[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie dwie nowele:Wujaszek z Ameryki i ciocia z Frankfurtu i Zuch na tyłach, odczytane w korekcie wśród  małegoklanu", uradowały samego Brichota, wykrzyknął bowiem:  Obyż tylko najdostojniejsza iprzepotężna pani Cenzura nie chlasnęła nam tego!"* Morel, zatrudniony w biurze prasowym,stwierdził skądinąd, kiedy francuska krew zawrzała mu w żyłach niby sok winogron z Combray, żeto rzecz niewielka pracować podczas wojny w biurze, i zaciągnął się w końcu, chociaż paniVerdurin perswadowała mu jak mogła, by pozostał w Paryżu.Oburzała się zapewne, że pan deCambremer, w jego wieku, siedział w sztabie generalnym  ona, która o każdym mężczyznie, conie przychodził do niej, mawiała:  A gdzież ten wytrzasnął sobie jeszcze sposób, żeby siędekować?"  a jeśli zapewniano, że  ten" był od pierwszego dnia w pierwszej linii, odpowiadała nie żywiąc żadnych skrupułów, że kłamie, albo może z przyzwyczajenia do pomyłek: Ależ skąd, nie ruszał się w ogóle z Paryża, zajmuje się czymś równie niebezpiecznym jakwyprowadzanie ministra na spacer, powiadam panu to ja i odpowiadam za to, dowiedziałam się otym od kogoś, kto go widział"; ale z wiernymi rzecz inna, nie chciała puszczać ich ma front,poczytując wojnę za straszną  nudziarę", która jej psuje szyki.Podejmowała więc wszelkie kroki,żeby zostali, to zaś dawało jej dwojaką przyjemność, miewała ich bowiem na obiadach, a jeśliktóryś nie zjawił się jeszcze albo już wyruszył, chłostała go za bezczynność.A że w dodatku jejwierni musieli zgadzać się na takie dekownictwo, rozpaczała, gdy Morel stanął dęba; klarowałamu więc długo i daremnie:  Ale skoro jest pan zatrudniony w biurze, to nawet więcej niż front.Trzeba być użytecznym, o to chodzi, mieć naprawdę swój udział w wojnie, być na niej.Otóż sątacy, którzy na niej są, i są dekownicy.A pan właśnie jest na wojnie, i może pan być spokojny,wszyscy wiedzą o tym, nikt w pana nie rzuci kamieniem."Podobnie w odmiennych okolicznościach, kiedy jednak mężczyzni nie byli czymś tak rzadkim,ona zaś nie była skazana, jak obecnie, przede wszystkim na towarzystwo kobiet  jeśli któryś zmężczyzn utracił matkę, nie wahała się go przekonywać, iż może, nie popełniając żadnejniestosowności, zjawiać się u niej na przyjęciach. Smutek nosi się w sercu.Gdyby pan chciałpójść na bal (nie wydawała balów), pierwsza bym odradziła, lecz tu, na moich skromniutkichśrodach, albo w loży, nikt się nie zdziwi widząc pana.Wiadomo doskonale, że jest panzmartwiony." Teraz mężczyzni byli rzadsi, żałoba częstszą, nie miałoby więc sensupowstrzymywać ich przed bywaniem w świecie, wystarczyła wojna.Pani Verdurin uczepiła siętych, co pozostali.Chciała ich przekonać, że są bardziej użyteczni dla Francji siedząc w Paryżu,jak zapewniałaby ich dawniej, że nieboszczyk byłby szczęśliwszy widząc, iż nie stronią odrozrywek.Mimo wszystko miała niewielu mężczyzn; kto wie, czy nie żałowała czasem swojegozerwania z panem de Charlus, zerwania teraz już bezpowrotnego.Ale chociaż pan de Charlus i pani Verdurin nie bywali już u siebie wzajem, pani Verdurin i taknadal przyjmowała, a pan de Charlus oddawał się nadal swoim uciechom, jak gdyby nic się niezmieniło  z paroma drobnymi różnicami bez większego znaczenia: na przykład u pani VerdurinCottard paradował obecnie na przyjęciach w mundurze pułkownika z  Wyspy Marzeń",przypominającym, owszem, uniform, admirała tahityjskiego, w mundurze przepasanym szerokąbłękitną wstęgą, która nasuwała na myśl Dzieci Marii; pan de Charlus przebywając w mieście,skąd znikli mężczyzni już dorośli, w jakich gustował dotąd, urządzał się jak niektórzy Francuza,we Francji amatorowie kobiet, zamieszkali na koloniach: z konieczności przywykł najpierw, apotem nabrał upodobania do małych chłopców.Ale też pierwszy z owych rysów charakterystycznych zatarł się dość szybko, gdyż Cottardumarł niebawem  stawiając wrogowi czoła", jak napisały gazety, choć nie ruszył się z Paryża,rzeczywiście jednak przepracował się, jak na swój wiek, niedługo zaś po nim odszedł panVerdurin, którego śmierć zasmuciła jednego jedynego człowieka, a był nim, niemal nie do wiary,Elstir.Zdołałem przestudiować jego dzieło z punktu widzenia w pewnym sensie absolut nego.Wmiarę jednak jak się starzał, kojarzył je zabobonnie ze społeczeństwem, które dostarczało mumodeli i które, za pomocą alchemii wrażeń przekształciwszy się u niego w dzieło sztuki,obdarzyło go publicznością, widzami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl