o ramię brata.Miał teraz trzech niewolników i za dwóch z nich nic nie zapłacił.Co prawda nie ma niewolnicydla matki, ale trudno.Niewolnicy.Oderwał wzrok od Taby ego, spojrzał na jego brata, a potem na Cleve a, młodego, możedwudziestoletniego mężczyznę o pięknych złocistych włosach i twarzy pokrytej bliznami.Cleve,najwyrazniej nienawykły do takiej czynności, wiosłował z wysiłkiem.Był młody i silny, ale niepotrafił ani walczyć, ani wiosłować.Co ja z nimi wszystkimi zrobię? - pomyślał.Chłopiec bez protestu wziął z ręki Merrika bukłak z wodą i wypił kilka łyków.Nagle zaczęły nimwstrząsać silne dreszcze.Upuścił bukłak.Merrik dotknął dłonią j e g o czoła.Było rozpalone.Chłopiec miał gorączkę.Może z głodu? - zastanawiał się Merrik.Może dlatego, że kopnął mnie wpodbrzusze, a Olega ugryzł w rękę? Nie, to bezsensowne.Merrik zaklął.Wiedział, że w tej sytuacjiniewiele może zrobić, chyba tylko zastosować zimne okłady.Jego matka zawsze tak robiła.Miałnadzieję, że chłopiec nie przywlókł jakiejś zarazy, która zabije całą załogę.- Taby - powiedział cicho, tak żeby nie przestraszyć dziecka - oderwij kawałek tegoprześcieradła, którym owinięty jest twój brat.Zmoczę go w rzece i zrobimy z niego zimny okład.Taby posłusznie wypełnił polecenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl