[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po raz pierwszy starzec odezwał się nienagabywany.Po raz pierwszy polecił zająć sięgospodarstwem, wcześniej wszystko robił sam, a Razwijar pomagał jak mógł najlepiej.Razwijari zdziwił się, i zobaczył w tym dobry znak.Starzec nauczył go odcedzać olej z beczki.Z nieobycia kilka kropel wpadło chłopcu do ust i zobrzydzeniem splunął.Polem Latarnik nakazał mu naskrobać soli z kamieni, a sam podsmażyłrybę na żelaznym arkuszu, szczodrze doprawiając olejem i posypując solą.Kiedy słońce schyliłosię ku zachodowi, znad morza powiał chłodny wiatr, Razwijar i starzec, usadowiwszy się nabrzegu, jedli smaczną rybę, w delikatnej skórce, zapijali ją deszczową wodą i patrzyli na LatająceMiasto. Może jesteś magiem?  zapytał starzec. Ja?  zdziwił się Razwijar. Gdybym był magiem, chodziłbym po wodzie!Dalekie liliowe mosty zmieniały kolor, stając się szmaragdowymi. I odszedłbyś stąd? Tak. Jeśli nie jesteś magiem, skąd to wszystko wiesz? Mówisz cudzymi słowami.Może jesteśzaczarowany? Nie.Jestem przepisywaczem ksiąg. Jedno drugiemu nie przeszkadza  zauważył starzec. Pan Agi  powiedział Razwijar  mało co włosów sobie z głowy nie wyrwał, kiedykazali mnie wyrzucić.Potrafię w ciągu trzech nocy przepisać księgę, która kosztuje stoimperatorskich realów! A przecież kupił mnie za kilka żałosnych monet, sam mi to opowiadał! Znaczy się jesteś niewolnikiem?Razwijar zamyślił się. Nie wiem.Teraz pan Agi myśli, że umarłem, a to znaczy, że jestem wolny& Tylko martwi są wolni  starzec rozciągnął w uśmiechu spieczone, wręcz czarne wargi. Obaj jesteśmy martwi, synku.Radujmy się więc.Razwijar odchylił się na płaski, ciepły kamień i zamknął oczy.Smaczny posiłek dobrze leżałna żołądku.Starzec nazwał go  synkiem.Razwijar przypomniał sobie, że i wcześniej tak gonazywali& Bardzo dawno temu&Możliwe, że spodoba mi się być martwym, pomyślał Razwijar i zdrzemnął się, nie na długo tylko kilka minut.Ale kiedy otworzył oczy, starzec stał już, opierając bosą nogę o kamień i patrzył na horyzont,osłaniając oczy dłonią.Wyczekiwanie widoczne było w całej jego postaci, w napiętychmięśniach, a nawet w rzadkich włosach i w sterczącej niczym drogowskaz brodzie.Nigdywcześniej starzec tak nie patrzył. Co się dzieje?  zapytał Razwijar.Niewielka, czarna łódz wiosłowa podpłynęła bardzo blisko.Nigdy duży statek nie pojawiał siętak blisko wyspy  zapewne galera była płaskodenna i nie straszne jej były podwodne kamienie.Razwijar, wedle nakazu starca, schował się w chacie i leżał bez ruchu.Prawie niczego niewidział, za to słyszał każde słowo. Ej!  krzyknął zwody młody zachrypnięty głos. Latarniku! Czego chcesz?  kłótliwie odezwał się starzec. Oddaj Heksa.Jest bardzo potrzebny.Razwijar zamarł pod sklepieniem z muszli. Jakiego Heksa?  ryknął starzec z nienawiścią. Wiosłujcie stąd Szuu w zad! Człowiek na statku roześmiał się: Latarniku, jesteś durniem.Baki Baki wygadał się w tawernie i jak nie dziś to jutro będzietutaj patrol.A Złotym nie podoba się, kiedy ich posyłają do Szuu! Dawaj, potrzebuję wioślarza,bo mojemu Grubemu poderżnęli gardło w pływającej tawernie.Zrobiło się cicho.Słońce osiadło w morzu, Razwijar nie mógł go widzieć, ale po błyskach nawodzie, po kolorze powietrza czuł, że słońce utonęło równo do połowy.Starzec milczał.Pluskały fale o brzeg. Ej, Latarniku, zasnąłeś!Plącząc się w przesolonych szmatach, Razwijar wyszedł spod muszli.Nie do końca pojmował,czy przydarza mu się szczęście, czy wielka bieda, ale nie mógł zostać w tym miejscu.Prawieprzy samym brzegu kołysał się ciemny statek, stał z rozcapierzonymi wiosłami i rufą skierowanąna Latarnika, i zdawał się Razwijarowi podobnym do czarnego ptaka  płastucha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl