[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka Alison przyglądała jej się ze spokojem.Na szczęście to nie była grozna przeorysza, o surowej twarzy iprzenikliwym wzroku.Tamtej wystarczyło jedno krótkiespojrzenie, żeby wiedzieć, co zaszło.Matka Alison zajmowała sięnowicjuszkami.Pewnie przyszła powiedzieć, że dla mnie nie mamiejsca w klasztorze, uznała Elizabeth.- Byłam bardzo ciekawa, ile wytrzymasz pod wodą - odezwałasię matka Alison kojącym głosem.Niska, szczupła i drobnaprzypominała elfa i miała bardzo łagodne spojrzenie.- Cieszę się,że w końcu wystawiłaś głowę.Już się bałam, że będę musiała pociebie nurkować, a prawdę mówiąc, zupełnie mi się to nieuśmiecha.- Nie zamierzałam się utopić, matko - odpowiedziała Elizabeth.- Nawet o tym nie pomyślałam, ale mogłaś zasnąć.Sporoostatnio przeszłaś, możesz więc być zmęczona.- Tak, to prawda.- Elizabeth starała się zapomnieć ozdarzeniach ubiegłej nocy.- Na wieść o napadzie wszystkie z nas żarliwie modliły się zaciebie.Potem nam powiedziano, że pośród zabitych nie byłokobiet.Brat Peter też zniknął.To nas uspokoiło.Wiemy, że bratPeter nie pozwoli skrzywdzić niewinnej istoty.- Brat Peter to.- Elizabeth w porę ugryzła się w język.Powstrzymała gniew i rozgoryczenie.W gruncie rzeczy wina leżałapo jej stronie.Okazała się głupia, okropnie głupia.Mniej by jąbolało, gdyby wpadła w sidła okrutnego księcia.Ale tak sięzapomnieć z oszukańczym mnichem?!- Brat Peter to dobry człowiek - dokończyła za nią matkaAlison.- Zgorzkniały, ale dobry, czego, niestety, nie można~ 216 ~RS powiedzieć o naszym książęcym gościu.Nie mam do niegozaufania.Nic go nie wzrusza.Ani śmierć towarzyszy, ani nawetpokuta.Już lepiej mówić o prawdziwym księciu niż o tamtym kłamcy,pomyślała Elizabeth.- Jak uciekł z pola bitwy? Jak się tutaj dostał?- Jestem pewna, że chętnie sam ci o tym opowie.Co prawda,za każdym razem mówi co innego, ale nikt przecież nie będziepodważał słów księcia.Zwłaszcza teraz, gdy biskup dał murozgrzeszenie i uczynił człowiekiem wolnym od grzechów.W głosie matki Alison zabrzmiała cierpka nuta.- Wierzysz w moc rozgrzeszenia, matko?- Wierzę.Wobec tych, którzy szczerze żałują za grzechy.Możelepiej wyjdz z wody, zanim pomarszczysz się jak suszona śliwka?Książę jest przekonany, że zjawisz się na wieczerzy.Chciałby cięosobiście przeprosić za tę maskaradę i wszelkie przykrości,których z tego powodu mogłaś zaznać po drodze.- Nie pójdę tam - odparła Elizabeth niczym mała dziewczynkana granicy histerii.- Nie możesz reszty życia przesiedzieć w balii.- Nie chcę wieczerzać z księciem.Nie chcę go więcej widzieć.Do końca życia nie chcę widzieć żadnego mężczyzny.- W takim razie odejdziesz w grzechu, bo tylko księża mająprawo wysłuchania twojej spowiedzi - obojętnym tonempowiedziała matka Alison.Wstała i wzięła do ręki grube prze-ścieradło kąpielowe.- Chodz, moje dziecko.Nie musisz bać siębrata Petera.Czuwa teraz w kaplicy.Mam nadzieję, że modlitwaprzywróci mu spokój ducha.- Nie obchodzi mnie, co się z nim dzieje.Prawdę mówiąc,wydawał mi się spokojny i rzeczowy.- Z wyjątkiem brzemienia winy, które już tyle czasu dzwiga.Widziałaś blizny na jego plecach? Myślę, że tak.To ślady bicza iwłosiennicy.Prócz tego pości i nie śpi całymi nocami, spędzając~ 217 ~RS czas na modlitwach.Czasami aż się o niego boję, żeby niezniszczył sobie zdrowia takim postępowaniem.- To niemożliwe - zdecydowanie odpowiedziała Elizabeth.-Wątpię, aby w najbliższym czasie dołączył do grona świętych.- Chyba masz rację.- Alison rozpostarła prześcieradło.-Chodz, siostro Elizabeth.Jeśli rzeczywiście chcesz do nasdołączyć, to przede wszystkim musisz nauczyć się posłuszeństwaoraz poczucia obowiązku.Posłuszeństwo nigdy nie było jej mocną stronę, ale matkaAlison potrafiła postawić na swoim.Elizabeth niechętnie wyszła zbalii.Zastanawiała się, czy widać po niej ostatnie przeżycia.Zakonnica jednak taktownie spojrzała w bok.Elizabeth ciasnoowinęła się suchym prześcieradłem.Po gorącej kąpieli wydawałojej się, że w izbie jest przerazliwie zimno.- Dziwię się, że pozwolono ci na rozmowę ze mną, matko.Słyszałam, że obowiązuje was reguła milczenia.Alison roześmiała się zupełnie szczerze.- Wierutne kłamstwo! Owszem, bywają dni, które spędzamy wciszy, na modlitwach i ciągłym skupieniu.Tak dzieje się wewszystkich klasztorach.Poza tym uwielbiamy mówić.W końcujesteśmy kobietami.Wiosenna noc była bardzo chłodna.Elizabeth przysunęła siębliżej paleniska.- Przyniosłam ci coś do ubrania - powiedziała Alison.-Zapewne trochę to przykrótkie.Jeśli naprawdę zechcesz z namizostać, uszyjesz sobie odpowiedni habit.- Jeżeli zechcę? Dlaczego miałabym zmienić zdanie?Wędrowałam tutaj przez kilka dni, ryzykowałam życie albo nawetgorzej.I to wszystko na nic?- Różnie to bywa, moje dziecko.Zakon ma swoje wymagania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl